Piękny poranek

/ 4 komentarzy

Podniosłem powieki i odrazu zacisnąłem oczy. Przebijające się przez okno światło wczesnego poranka oślepiło moje oczy. Wyjrzałem za okno, szykowała się ładna pogoda. Spojrzałem na zegarek - była godz. 05:00. W myślach zrobiłem mały remanent akcesorii wędkarskich. Z ostatniej wyprawy zostały mi robaki i zanęta - nie zastanawiałem się zbyt długo. Szybko narobiłem sobie kanapek, spakowałem sprzęt i w drogę na pobliskie jezioro.
Idąc przez las podziwiałem piękno budzącej się do życia natury i śpiew porannych ptaków. Po kilku minutach byłem nad wodą, odrazu wpadło mi w oko miejsce porośnięte pałkami trzcin - naszczęście było wolne!
Szybko rozrobiłem zanętę, wbiłem podpórki i rozłożyłem sprzęt. Podoga jest przepiękna... wstępne zanęcenie i zaczynam podboje. Pierwszy rzut w strone trzcin i po kilku minutach bawię się już z średniej wielkości płoteczkami. Dochodzi godz. 8:00, brania pomału ustają, więc postanowiłem zanęcić. Kolejne kule zanęty lądują w wodzie. Po parunastu minutach znów mam przednią zabawę z płotkami, brania znów ustają... kolejne dwie kule zanęty lecą do wody. Przerzucam wędkę w zanęcone miejsce, lekkie zanurzenie spławika, zacięcie i hol ryby. Po kilku sekundach widzę już zmierzającą w moją stronę płoć - jest około 5-10m od brzegu, aż nagle poczułem mocne trzaśnięcie, wędka omał nie wypadła mi z rąk . Moim oczom ukazał się sporawy szczupak, cienka żyłka nie wytrzymała tego ataku i szczupak odpłynął z moją zdobyczą w pysku.
Myślę, że moja mina nadawała się wtedy do jakiegoś filmu satyrycznego lub parodii - na szczęście nie było nikogo w pobliżu.
Zmontowałem nowy zestaw, założyłem dwa robaki na haczyk i rzut w to samo miejsce - z nadzieją, że to już się nie powtórzy. Kolejne kule zanęty lądują obok spławika. Wkońcu około godz. 11:00 nieufne pukanie na spławiku, zanurzenie, szybkie zacięcie i znów miłe uczucie. Płotka ląduje na brzegu, niestety było to już ostatnie branie tej wyprawy. Posiedziałem jeszcze trochę z nadzieją na brania, lecz bez efektów. Dochodziła godzina 12:30, postanowiłem wracać do domu. Zwinąłem sprzęt, resztki zanęty powędrowały do wody i w drogę.
Wracając przez tryskający życiem las rozmyślałem o zębaczu. Po dotarciu do domu opowiadałem wszystkim tą historię, oczywiście nikt mi nie uwierzył. Wtedy obiecałem sobie, że jeszcze kiedyś im udowodnię i przechytrzę tego potwora.

 


4.8
Oceń
(13 głosów)

 

Piękny poranek - opinie i komentarze

u?ytkownik56204u?ytkownik56204
0
Opowiadania bardzo ciekawe :) Oby takich więcej! (2011-03-11 11:42)
zbigniew240671zbigniew240671
0
Fajny wpisik :) Ode mnie ***** :) Tak takie coś przeżyłem i ja razem z bratem w tamtym roku. Bawiliśmy się z płoteczkami łowiąc koło siebie. Kiedy ściągałem którąś z kolejnych płoteczek, dosłownie jakieś 4 metry od brzegu " woda otworzyła się dosłownie" a nam z bratem odjęło mowe na dobre parę chwil. Na szczęście TO  COŚ nie trafiło w ściąganą płotkę. A ręce mi się tak trzęsły że nie mogłem wypiąć haczyka a po chwili uspokojenia emocji mogłem dopiero założyć pinki na hak :) Ale...to jest na prawdę...adrenalina :)))
(2011-03-11 13:07)
lechu80lechu80
0
Oceniłem artykuł na pięć.Ja też miałem taką historie ze szczupakiem. Łowił na spławik. Na haku miałem założonego czerwonego robaka. Łowiłem wtedy małe okonie. Po zacięciu holowałem go do brzegu gdy nagle uderzył duży szczupak , z łatwością odciął mi żyłkę i odpłyną z moja zdobyczą.
(2011-03-11 14:25)
zbigniew240671zbigniew240671
0
Fajne są takie przygody :) Ja napisałem że "TO COŚ" bo nie widziałem jeszcze  żeby się tak woda dosłownie otworzyła.... a widziałem tylko jeden wielki CIEŃ i gdyby trafił w płotkę to chyba by mi zabrał wędkę bo stałem tak drętwy że nie miałby z tym problemów :)))
Dzisiaj miło to wspominam ale wtedy miałem takiego pietra że wstyd się przyznać.
(2011-03-11 15:27)

skomentuj ten artykuł