Pierwsze tegoroczne spinningowanie
Wiesław Penczyński (wiechu1603)
2010-05-09
Wyjazd razem z kolegami o godzinie 4:00, a nad jeziorem "Leśnym" byliśmy około 4:40. Zajęcie stanowisk, rozłożenie sprzętu i pierwsze kopyto poszło do wody. Niestety ilość kapelonów nie pozwalała na swobodne prowadzenie przynęty ale miałem nadzieję że właśnie tam mogę liczyć na spotkanie ze szczupakiem lub okoniem. I przy tej nadziei biczowałem wodę dobre dwie godziny bez jakiegokolwiek podbicia. Przy tym straciłem dwie gumy na zaczepach, nawet plecionka nowo kupiona nie uratowała mnie przed tymi stratami. Ale nie zrażony postanowiłem pierwszy raz spróbować łowić na boczny trok. Zestaw zrobiony według rad które znalazłem na naszym portalu, na końcu mały twisterem i … poszło. Pierwsze rzuty to był trening, bo nie wiedziałem jak będzie wyglądało branie dlatego zacinałem wszystko co mi podpadło. Oczywiście nic nie brało tylko ciężarek haczył o dno, ale po pierwszej godzince miałem już małe doświadczenie i załapałem z czym to się je. Sukcesem można nazwać złowione dwa okonie które połakomiły się na mojego jaskrawo zielonego twistera.
Test z bocznym trokiem zaliczony więc teraz trzeba zabrać się za prawdziwe wędkowanie i poszukać naszego prawdziwego rywala. Długo chodziłem z pomostu na pomost, rzucając raz gumą, raz wobkiem, ale wszystko nie przynosiło oczekiwanego rezultatu. Oswajałem się z myślą że niestety dzisiaj żadnych rewelacji nie będzie. Koledzy którzy łowili także nie mieli powodów do zadowolenia więc padło hasło że pora chyba się zwijać do domu. Ustaliliśmy że łowimy jeszcze godzinkę i kończymy. A więc odwiedziłem jeszcze jeden pomost, trochę kiepsko z dojściem ale udało się jakoś nie skąpać. Około 15 metrów od pomostu leżało w wodzie powalone drzewo przez bobry w zeszłym roku. Pomyślałem sobie że to może być dobre miejsce, lecz bojąc się straty kolejnej przynęty łowiłem w bezpiecznej odległości od drzewa, ale nie miałem żadnego podbicia.
Ostatnie kilka rzutów postanowiłem zaryzykować i już przy pierwszym bliższym prowadzeniu przynęty obok drzewa poczułem lekkie skubnięcie. Pomyślałem że to pewnie okoń złapał za ogonek kopyta i rzuciłem ponowie. I prowadząc kopyto tuż nad zatopionym kawałkiem drzewa poczułem jakże długo oczekiwane przytrzymanie. Bez chwili zastanowienia zacięcie i … jest, żywy opór na drugim końcu wędki, czuję jak się szamoce i próbuje pozbyć się haka. Dość łatwo dał się wyprowadzić na czystą wodę i nie widząc jeszcze z kim walczę byłem pewny że to szczupak i nie taki mały. Chwila walki i ryba dała podprowadzić się bliżej, byłem pewny wygranej lecz nagle wyskok z wody i silny odjazd wprost w powalone drzewo. Jeszcze miałem nadzieję że jakoś wyplączę ją z tamtąd ale niestety nie dałem rady. Czując szczupaka jeszcze jak walczy w tych krzakach postanowiłem dłużej go nie męczyć i zerwałem zestaw mając nadzieję że się wyplącze. Szczęśliwie zestaw pękł przy samym początku przypony wolframowego, także jestem pewny że szczupak poradzi sobie z pozbyciem się przynęty z pyska. Wagę szczupaka mogę określić na około 2 – 2,5 kg, a długość na pewno na ponad 60 cm.
Ogólnie pierwszy wyjazd ze spinningiem uważam za udany i chociaż nie złowiłem upragnionego szczupaka to na brak emocji nie mogłem narzekać. W końcu ryba także musi mieć szanse na wygranie walki z wędkarzem i myślę że właśnie to sprawia że wędkarstwo mnie tak mocno pasjonuje.
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za przeczytanie mojego wpisu.
Wiechu.