Pierwsza zasiadka na karpia
Dariusz Maciuba (dudek234)
2009-04-14
A więc od początku. Wstałem dość wcześnie było koło 3.30 mała kawa i zacząłem przygotowywać sprzęt. Montowanie zestawów poszło całkiem sprawnie. Planowałem łowienie z gruntu tylko na kukurydzę niewielki haczyk nr 14 na dwa ziarenka lekka sprężynka i przypon o długości 20 cm. Obydwie wędki zmontowałem identycznie. Zanętę przygotowałem tez w domu ze względu na doświadczenia z poprzednich wypadów bazowałem tylko na namoczonym chlebie bułce tartej i odrobinie gotowej zanęty o smaku miodu tak do dodania zapachu. Ryby jeszcze o tej porze źle reagują na mocna zanętę. Wszystko gotowe można jechać.
Po 30 min jestem na stawie. Mgła otacza wszystko na stawie pustki, słychać tylko poranny śpiew ptaków delektuje się tym wszystkim czuje się wyśmienicie. Wybrałem miejsce do łowienia wyciąłem sprzęt i zaczynam się przygotowywać do łowienia. Zanęta już w koszykach kukurydza na haku i pierwsze rzuty. Zaraz po opadnięciu zestawu na dno pierwsze delikatne pociągnięcia sygnalizatora, ale widać że to tylko drobnica która nie może sobie poradzić z dwoma kukurydzami na haczyku. Na razie cisza.
Po około 30 min na jednym z zestawów sygnalizator pokazuje bardziej zdecydowane branie, zacinam i nic szkoda widać ze to był karpik. W momencie gdy nabieram zanętę do koszyka słyszę dźwięk patrzę na bombkę podchodzi zdecydowanym ruchem do góry podbiegam zacinam i … jest ten pierwszy tak długo wyczekiwany karp. Bez większych problemów holuję go do brzegu ma około 35 cm zdjęcie i wędruje powrotem w wodzie. Następna godzina minęła bez brań ten czas wykorzystałem na zrobienie kilku zdjęć wychodzące słonce i podnosząca się mgła odsłaniały widok miejscowości Hłomcza.
Robiąc kolejne zdjęcie usłyszałem dźwięk sygnalizatora kolejne branie podchodzę zacinam i znowu jest ale tym razem większy podciągam go pod brzeg widzę tak na oko ze ok 2 kg ale o dziwo dochodząc do niego z podbierakiem karp nagle wywraca się na bok i odpina się no cóż i tak by wrócił do wody ale nie zdążyłem zrobić zdjęcia może następnym razem dopisze mi szczęście. Dochodziła 3 godzina wędkowania złowiłem jeszcze 3 karpiki powyżej 30 cm a potem gdy słońce zaczęło mocniej operować brania całkowicie ustały. Dobry moment by wrócić do domu. Ucieszony z kontakty z rybami i z miłego spędzenia czasu zwinąłem sprzęt i udałem się do auta.
Wyjeżdżając znad stawu zagapiłem się i wjechałem w młakę auto zakopało się ani w przód ani w tył. Pomyślałem a miało być tak pięknie a tu zakopany po „uszy”. Pozostał tylko telefon do przyjaciela. Po wielkim trudzie udało się wydostać z młaki umoczony i wybłocony po czubek głowy wróciłem do domu. Mimo zmęczenia po walce z autem czułem się wspaniale i już nie mogę się doczekać następnej wyprawy.