Pierwszy szczupak na żywca - skromny rekordzik
Bartek Nowicki (cienki002)
2012-05-07
Staram się pójść spać jak najwcześniej. Udało się ok 22.00 leżę wygodnie rozmyślając o jutrzejszym wyjeździe- wszystko mam? Zanętę kupiłem robaczki też, kukurydza jest. Teraz tylko nastawić budzik i można zasypiać. Po krótkim namyśle ustawiłem go na 3:50-chyba najlepsza pora, akurat będzie się przejaśniać- pomyślałem. Teraz tylko jak najszybciej zasnąć..
W nocy przebudziłem się chyba 2 razy(zawsze tak mam kiedy wiem, że jadę na ryby) sprawdzałem, która godzina, kładłem się i starałem zasnąć, aby czas leciał szybciej. Nareszcie! 3:50 teraz tylko poranna toaleta, ubranie się i można pędzić nad wodę. Przed wyjściem zerknąłem na zegarek- 4:06, jest nieźle, nad wodą będę za ok. 15 min. Rzeczy już spakowane wrzucone na skuterek(gdyby nie on to nie wiem jak bym jeździł na ryby ;) tata tez lubi wędkować, ale dla niego wstanie wcześniej niż ok.6 jest niewyobrażalne- z drugiej strony go rozumiem, gdyż w tygodniu zawsze wstaje przed 6 do pracy..)
No ale przejdźmy do konkretów. Tak jak przewidywałem na miejscu jestem 15 min. później- łowisko to rzeka Rządza w Załubicach(jeszcze nigdy mnie nie zawiodła). Rozkładam wędkę, podpórki, ustawiam dogodnie krzesełko i zaczynam rozrabiać zanętę. W wiadrze ląduje Dragon Elite Płoć Czerwona 1kg do tego Konopie Prażone(na oko), Epiceine(też na oko; ), trochę pszenicy Trapera i Pół puszki kukurydzy konserwowej. Do całości dodałem ok 1l ziemi z kretowiska. W między czasie udało się złowić 3 uklejki, więc jedną założyłem na żywca.
Ledwo zdążyłem wrzucić zanętę w łowisko, kiedy zobaczyłem i usłyszałem zbliżającą się burzę. Pomyślałem, że jeżeli będę zmuszony do powrotu, to będę cały dzień chodził jak na szpilkach, zobaczymy co czas pokaże.. Już zaraz po wrzuceniu zanęty, na haczyku melduje się pierwsza płotka. Przeciętny wymiar jak na to łowisko między 15 a 20 cm. Po niej jeszcze kilka podobnych rozmiarów.
Przyszedł czas na zmianę żywca, tylko teraz trzeba go złowić.. Nie będzie to łatwe, gdyż tam jest łatwiej o 'okazy' ponad 15 cm niż o mniejsze. Po jakimś czasie się udało. Zakładam ją na kotwiczkę i wrzucam do wody. Obok mnie starszy, miły pan wyciąga ładnego, grubego 37-mio cm lina. Ja dalej łowię płotki.
W pewnym momencie w miejscu gdzie nęciłem, drobnica uciekła w popłochu. O! w końcu szczupak się pokazał. To dobrze jest nadzieja, że może weźmie. Wstałem na chwilę żeby porozmawiać z dziadkiem, a gdy wracałem na miejsce przez głowę przeszła mi, nawet nie wiem dlaczego, pewna myśl. Pomyślałem wtedy, że 'Warto być nad wodą jak najczęściej i cały czas próbować, bo nie znamy dnia ani godziny kiedy trafi nam się nasza rekordowa ryba'- pewnie coś w tym jest.
Usiadłem, żeby przerzucić zestaw spławikowy. Dokładnie w tym samym momencie kiedy spławik wpadał do wody, ponad taflę wyskoczył nieduży ok.35 cm szczupaczek. Spojrzałem na żywca, a on jakby na zawołanie zaczął płynąć w tamtą stronę! Pomyślałem, że wyjmę na chwilę spławik żeby zrobić mu miejsce. Po chwili bobka z żywcem zaczęła uciekać w stronę środka rzeki!!! Dobra, teraz mam czas na odłożenie spławikówki w bezpieczne miejsce, żeby nie przeszkadzała.
Wziąłem do ręki żywcówkę i zwolniłem kabłąk kołowrotka. Spławika nie widzę- to dobrze przynajmniej wiem, że to nie jakiś maluch. Czuje, że serce bije mi coraz mocniej i wcale nie zamierza zwolnić, ryba ucieka z żywcem coraz dalej i dalej, z kołowrotka wysuwają się kolejne centymetry żyłki, a ja czekam na właściwy moment! STANĄŁ, teraz chwila prawdy, oby się uadło.
Zdecydowane zacięcie i radość na twarzy! SIEDZI! Narazie nie wiem jak jest duży, wiem tylko, że nie jest mały. Wędka ładnie się wygięła - TO LUBIĘ! Wędkarz obok mnie zauważył..
-Masz coś?
-Tak, szczupaka!
-Duży?
-Niemały ; )
Przyszedł popatrzeć i stwierdził, że pomoże mi go podebrać.
NO NIE! Poszedł w wodorosty,( których jest tam z resztą niemało..) Delikatnie staram się uwolnić rybę z zaczepu lekkimi ruchami wędką, Ufff, udało się.. Całe szczęście.
Już jest blisko brzegu, lecz w dalszym ciągu nie odpuszcza co chwila robi kolejne odjazdy, lecz nie są one już tak silne. Po chwili wyłożył się na wodę i spokojnie wprowadziłem go do podbieraka trzymanego przez 'sąsiada'.
-Ładny- powiedział
-Nawet bardzo- odparłem- Pierwszy mój taki!- co jeszcze bardziej nasiliło moje szczęście.
Podziękowałem mu za pomoc w podbieraniu ryby i delikatnie uwolniłem ją z kotwicy. Teraz trzeba ją zmierzyć. Miarka pokazała 61 cm. Waga nie jest dokładna, więc nie ważyłem, ale podejrzewam, że miał ok 1,5kg.
A jednak! Moje wcześniejsze rozważania nie były tylko jakąś bezsensowną, przelotną myślą, która nie znajduje potwierdzenia w codzienności. Zastanawia mnie tylko zbieg okoliczności kiedy to do głowy przychodzi mi coś podobnego, a za godzinę się to potwierdza ; ) Z tą myślą będę jeździł teraz na każde wędkowanie i liczę tylko, że moja ulubiona rzeczka obdarzy mnie nie jedną, jeszcze większą rybą, a wiem że są w niej takie!
Pozdrawiam i życzę jak najwięcej emocji dostarczonych holem swoich nowych rekordów,
Bartek.