Planetarny wehikuł czasu - zdjęcia, foto - 3 zdjęć
Nadszedł kolejny weekend - plany jak zwykle- RYBY !!!lecz niestety nie wypaliło ,ani w piątkowy wieczór, a i też w sobotę, gdzie liczyłem na popołudnie, lecz ze względu na samopoczucie wolałem nie ryzykować w taki upał,niestety alergik i astmatyk z problemami kardiologicznymi ma o tej porze roku prze,,,,,
I może tak właśnie miało być że koniec końców na łowy udałem się z Hajnelem w niedzielne popołudnie.
Celem były planety czyli stawik obok Planetarium Śląskiego,na miejscu jesteśmy około 19-tej...Na początek garstka zanęty pod nenufary i ro zakładam kijaszki-spławiczek i gruntóweczka,Hainel na sportowo jeden spławiczek.
Brania zaczęłty się po kilkunastu minutach niestety same karasie srebrzyste (linek nie dał się sprowokować) no ale i tak jest niezle..Zabawa przednia ! Biorą sztuki ok 20-30 cm na kuku i czerwonego...Słoneczko schowało się za drzewa,branka wzmogły na sile i to pod względem ilości jak i "mocy"czyli ful wypas !!! MAM BRANIE! zacinam,i z za głowy słyszę "i jak tam ryby" (nie zaciąłem)...charakterystyczny głos ,jedyny w swoim rodzaju z delikatnym podkrelśeniem R.TO mógł być tylko Józek ,mój towarzysz wypraw z przed 30-lat.nie wierzyłem w to ale odwróciłem głowę i Józiol w pełnej krasie stał za mną z bananem na gębie bo to właśnie tam ze mną zdobywał pierwsze wędkarskie szlify trzydzieści lat temu ,po chwili moja spławikówka spoczęła w jego dłoni i jak za starych czasów zapomnieliśmy o wszystkich doczesnych problemach wspominając dawne czasy jak to np,zawody kto kogo pierwszy zrzuci z tratwy do wody albo kto komu celniej kopnie w przednie koło na rowerze (bardzo widowiskowy sport) i tak oto nastał zmrok...Józek pognał do domu a my z Hajnelem mając jeszcze sporo czasu do busa postanowiliśmy go wykorzystać na maxa...zaliczylśmy jeszcze po kilka sztuk gdy nagle za nami coś chrząknęło- ja znając Józka i jego żarty miałem zamiar przywalić czymkolwiek się da do tyłu będąc pewien że to jego sprawka ale po spojrzeniu w tył zrobiło mi się jakby ciepło ,nieswojo i niepewnie widząc dwie dorordne lochy z młodymi,na sczęście dziczki co prawda dając do zrozumienia kto tu rządzi odpuściły i chrumkając spokojnie odeszły.Tak oto moim zdaniem całkiem przyjemnie minęła mi niedziela a spotkanie kolegi po tylu latach było jak wisieńka na torcie no i przygoda z Dziczkami też pewnie będzie niezapomniana.
Autor tekstu: Ryszard Troncik
Dos equis xx | |
---|---|
"wehikół" wystarczy przeczytać tytuł aby ocenić. (2015-06-15 22:17) | |
rysiek38 | |
A ty Wędkarz czy nawiedzony polonista ,albo raczej cos na wzór kwa kwa rakwa czyli niewydarzony egzemplarz gatunku ludzkiego,Dzięki za jedynkę -dychę dodało :-) (2015-06-15 22:30) | |
kostekmar | |
Tylko te dwa ortografy kolą w oczy, że aż dynia boli !!! A tak to całkiem, całkiem ten krotki opis przygody wędkarskiej!!! (2015-06-16 09:20) | |
rysiek38 | |
Tu muszę uderzyć się w pierś ,na początku był jeden błąd (po uwadze kolegi) czyli jak ja to nazywam poje...e u ale na to nie wpadłem więc zmieniłem "h" i o dziwo nie podkreśliło na czerwono więc edytowałem wychodząc na durnia :-) ale bardziej cieszy mnie fakt że świńki obeszły się z nami bezkonfliktowo (2015-06-16 21:02) | |
Piotr 100574 | |
a ja ci dam ***** (2015-06-28 12:22) | |