Pierwszy spinning w Dolinie Cybiny

/ 8 komentarzy / 9 zdjęć


Pierwszy październikowy spinning w Dolinie Cybiny
W końcu udało mi się doprowadzić do wyjazdu na wymarzony spinning na łowisko Dolina Cybiny. Jest to już trzeci pobyt nad tą wodą. Pierwsze były zawody spławikowe, następnie pojechaliśmy z małżonkę na wycieczkę, i tera w końcu z Kolegą Wiesławem ze spinningiem. Jedziemy z dwóch różnych kierunków. Ja ze Swarzędza i w 15 minut jestem na umówionym skrzyżowanie, a Kolego przez most Lecha jedzie ponad 1,5 godziny. W związku z zaistniałą sytuacją komunikacyjną po konsultacji z Wiesławem stojącym w gigantycznym korku , będąc na tzw. nasłuchu jadę nad wodę. Po zjechaniu z ulicy Torfowej parkuję na oszronionej polanie. Jest 8.45 i myliłem się, że będę pierwszy. W kilku miejscach notuję wędkarzy z żywcówkami, którzy prawdopodobnie obstawili co ciekawsze miejsca. Spokojnie po wypiciu szklaneczki herbaty z termosu rozkładam swój misternie przygotowane sprzęt. To łowisko i silne zakrzaczenia powinno preferować taką metodę jak drop shot, a na otwartą wodę standardowy spinning. Tak więc szykuję pierwsze zestawy. Pierwsze też kroki kieruję na lewo w rejon miejsca , gdzie wędkowałem na zawodach . Z lewej strony kusi mnie piękne wypłycenie po krzakami a odrobinę w prawo głęboczek do 4m. Warto spróbować takie miejsce. Chociaż jest ono prawdopodobnie najczęściej, ale jednocześnie niepoważnie traktowane. Kilka rzutów i idziemy dalej. Wiedzą o tym niektórzy wędkarze, ale co najważniejsze, wiedzą też o tym szczupaki. Tą teorię przedstawię w późniejszej relacji. Zanim się zakręciłem na polanie i sprawdziłem dwie miejscówki przyjechał Wiesław. Krótka wymiana zdań i uprzejmości, ustalamy kierunek działania. Ja idę po miejscówkach w prawo, natomiast Kolega się wypakowuje i postanawia sprawdzić miejsce, które niedawno opuściłem. Nie minęło pięć minut jak słyszę zgłoszenie, mam szczupaka, mam szczupaka.
O nie, mam już jednego Kolegę Ryszarda, który łapie ryby za pierwszymi rzutami i drugiego nie ścierpię. Tak się nie postępuje. Zostawiam swój sprzęt, aparat do ręki i biegnę do szczęśliwca. Okazuje się, że szczupaczek 53cm, ładnie ubarwiony i solidnie wypasiony, pokusił się na przepiękną wiróweczkę, amatorskiej roboty. Oryginalnej konstrukcji żółte skrzydełko z czarnym paskiem na jednej krawędzi, mały korpus z dwoma dużymi czerwonymi koralikami po obu stronach korpusu i czerwonym chwościckiem w postaci kilku pasków czerwonej włóczki okazał się niezwykle skuteczny. Szkoda tylko, że Kolega go później stracił na podwodnym karczu. :Przeżywał to mocno. Na następną miejscówkę wybrałem zarośniętą zatoczkę, częściowo odcięto od głównego rozlewiska pojedynczymi karczami. Pierwsze rzuty i macanie drop shotem są nieskuteczne. Biorę drugi kij i próbuję 8cm srebrnym z dużą ilością brokatu ripperem. Drugi rzut i łagodne przytrzymanie na wysokości trzech, wystających na jakieś dwadzieścia centymetrów nad powierzchnię wody pni krzewu. A niech to zaczep. Jednak kolejne podniesienie zestawu i czuję rybę. Teraz dopiero zacinam. Dwa szarpnięcia na stosunkowo płytkiej wodzie i ryba schodzi z haka. Na pożegnanie rybi jeszcze coś w rodzaju młynka ukazując połowę swojego korpusu i jakby machnięcie ogonem płetwą ogonową na pożegnanie. A przecież nie tak dawno sobie obiecałem, że każde nienaturalne zatrzymanie będę zacinał i co? Słonko pokazało się na dobre i zaczyna całkiem nieźle przygrzewać jednak próba zdjęcia polaru ukazuje, że to już jesień. Mimo wszystko chłodne powietrze i wilgoć ciągnie „po rajstopach” więc tylko rozpinam bluzę i wędkujemy dalej. Ruszamy spinningując i zarazem miło gawędząc i wspominając stare dobre czasy, wzdłuż północnego brzegu rozlewiska. Dojścia są dość ciężkie z powodu piaszczystej skarpy, a wszędobylskie chaszcze uczą nas pokory. Jak nie trafi się na przytopioną gałąź niedaleko krzaka, to na pewno znajdzie się jakiś korzeń przy dnie. Pierwsze śliwki robaczywi, więc frycowe za poznawanie łowiska trzeba zapłacić zrywając trochę gum. Dopiero później wpadłem na pomysł, że można przecież wykorzystać pełną gamę starych wahadłówek, które jak się dokładnie przyjrzeć mają rewelacyjną pracę, której niekiedy nie jedna guma jest w stanie oddać. Ale to następnym razem. Nawet się nie obejrzeliśmy jak jest 12.00. Rezygnujemy z próby odjechanie na wschodni skraj rozlewiska i postanawiamy wracać spinningując do postawy wyjściowej. Zatrzymujemy się w miniętej wcześniej do szerokiej i wolnej od krzaków zatoce. Staję na stanowisku, które Kolega zajmował jakieś pół godzinki wcześniej. Kilka rzutów pod krzaczek ciekawie położony pośrodku i znowu przytrzymanie. Sprawdzam rippera i jest ładnie przycięty w dwóch miejscach. Panowie, mówię sobie tam coś stoi. Nie dostał hakiem, więc może się jeszcze skusi. Staram się maksymalnie schować za wysoką roślinnością oddaję prawie identyczny rzut i strzał, siedzi!!! Po w miarę spokojnym lądowaniu, mierzymy zdobycz i robimy parę fotek. Dobre 1,2-1,4 kg i 57cm długości prezentuję się całkiem okazale. Tutaj kolejny wniosek. Podczas spinningu nie ma się co spieszyć. Warto czasami na ciekawym miejscu poświęcić trochę więcej czasu, stosując różne techniki, czy też różne przynęty. Ponadto przy tak czystej wodzie należy wykorzystać warunki maskujące terenu. To się po prostu opłaca, ryba swoje widzi. Po sprawdzeniu kilku kolejnych stanowisk jeszcze w jednym miejscu zapinam dosłownie metr od krzaków szczupaczka około 45cm. Wspominam o tym dlatego, że ryby, aczkolwiek może kapryśnie, to atakowały przynętę bardzo miękko ale zarazem połykały głęboko. Ołowiana główka przynęty 8-10cm ledwo wystawała w obu przypadkach z pyska i za każdym razem trzeba było używać rozwieracza do usunięcia przynęty z pyska. Lubię takie wyprawy, sprawiają one wiele satysfakcji a jeszcze na dodatek to wszystko niecałe dwadzieścia minut drogi samochodem od domu. Będziemy to piękne miejsce, kiedyś nazwaną przeze mnie „Krainą dinozaurów” odwiedzać częściej. Wiele jeszcze na tej wodzie musimy się nauczyć.

 


4.5
Oceń
(40 głosów)

 

Pierwszy spinning w Dolinie Cybiny - opinie i komentarze

pstrag222pstrag222
0
Swietne opowiadanko , piekne poznałes łowisko bardzo Ci zazdroszcze ,
za wpis ***** i pzdr. pstrag222
(2011-10-22 19:58)
troctroc
0
Kol. Marek- niedługo odrobię zaległości, te szczupaki tam czekają.....*****.
(2011-10-23 17:37)
dendrobenadendrobena
0
Gratulacje bez cienia zazdraści. Ja sobie złowie innym razem. Za opis 5. Pozdrawiam. (2011-10-23 18:32)
wiekla42wiekla42
0
Ale to już było. A może w przyszłym tygodniu? Oczywiście *****. Pozdrawiam.
(2011-10-23 19:26)
wiechu1603wiechu1603
0

Witam.

Wyprawa opisana doskonale, do tego piekne rybki dlatego pod artykułem zostawiam maxa czyli piatkę.

Jeżeli koledzy planowali by wyjazd nad "Doline Cybiny" ze spinningiem i potrzebowali jeszcze jednego kompana to polecam moją osobę. Dajcie tylko znać trochę wcześniej i jeśli tylko będę mugł (praca na 3 zmiany trochę ogranicza czas ) po towarzyszę wam i oprowadzę po tym uroczym łowisku. Dojeżdżam rowerem, z domu mam jakieś 10 minut drogi nad wodę.

Proszę tylko o info na bolg lub pod numer 695 615 037.

PS. Ostatnio bywałem na "torfach" 2-3 razy w tygodniu i największego udało mi się złowić 55 cm, za to brań szczupaków takich do 40 cm jest dość dużo więc na nudę nie można nażekać.

Pozdrawiam i czekam na wspólny wypad.

(2011-10-23 22:26)
camelotcamelot
0
***** Fajne opowiadanie. Aż korci by tam pojechać !     Pozdrawiam serdecznie ! (2011-10-23 23:34)
FreddieFreddie
0
fajny opis , i szczupaczki tez calkiem calkiem. *****
(2011-10-24 10:38)
marek-debickimarek-debicki
0
Czasami jakiś figlarny żuczek zjada tekst z wpisu pozostawiając tylko temat i komentarze. Dobrze, że zawsze pozostaje kopia, dzięki której można artykuł odnowić, co niniejszym czynię. (2011-10-31 20:38)

skomentuj ten artykuł