Pierwsze jazie
Krzysztof Kloc (ryukon1975)
2012-02-10
Letni wieczór,po raz kolejny wracam z ryb. Wynik przeciętny,nie ma się czym chwalić.Miło spędziłem czas nad wodą,wypełniając go tym co kocham wędkowaniem.Więc jakiś plus jest. Za zakrętem kępa drzew,przechodząc spoglądam w ich cień.Siedzi tam starszy człowiek.Znam go z widzenia wielokrotnie spotkaliśmy się nad wodą. Nie jesteśmy jednak bliskimi znajomymi ot zawsze zwykłe grzecznościowe "Dzień dobry",ja młody nie mam śmiałości by powiedzieć więcej.On też mnie zauważa, nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć zagaduje "Jak ryba?". Zatrzymuje się i rozmawiamy chwilę. Ja jakiś leszczyk,kilka płoci,u niego w siatce dwa spore jazie.
Oczywiście zadałem podstawowe pytanie początkującego "Na co wzięły?". Dostałem wyczerpującą odpowiedź z instruktarzem przygotowania i demonstracja przynęty.Przynęta jak to u starszych wędkarzy prosta i skuteczna. Gotowana pszenica. Kończymy rozmowę idę dalej ,idę ale w głowie już układam plan. Muszę zdobyć pszenicę, nie jest to problem u większości sąsiadów jest jej na tony, mi potrzeba tylko trochę. Kilka kilogramów tak na tydzień nęcenia i na przynętę.
Następnego dnia już mam cały worek z 5 kg pszenicy z obietnicą że dostanę więcej jak będę potrzebował. Zgodnie z instrukcją odsypuje około 0,5 kg do garnka i mocze kilka godzin po czym gotuję. Gotuję do czasu aż ziarna zaczynają pękać.Odstawiam garnek na bok by całość ostudzić. Wieczorem nęcę tą porcją wybraną miejscówkę. Czynność tą powtarzam
przez dwa kolejne dni. Stwierdziłem, że trzydniowe nęcenie powinno przynieść skutek i nie ma sensu go przedłużać, czwartego dnia ruszam na jaziowe łowy.
Jako miejscówkę wybrałem zatoczkę o głębokości 2-2,5 m głębokości i bardzo leniwym uciągiem.Jakieś 5 m niżej jak stoję jest ten fajny dość duży dołek wcześniej około 1,5 m głębokości.Łowię na przystawkę ze spławikiem. Zarzucam tak że ciężarek leży na tym spadzie.Dzięki temu że jest tu bardzo mocna spowolnienie nurtu ni mam żadnych problemów technicznych. Przypony zrobiłem około 35 cm z hakami nr.8. Na hak zakładam 3-5 ziaren pszenicy,wybieram zgodnie z radami takie pęknięte ziarna z widocznym miąszem.Zarzucam trochę niżej jak planowane miejsce a wsteczny nurt układa idealnie mój zestaw.Znam tą miejscówkę łowiłem tu wcześniej wielokrotnie.Ułożyłem zestaw ,wędka na podpórkę a tu niespodziewanie pierwsze branie.Nie było mi dane długo czekać.Dwa przytopienia i odjeździk który zacinam. Rybka walczy zaciekle i nieustępliwie.Jednak nie jest kolosem i po kilku chwilach mam w ręce jazia 36 cm.Jest więc dobrze. Znaczy że moje nęcenie było prawidłowe a zanęta dobra ryba jest w łowisku.Podsypuję garstkę pszenicy i dalej do dzieła.Mija około piętnastu minut i znów spławik wykonuje ruchy wskazujące branie.Jak poprzednio,zacinam i szybki hol.Rybka jest mniejsza 32 cm,ale teraz nie rozmiar jest najważniejszy. Najważniejsze że odkryłem skuteczną zanętę i przynętę,dzięki czemu mogę w sposób świadomy łowić tu jazie. Jazie z którymi już spotkałem się wiosną,łowiłem je wtedy na czerwone robaki.Wtedy nie było to jednak łowienie świadome a raczej przypadkowe brania przy łowieniu wszystkiego i niczego. Z rozmyślań wyrywają mnie kolejne drgnienia spławiczka. Po kilku słabszych mocne przytopienie i ciecie. Tym razem ryba walczy o wiele zacieklej i dostarcza mi większych emocji.Znów zwyciężam tym razem jaź ma 39 cm.Kolejny zarzut i oczekiwanie. Tego dnia już się nie doczekałem brania.
Jednak dzięki wskazówkom i radom uprzejmego i chcącego pomóc początkującemu człowiekowi tak zaczęła się moja przygoda z jaziami. Przygoda która trwa do dziś i powtarza się okresowo każdej wiosny i jesieni.