Pierwsza nocka w tym sezonie

/ 5 komentarzy / 5 zdjęć


A więc zaczynamy od samego poczatku. Jest niedziela 9.05.2010r. i pada pomysł. Może nocka w przyszły weekend? Odpowiedz kolegi "spoczko tylko żeby nie padalo....". Później zakupy i przyszedł upragniony weekend. Rano do wedkarskiego po białe robaczki i świetliki na spławik i na bombki. Wszystko zakupione, więc do kolegi do domu i mieszamy zanęty. Dostaliśmy przepis od znajomego, który zapewniał, że ryba bedzie i to dość spora, ale i tak przyjeliśmy to z przymróżeniem oka, bo nie zawsze i wszędzie sprawdzają się dane specyfiki. Jechało nas na ryby 4 osoby, 2 wędkujacych i 2 kumpli do towarzystwa.

Godzina 19:15 wszyscy gotowi. I ruszyliśmy na łowisko, ale tutaj zapomnieliśmy tego, tam tamtego, więc jeżdziliśmy i uzupełnialiśmy braki. W końcu nad wodę dojechaliśmy o godzinie 20:30. Torby z samochodu nad wodę i rozpoczynamy przygotowania do wędkowania. Pogoda była nie pewna, więc sprawdzilismy czy mamy odpowiednią ilość płaszczów na desz, i zabralismy się za rozkladanie namiotu (w razie wiekszego deszczu mozna sie schowac). Okazało sie, że zapomnieliśmy wziąć kijków potrzymujacych namiot, wiec nie moglismy go rozlożyć... i zaczely sie spekulacje, "a co jak zacznie padac??". Nie będzie padać z tych chmur nie będzie deszczu", tak gadalismy chyba przez 30 min, aż podjąłem męską decyzję, że rozwijamy sprzęt i jak zadzwonia rodzice od kolegi, że sa w domu, to samochodem po patyki pojedizemy.

Zanę ilismy, założyliśmy czerwone robaczki z kukurydzą na haki, koszyczku zanętowe pełne i do wody... po 10 minutach wyboru miejsca zarzutu 4 wędki w wodzie... Godzina 22.00 zaczęliśmy wedkowanie. Od tego czasu całkowita cisza nad woda, nikogo nie bylo prócz naszej 4. Do godziny 23.00 ani tyrpniecia splawiczków, ani też dźwieku sygnalizatora. Sprawdzenie przynety na hakach i spowrotem w to samo miejsce. W miedzy czasie koledzy pojechali po kije do namiotu i go rozlozylismy, a na kijach dalej spokoj. Kolega, ktory wedkowal ze mna stwierdzil ze idzie sie polozyc bo jak rano ma jechac samochodem to musi byc wypoczety, wiec polozyl sie w namiocie. Ja z racji tego, że jeden wedkarz nie może łowić na wiecej niz 2 wedki, zwinalem nasze wedki na spławik i zostawiłem gruntówki.

Nadzeszla godzina 00:00 i pomyslalem ze zaczna sie brania... Po 15 minutach bylem zdziwiony, bo jak pomyslalem tak sie stalo. Bombka do gory, sygnalizator daje glos i zacinam, hol trwal ok 5 minut. Myslalem ze to karp, a jak sie okazalo w podbieraku znalazl sie Karas srebrzysty (DUBEL) o miarze 32cm i wadze ok 0.5kg. Ucieszylem sie bardzo, poniewaz byla to druga rybka na nowym kiju i pierwszy w zyciu tak wielki karas :D No nic to zostalo mi zalozenie nowych przynet i do wody z 2 gruntowkami. Ok 1:00 tez cos na sygnalizatorach dawalo o sobie znac, ale spoznione zaciecie i ryba zostala w wodzie. Wszyscy poszli spac i sam zostalem nad woda. Do 4 rano nie bylo juz ani jednego brania. Wiec znow zmiana przynety i zarzut. O 5 wstal kolega, sprawdzil swoje wedki i postanowil ze wrzuci splawik jeszcze do wody. Mowie sobie "nie bede gorszy i tez zobacze na splawiku moze cos bedize". Oboje wrzucilismy, lecz żadnego brania. Kolega Adam stwierdzil ze wyciaga ten splawik bo nie chce mu sie na niego patrzec. Dochodzi godzina 7 rano, ja dalej lowie na grunt i splawik, a Adam tylko grunt.

Pada pytanie "do ktorej siedzimy??", odpowiadam "mozna posiedziec do 8, moze do 9, moze jeszcze cos bedzie". Adam stwierdza ze jak jeszcze godzinke siedzimy to wrzuci spowrotem ten splawik. Lecz zanim on pozakladal na hak przynete, to ja wyciagnalem lina ok 20cm, bez miary to oczywiscie do wody wraca. Chwile pozniej w tym samym miejscu drugi lin podobnej wielkosci, mowie do siebie "moze i mamusia ich tez tam siedzi" i wrzucam 3 raz. Kolega Adam stwierdzil ze on mi zaraz ta mamusie wyciagnie i jego splawik laduje 20cm od mojego. A tutaj wielkie zdziwienie po 10 min od zarzucenia Adam ma ruch na splawiku. Powolne pykanie, prawo, lewo, troszke do gory, troszke w dol, az nagle po 10 minutach takiej zabawy splawik calkowicie schodzi pod wode i Adam zacina. Mowi ze to raczej nie jest lin, bo ciezko sie go holuje i albo to karp albo lin gigant.

Krzyczy do mnie "lap za podbierak i do wody podbierzesz mi rybe, tylko jak sknocisz to idziesz do domu pieszo", ja troszke zdenerwowany chwytam za podbierak i do wody, woda prawie mi sie przelewa przez kalosze ale brne dalej bo szkoda takiej rybki urwac. Patrze a to karp. Laduje w podbieraku i na brzeg z nim. Mierzenie i okazuje sie ze ma 44 cm. Adam mowi ze to najwiekszy jaki do tej pory zlowil. Byłem troszke zdenerwowany faktem ze siedzialem cala noc i tylko karaska wyciagnalem, a Adam wyciaga karpia, gdize cala noc spal i nie pilnowal wedek. Konczac cala historie chcialem powiedziec ze rybki niestety nie wrocily do wody, gdyz rodzice nam nie wierzyli ze jedziemy na ryby na noc i powiedzieli ze mamy cos przywieź do domu. A więc karaś powędrował do mnie, a karp do Adama.
Zdjecia poniżej

 


4.7
Oceń
(26 głosów)

 

Pierwsza nocka w tym sezonie - opinie i komentarze

u?ytkownik24522u?ytkownik24522
0
No tak jedni śpią , drudzy czuwają a ryby swoje, ale i tak mieliście ładną przygode. PIĄTECZKA. (2010-05-22 18:57)
marcinomarcino
0

Witam.

Moja przygoda z nocnym wędkowaniem zaczeła się tak poważnie w zeszłym sezonie. Zaliczyłem wiele nocek z różnym wynikiem i te wyniki były zależne od przygotowania do nocnego wędkowania. Wiele prostych czynności w nocy sprawia problem. Ważne znać łowisko odpowiednio się przygotować i nabierać doświadczenia z kolejnym wypadem. Teraz jestem zawsze przygotowany na nieoczekiwane zmiany pogody - deszcz odpowiednie ubranie i zestawy . 


W  tym sezonie mam już pare nocek na koncie i byłem z piątku na sobote  ,ale ciężko było wybrać łowisko ze względu na obecną sytułacię powodziową .

Poławiałem na zbiorniku Drzewica wraz z kolegą Piotrem i efekt był kiepski. Kolega poszedł spać do auta i ja miałem tak zrobić , ale jak posiedziałem w samotności nad wodą i stwierdziłem po otaczającej przyrodzie , że będę łowił do rana.

Nad zbiornikiem panowała cisza brak wędkarzy w zasięgu wzroku i mogłem delektować się otaczającą przyrodą , a było czym . Były brania , ale nie udało mi się nic zaciąć - delikatne skubnięcia.

Rano zaczeli zjeżdzać się wędkarze i ja zamieniłem jedną z dwóch wędek federów na spławik.

Udało się - delikatny zestaw 0.08 przyponik i płocinki wspułpracują , a nawet dwa leszczyki niewielkie złowiłem. 

Postanowiliśmy się zbierać z łowiskaokoło 10:00  choć miałem ochotę pozostać jeszcze , ale inne sprawy wzywają i zmęczenie mnie dopadło .

Nocki mają klimat i jeśli jest możliwość bezpiecznego rozpalenia ogniska kiełbaska smakuje wyśmienicie , a można się ogrzać w kryzysowych chwilach. 

Ostatnio myśle nad grilem bo z ogniskiem różnie bywa i chyba to będzie dobry dodatek jeśli jedzie się na nockę i jeszcze dzienne wędkowanie .

 Za wpis dam piątala bo czówanie do rana i gratuluje rybek .

Życzę więcej udanych nocnych połowów i połamania kija . :)


W tym mam już za sobą pare nocek 

(2010-05-23 09:36)
miniek6miniek6
0

Dlaczego "niestety" nie wrócily do wody. Ja też nie wszystkie ryby wypuszczam i nie widze powodu do wstydu. A nocki są super - jade w sobote!!!!!

Oczywiście 5! 

(2010-05-24 15:05)
u?ytkownik31907u?ytkownik31907
0
super połów i przygoda . nocka ma coś w sobie . ten urok   5
(2010-07-02 09:32)
paco165paco165
0
Witam Super opis . Ja też uwielbiam nocki ale wiadomo do nich trzeba być przygotowanym.
U mnie karasie biorą najlepiej w nocy i nad ranem na białe robaczki :P
Karpik też niczego sobie .Ogólnie fajnie się czyta miła przygoda na otwarcie sezonu i tych cieplejszych dni .Pozdrawiam i oby więcej takich wypadów

Pozdrawiam i oczywiście 5 :P
(2010-10-10 16:42)

skomentuj ten artykuł