Zaloguj się do konta

Pięciolatek = uczeń na 5 cz. 1

Dlaczego wędkarstwo?

Mieszkam w małej miejscowości, koło Krakowa. Piekary, bo tak nazywa się wioska, z której pochodzę, ma na swojej mapie starorzecze Wisły. To miejsce umownie nazywane jest przez mieszkańców i lokalnych wędkarzy „pod skałą”, ze względu na skałę wapienną, stojącą niejako wartownik przy naszym stawie. Jej niebagatelne rozmiary pozwalają na oglądanie z jej szczytu, bliźniaczego wapienia po drugiej stronie Wisły. Na szczycie, umiejscowiony jest jeden z najstarszych klasztorów w Polsce. Jest to opactwo Benedyktynów, z okazale wyglądającą budowlą, nadającą temu miejscu bardzo urokliwe walory widokowe. „Pod skałą”, to tam po raz pierwszy zobaczyłem jak się wędkuje. Ale do rozwinięcia mojego zainteresowania tym hobby była jeszcze daleka droga...

Po raz pierwszy „pod skałę” zabrał mnie Tata. Już wcześniej wiedziałem, że często wychodzi z domu w porze, kiedy ja jeszcze smacznie śpię. Kiedy się budziłem, On był już w domu. Wiedziałem, że chodzi na ryby, a dowodem na to były pływające w wiadrze z wodą Karasie, Leszcze, Płocie, okonie i Liny. Chętnie uczyłem się ich nazw i cech charakterystycznych, takich jak kolor płetw i łusek. Wiedziałem też, że okoń to ryba drapieżna *a leszcz jest rybą spokojnego żeru*. Można powiedzieć, że na rybach znałem się dobrze. Frajdę sprawiało mi zgadywanie, przyrządzonych już i usmażonych na patelni gatunków ryb. Doskonale wiedziałem, które są najsmaczniejsze. Przebiegle wybierałem najlepsze kawałki do zjedzenia. Nikt nie musiał mi powtarzać, że Leszcz ma najwięcej ości i jest mniej smaczny niż okoń, który ma ich o wiele mniej. Ta sama sytuacja powtarzała się z wybieraniem kawałków z większych ryb. Raczej nie brałem tych z płetwą ogonową, bo tam ości jest najwięcej.

Zawsze fascynowały mnie „skarby” z plecaka taty. Nigdy nie miałem odwagi poprosić go o to by pokazał mi, co w nim przechowuje. Dzisiaj już wiem, że były to podstawowe akcesoria wędkarskie, takie jak: spławiki ( włożone starannie w szkolny piórnik w by nie pogniotły się w plecaku), wiele z nich było wykonanych własnoręcznie, co zrodziło we mnie koleją inspiracje, ale o tym później. Były tam również haczyki w pudełku po jakimś sypkim dodatku do ciast wędkarskich i zanęt, ale również ołowiki, żyłka nawinięta na zapasową szpulę do kołowrotka, stare obrotówki, dwa rodzaje dodatków do ciast, jeden karasiowo-linowy a drugi leszczowo-płociowy. Oprócz tego była tam wędka teleskopowa z dołączonym spławikiem i podpórki własnego wykonania. Razem z plecakiem, który zawsze wisiał na haczyku w starej szopie była jeszcze jedna wędka. Bambus, bo z tego też drewna była wykonana. Złożona na pół, spięta specjalnie przygotowanymi do tego celu rzepami, leżała na wstawionym do szopy kredensie, tuz obok plecaka. Zdawała się sprawiać wrażenie zawsze gotowej do szybkiego działania. Żyłka napięta, rzepy zaciśnięte, korbka kołowrotka złożona.

Pewnego dnia wieczorem, Tata przygotowywał się do porannego wędkowania. Zdjął plecak z haka i wyjął wszystko to, co było obiektem mojego wielkiego zainteresowania. Mianowicie, chciał dokonać ostatnich poprawek takich jak, wymiana zużytego haczyka, czy odcięcie nadmiernie wytartej żyłki od ciągłego jej używania. Moja pierwsza wiedza, jaką zdobywałem, polegała na ciągłym zadawaniu pytań, czego mój Tata nie za bardzo lubił. Niejako zamknięty w sobie, czy też może myślami już nad wodą, czasami najzwyczajniej nie odpowiadał na moje dziecinne pytania. Ale można mu to wybaczyć, bo przecież wyobrażam sobie, jak mogły brzmieć moje wątpliwości:, Dlaczego zmieniasz żyłkę skoro ta jeszcze jest dobra? Czy też może: A na ile węzłów zawiązujesz ten haczyk? Zapewne takich pytań nie brakowało, wiec nie dziwie się powściągliwości w odpowiadaniu na takie oczywistości, doświadczonemu wędkarzowi.

Miałem wtedy około pięciu lat..
W końcu nadszedł dzień, kiedy tata doszedł do wniosku, iż jedynym sposobem na zaspokojenie mojej ciekawości, jest wspólna wycieczka nad wodę...
O tym jednak w kolejnym wpisie.. :D

Opinie (5)

użytkownik

super wpis miło było go czytać , przypomniałem sobie moje pierwsze nie zbyt udolne próby wedkarskie miłe wspomnienia ***** [2011-01-17 19:55]

Zbig28

Niecierpliwie będę czekał na zapowiadany kolejny wpis.  Fajnie się czytało, przy okazji wywołało wiele wspomnień. Mnie także, pięcioletniego smyka, nad rzekę pierwszy raz zaprowadził mój Tata, wręczył lekki zestaw ze spławiczkiem i pokazał co i jak...  Jeszcze dzisiaj pamiętam pierwszą rybkę ( krąpik ) i radochę z tego połowu. A później już poooszłooo...  I tak przez 55 lat ! [2011-01-18 18:26]

hubi

Klasyka to były kiedyś klimaty czekam na następny wpis tej super opowieści oczywiście pięć gwiazdek pozdrawiam. [2011-01-18 20:36]

Tofik83

Rewelacja opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy... [2011-01-19 09:17]

rysiek38

Wiem co to ciekawość dziecka a w brew pozorom odpowiedż na nie nie zawsze jest prosta i oczywista bo nawet maluch potrafi zaskoczyć całkiem skomplikowanym pytaniem [2014-01-01 21:06]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Karasiowy sezon

Jak ja się ucieszyłem jak podczas świątecznych porządków znalazłem &…