Pierwszy dzień wakacji i dłuższa nocna zasiadka!
Edward Krzyżowski (edzywiec)
2010-11-12
Kilka telefonów które wykonałem w czwartek zaowocowało tym że jestem umówiony z kolegami na pierwszą dłuższa nocną zasiadkę w tym roku. Wypad jest planowany w dniach 25/26/27 czerwca czyli 2 kolejne po sobie nocki na jezioro żywieckie. Wczesne popołudnie piątek, spotykamy się w umówionym wcześniej miejscu tj. pod Kawiarnią na kotwicowisku naszych łodzi. Pogoda ok. pada od czasu do czasu przelotna lekka mżawka, wiatr jest południowo zachodni marszczy trochę lustro jeziora. Wypakowywujemu swoje 'ca pary'do dwu łodzi i chwila rozmowy gdzie płyniemy dzisiaj gdyż dno akwenu po' wielkiej wodzie' jest mocno zmienione. Decyzja zapada na 'upady' pod drzewo. Po około 30 min luźnego wiosłowania jesteśmy na miejscu i zaczynamy sondować dno przyrządem (sznurek z 1kg ciężarkiem). Jest fatalnie rzeki zabrały z gór masę wszelkiego 'badziewia' dno przypomina raczej rumowisko wszędzie pełno drzew, korzeni, patyków, chrustu i nie wiadomo czego tam jeszcze, będą straty w sprzęcie i to spore no ale trudno. W końcu udaje nam się wydzielić mały pas, który wydaje się być w miarę czysty a co będzie to się szybko okaże. Markery w wodzie a więc najwyższy czas zacząć zanęcać jeszcze chwila i łodzie są zakotwiczone wyciągamy sprzęt z pokrowców, rozkładamy wędki zanęta do koszyczków, przynęta na haczyki i do wody. W wyprawie bierze nas udział trzech tzn. ja Ed, Witek (Kwicoł) oraz Piotrek (Picka) jest godzina 19 wszystko gotowe wypełniamy rejestry połowów i jesteśmy pełni nadziei, nastawieni na brania ryb. Czas mija nam szybko deszczyk przestał siąpić ale za to wiatr przybrał na sile zaczyna być ciemno mija 3 gadzina wędkowania a my jesteśmy bez dotknięcia ale ryba zaczyna się spławiać. 22.30 pierwsze branie Picka zacina krótki hol i w podbieraku ląduje szykowna płoć 32cm jest nadzieja że ryba weszła! Mijają kolejne minuty robi się chłodno trzeba nałoży na siebie coś cieplejszego z garderoby oraz wypić kilka łyków herbaty i czekamy dalej. 23 branie na kiju u Kwicoła energiczne zacięcie i zaczyna sie jazda kołowrotek pięknie gra muzykę która jest dla wędkarza niczym muza Chopina dla pianisty, pierwsza wymiana zdań między mną a Kwicołem karp nie puść go w krzaki chwila ciszy ryba jest w zawadzie no trudno ale godna ryba była na kiju. Godzina 1 w nocy ja mam złowione 2 leszcze takie gdzieś 45-50cm jest dobrze ciągle coś się dzieje sygnalizatory ciągle podskakują na wędkach a o to przecież w końcu chodziło. 3 w nocy Kwicoł zacina ponownie coś grubego historia zaczyna się powtarzać kołowrotek gra a ryba jedzie dalej, hamulec trochę bardziej dokręcony przez Kwicoła dał efekt rybka zaczyna odbijać jeszcze kilkanaście minut błogiej sercu zabawy i karp ląduje w podbieraku. Piękny żółtawy wygrzbiecony golec 53cm ładna sztuka. Nadchodzi brzask zaczyna świtać przyroda zaczyna budzić się do życia, podnosi się lekka mgiełka znad lustra wody ptaki zaczynają swoje trele a ryby intensywniej żerować mamy branie za braniem leszczy ale trafi się również karpik, płoć, wzdręga, jaź. Dochodzi godzina 7.50 czas na decyzje spływamy jeszcze reszta zanęty do wody na łowisku przegląd rybostanu w siatkach wybieramy kilka dorodnych sztuk do domu a reszta na wolność do wody. Po kilkunastu minutach meldujemy się na brzegu wymiana zdań przegłąd rejestrów co udało nam się złowić i bilans jest niczego sobie ja złowiłem 7 leszczy, 1 karpia, 6 płoci, Kwicoł na koncie ma 2 karpie, 6 leszczy a Picka 5 leszczy, 7 płoci, 2 wzdręgi oraz 1 jazia. Decyzja o 17 po południu w tym samym miejscu a teraz do domu bo trzeba jeszcze rybki sprawić, poranna toaleta i kilka godzin upragnionego snu by móc zaliczyć kolejną nockę!