Pierwsze wędzisko spinningowe
Aleksander Twardowski (Sith)
2017-10-15
Nieraz spotykamy się z pytaniem potencjalnego spinningisty (niekoniecznie młodego, bo i starszym wędkowanie uderza do głowy), jakie kupić wędzisko. Doświadczonym wędkarzom nie sprawia trudności żeby odpowiedzieć na przykład „MIKADO Inazuma”, albo DRAGON Mileniu”, wreszcie „KONGER World Champion”. Tylko skąd mamy wiedzieć co świta w głowie nowicjusza? Może nie stać go na wskazane przez nas wędzisko? Może nie ma sprecyzowanych pomysłów jakie rybki chce łowić? Może nie zdaje sobie sprawy, że najbliższe łowisko to Wisła lub Odra, a polecane przez kolegów wędzisko nie pasuje zupełnie do łowienia w wielkiej rzece?
Dla tego pomyślałem, że dobrze byłoby uświadomić wszystkim potencjalnym adeptom spinningu, że w pierwszym rzędzie należy przygotować sobie plan działania, a dopiero później pytać. Taki uproszczony plan sprowadza się do zadania sobie samemu zaledwie czterech podstawowych pytań:
1. Jakim budżetem dysponujemy?
2. Jakie mamy w najbliższej okolicy łowiska?
3. Jakie ryby chcemy łowić?
4. Jaka technika spinningu najbardziej nas ciekawi?
Ad. 1) Często nowicjusze pytają „jaką wędkę kupić” mając na myśli wędzisko, rozpocznę więc od definicji wędki „Wędka (spinningowa) – sprzęt służący do połowu ryb. Składa się z wędziska, do którego przymocowana jest (w spinningu za pośrednictwem kołowrotka) żyłka/plecionka, na której końcu znajduje się sztuczna przynęta uzbrojona w haczyk/kotwiczkę”. Zatem budżet musi być skalkulowany nie tylko na samo wędzisko, musi objąć kołowrotek, żyłkę/plecionkę, przynęty. Pomijam takie dodatkowe wyposażenie jak pudełko na przynęty, podbierak, torba/kamizelka/pas i całe mnóstwo innych drobiazgów, bez których na początek (dwa, trzy pierwsze wypady) można od biedy się obejść. Pomijam również zakup łódki, bo moim zdaniem do rozpoczęcia przygody ze spinningiem wystarczy brzeg. Trzeba więc zdać sobie sprawę, że:
- kołowrotek to wydatek rzędu minimum 100-500 zł;
- żyłka 10-30 zł, plecionka 50-400 zł;
- przynęty 5-100 zł za sztukę.
Nawet jeśli przyjąć średnie ceny, trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu 500-700 zł. Dodając to tego ceny średniej klasy wędziska, otrzymuje się sumę około 700-1000 zł. Biorąc pod uwagę, że na skutek zaczepów (pomijam źle zawiązane węzły) utrata przynęt jest nieunikniona, nie należy łudzić się, że wędkarstwo to tanie hobby.
Ad. 2) Nowicjusz zapewne chciałby łowić „wszędzie”. Na początku przygody ze spinningiem radziłbym nie jeździć setek kilometrów na upatrzone, polecane łowisko. Zatem pozostanie do dyspozycji najbliższy akwen, do którego można dotrzeć w stosunkowo krótkim czasie, osobiście określam go na maksimum godzinę jazdy samochodem, a to i tak około 100km. Szczęśliwi, którzy mieszkają nad rzeką, jeziorem, lub zbiornikiem zaporowym. Jeśli najbliższym akwenem jest duża rzeka, będzie potrzebny mocniejszy sprzęt, często droższy, jeśli niewielka, z niezbyt silnym nurtem, lub jezioro/zbiornik zaporowy, sprzęt może być nieco delikatniejszy, choć to wcale nie jest regułą, ponieważ zależy również od stosowanej odmiany spinningu i gatunku ryb jakie zamierza się łowić i jakie najczęściej występują w łowisku. Okazuje się, że uwarunkowanie łowiska może mieć również wpływ na budżet jakim musimy dysponować.
Ad. 3) Wiadomo, że nowicjusz najchętniej chciałby łowić „wszystko”, od okoni, poprzez pstrągi, szczupaki, sandacze, po bolenie, trocie i sumy. Tak dobrze nie ma. Nie spotkałem jeszcze sprzętu sumowego, którym można by komfortowo łowić okonie, choć nie jest to niemożliwe, z drugiej strony wyholowanie wymiarowego suma sprzętem typowo okoniowym, to wcale niemałe wyzwanie. Inny sprzęt będzie potrzebny do łowienia pstrągów w wąskich, wartkich strumieniach, a inny do łowienia troci, choć takim można już pogodzić połów szczupaków.
Ad. 4) Ostatnia sprawa to techniki spinningu, a jest ich kilkanaście, z których wymienię tylko pięć najczęściej stosowanych:
- tradycyjny spinning – zdecydowanie zalecany przeze mnie na początek – polegający na zarzucaniu przynęty i jej, najlepiej nieregularnym ściąganiu, choć nie jest to zasadą gdyż nadal dominuje teza, że przy połowie boleni należy przynętę prowadzić równomiernie, blisko powierzchni, w tempie torpedy;
- opad, w którym tonąca przynęta jest wiązana jak w tradycyjnym spinningu na końcu zestawy, ale jej ruch musi być tak animowany, żeby jej trasa obrazowała zęby piły;
- boczny trok, w którym na końcu linki głównej zawieszamy ciężarek, przeważnie wleczony po dnie, a przynęta jest zawieszona wyżej na przyponie, co umożliwia prowadzenie jej w poziomie nad dywanem dennej roślinności;
- drop shot, który różni się od bocznego troka tym, że przynęta jest przytwierdzona bezpośrednio do linki głównej, powyżej ciężarka wiązanego jak w bocznym troku;
- casting, do którego używa się specjalnych wędzisk z kołowrotkami o ruchomej szpuli, tzw multiplikatorami, choć tę technikę można również stosować z użyciem zwykłego zestawu spinningowego, ale moim skromnym zdaniem jest to lizanie lizaka przez papierek.
Teraz gdy określi się własne preferencje można przejść do konkretów rozpatrując, które wędzisko kupimy jak pierwsze. Moim zdaniem, na początek powinno zaczynać się do tradycyjnego spinningu i wędziska, które umożliwi jak najbardziej uniwersalne zastosowanie, przy czym – mając na uwadze rozważania zawarte w punkcie 2 i 3 – trzeba sobie zdawać sprawę, że wędziska uniwersalne, to mit, a często chwyt marketingowy którym posługują się dystrybutorzy. Niestety większość początkujących, to „wszędzie, wszystko łowiący” - nazwę ich dla uproszczenia „WWŁ”. Otóż i dla „WWŁ” znajdzie się coś w szerokiej gamie wędzisk oferowanych na naszym rynku wędkarskim. Po pierwsze, powinno to być wędzisko mieszczące się w granicach cenowych od 100 do 250 zł, lub od 250 do 500 zł. Czemu? To proste, jeśli „WWŁ” kupi wędzisko niewiele przekraczające 100 zł, gdyby spinning okazał się tylko „słomianym ogniem”, wydatek taki nie będzie nadmiernie bolesny gdy zakup trafi do piwnicy lub garażu jako „zbędnik”. Jeśli „WWŁ” kupi wędzisko bliższe górnej, określonej przeze mnie granicy, to w przypadku zniechęcenia nie będzie trudności z jego sprzedaniem, choć trzeba się liczyć ze stratą od 30 do 50% jego pierwotnej wartości. Natomiast „wciągnięty” „WWŁ” będzie mógł takim wędziskiem nadal wędkować przypisując je odpowiednim rybom i łowisku, a jednocześnie doposażając się w dodatkowe wędziska specjalistyczne.
Według mnie takie wędzisko dla „WWŁ” powinno cechować się następującymi parametrami użytkowymi:
- długość nie powinna przekraczać 240 cm aby można było nim łowić zarówno z brzegu, jak i z łódki (pomijam ekstremalne warunki spinningu na wąziutkich siurkach i z brzegu morza);
- powinno to być wędzisko dwuskładowe, co ułatwi przechowywanie, transport i poruszanie się wzdłuż zarośniętych brzegów;
- ciężar powinien oscylować w okolicach 150 g, a nawet lepiej poniżej gdyż do takiego będzie stosunkowo łatwo dobrać niezbyt drogi kołowrotek, który wraz z wędziskiem stworzy zestaw nie powodujący szybkiego zmęczenia niewprawnego ramienia, a wyniku tego zniechęcenia;
- akcja med-fast umożliwi pewne zacięcie biorącej ryby, a jednocześnie ugięcie podczas holu wybaczy błędy jakich nie uniknie początkujący;
- ciężar wyrzutu oscylujący pomiędzy 2-ma a 20-ma gramami, co pozwoli używać przynęt i wyholować bez problemów zarówno okonia, jak i szczupaka.
Spodziewam się zarzutu, że trudno o takie wędziska i muszę się z tym zgodzić, ale biorąc pod uwagę, że dystrybutorzy opisując wędziska stosują zawsze „margines błędu” i wędzisko przeznaczone do przynęt 3-15g, z powodzeniem obsłuży przynęty o 20-30% lżejsze i cięższe niż to sugerują namalowane na nim parametry.
Przechodząc do konkretów, wyżej określone warunki spełnia co najmniej kilka wędzisk dostępnych na naszym rynku.
Z grupy wędzisk 100-250 zł:
- JAXON Ferox Ultra spin dł. 240 cm, c.w. 5-20 g, ciężar 161 g, cena około 110.- zł;
- KONGER Dynamix Spin L dł. 240 cm, c.w. 5-20 g, ciężar 129 g, cena około 150.- zł;
- SHIMANO Ctana DX L dł. 240 cm, c.w. 3-14 g, ciężar 143 g, cena około 170.- zł;
- SHIMANO Aernos dł. 240 cm, c.w. 3-15 g, ciężar 113 g, cena około 250.- zł.
Z grupy wędzisk 250-500 zł:
- JAXON Impress Spin GTX dł. 240 cm, c.w. 5-20 g, ciężar 134 g, cena około 300.- zł;
- KONGER World Champion II Dancer dł. 240 cm, c.w. 3-14 g, ciężar 123 g, cena około 450.- zł;
- KONGER World Champion II Impuls dł. 240 cm, c.w. 5-18 g, ciężar 125 g, cena około 490.- zł;
- DRAGON Nano Lite XT80C dł. 245 cm, c.w. 3-14 g, ciężar 94 g, cena około 500.- zł.
W przytoczonym zestawieniu, na szczególną uwagę zasługują, z grupy tańszych SHIMANO Catana, a z droższych DRAGON Nano. Gdyby jakiś genialny konstruktor był w stanie opracować wędzisko uniwersalne, to te dwa zasługiwałyby na miano Neandertalczyków w tej grupie wędzisk.
Wybierając wędzisko z wymienionych i dobierając do zestawu odpowiedni kołowrotek, „WWŁ” może być pewien, że nie przyniosą mu zawodu, posłużą długo i na pewno zachęcą do dalszego rozwijania arsenału o lżejsze wędziska wzdręgowo-okoniowe i cięższe szczupakowo-trociowe.
Jeśli moje spostrzeżenia komuś się przydadzą w podjęciu decyzji, jeśli „wszędzie, wszystko łowiący” po doświadczeniu z tymi wędziskami postanowi rozwijać się, specjalizować w łowieniu konkretnego gatunku ryb, wypróbować innych technik, mam nadzieję na zasługę w Niebie, bo przecież tam na wierchuszce też są rybacy...