Piękny mętnooki
KUBA (91kaczor)
2013-06-04
Dzień 29.05.2013 zaczął się jak każdy inny , no prawie jak każdy ponieważ od kilku dni wspólnie z kuzynem i kolegą planowaliśmy w czwartek pierwszą w tym sezonie "nockę" nad moja ukochana Odrą . Jak to przed każdym takim wyjazdem bywa , w środę w pracy dzień dłużył się nie miłosiernie , w końcu nastała upragniona godzina 15.00. Szybki powrót do domu i można zająć się przygotowaniem sprzętu , wnet dzwoni kolega z propozycją przełożenia wyjazdu na dziś , ponieważ jak mówił w czwartek zapowiadają spore opady przez całą noc. Chwila zastanowienia , konsultacja z kuzynem i decyzja zapadła, jedziemy dzisiaj . Z Wrocławia wyjechałem po godzinie 18 z Głogowa zabrałem kuzyna i meldujemy się na naszej miejscówce tuż przed godziną 21.00. Nad Odrą zastajemy przepięknie zachodzące słońce i dość wysoką wodę , nasze miejsce jest troszeczkę zalane lecz ze względu na późną godzinę decydujemy się rozkładać sprzęt i nie szukać nic innego. Bierzemy się za zrobienie zanęty i zmontowanie zestawów , po jakiś trzydziestu minutach pierwszy rzut , niestety po zmroku nie zauważyłem iż żyłka zawinęła się o szczytówkę i 60-cio gramowy koszyczek wypełniony po brzegi zanętą pofrunął z całym zestawem w otchłań rzeki. Troszeczkę nerwów lecz szybko montuje ponownie cały zestaw i po kilku minutach dwa feederki czekają aż będą mogły udowodnić na co je stać. Siadam wygodnie w fotelu , przede mną widzę już tylko dwa świetliki na sygnalizatorach i Odrę tak pięknie płynącą w kierunku zachodzącego słońca , tak to jest to za czym tak tęskniłem przez ostatnie zimne i ponure miesiące , cisza , spokój , delikatny szum wielkiej rzeki i niestety , bzyczenie komarów nad uchem. W miedzy czasie dojechał do nas kolega, on rozkładał swój sprzęt a my rozpaliliśmy ognisko oby dym troszeczkę podokuczał natarczywym moskitom. Tak siedzieliśmy przy płomieniach palącego się drewna , obserwując nasze wędki , do godziny 23.30 nic , aż nagle na moim feederku sygnalizator energicznie skoczył do góry , zacięcie i czuje iż jest dziś pierwsza rybka na haczyku , po szybkim holu w podbieraku melduje się piękny złotawy niespełna czterdziesto centymetrowy leszczyk. Nadzieja rośnie ,niestety kolejne branie następuje dopiero około godziny drugiej , tym razem jest to równie piękny trzydziesto centymetrowy krąpik , niby nic szczególnego ale cieszy. Tak do godziny czwartej siedzieliśmy przy świetle księżyca , w międzyczasie klika drobnych skubnięć ale wsadzie nic szczególnego , kolega postanowił zakończyć na dziś przygodę spakował sprzęt i odjechał do domu. Natomiast my z kuzynem zdecydowaliśmy się poczekać jeszcze z nadzieją na lepsze brania po wschodzie słońca. Kilka minut po godzinie czwartej jeden z sygnalizatorów jednostajnym ruchem podjeżdża w górę aż do samej wędki , szybkie zdecydowane zacięcie i czuje niesamowity opór po drugiej stronie . Miejsce w którym była usytuowana przynęta to rowek na pograniczu nurtu i stojącej wody ,jakieś 50 metrów od brzegu z głębokością sięgającą 6-7m , to wszystko potęguje emocję związane z holem i próbą poderwania ryby z dna , podczas kilku minut ekscytującego holu w głowie mam przed oczami piękną Brzanę choć wiem że w Odrze to może być dosłownie wszystko , dopiero jakieś 5 metrów od brzegu udaję mi się podciągnąć rybę pod powierzchnię , i i tu niesamowite zdziwienie na haczyku siedzi pięknie ubarwiony kilku kilowy Sandacz ,robi jeszcze z dwa odjazdy i ląduje w podbieraku . Na brzegu miarka wskazuje 61cm , szybciutko kilka zdjęć i nagrywamy krótki filmik na którym śliczny mętnooki odzyskuje wolność . Siadam wygodnie w fotelu , czekam aż emocje opadną i nie mogę się nadziwić iż na cztery białe robaczki na haczyku nr 12 zameldował się mój rekordowy Sandacz. Po kilu minutach moje rozmyślenia przerywa branie na drugim kiju , zacinam i znowu pojawia się uśmiech na mojej twarzy , dość duży opór lecz ryba nie walczy , myślę sobie pewnie jakiś zaczep ciągnę , przy brzegu okazuje się iż na haczyku siedzi około dziesięcio centymetrowy leszczyk który dodatkowo zaplątał się w zestaw który zerwałem za pierwszym rzutem kilka godzin wcześniej. Pomyślałem sobie wtedy iż Odra wyrównała ze mną rachunki , ja zwróciłem jej pięknego , zdrowego Sandacza a ona zwróciła mi mój zestaw. Hehe niesamowita historia ale może coś w tym jest , ko wie ....? Ja wiem jedno nie mogę doczekać się kolejnego wypadu nad wice-królową polskich rzek . :)