Zaloguj się do konta

Płocie z Zanęta Browning

Witajcie!

Po kolejnym losowaniu nagród, dla posiadaczy konta VIP w moje ręce trafiła zanęta Browning. Po kilku dniach oczekiwania, rzuciłem się na listonosza, niczym pies bez kagańca, kiedy ten oznajmił, że ma paczkę dla Pana Tomasza. Rozerwałem pakunek i od razu zrobiłem kilka dziur w torbie z zanętą. Ciekawy, słodkawy, bardzo intensywny zapach od razu rozszedł się po pokoju.
Postanowiłem, że najbliższe 3 dni spędzę w poszukiwaniu płoci, na pobliskim jeziorze.


Pierwszego dnia, w okolicach godziny 15:00 ruszyłem nad wodę. W wędkarskim futerale, trzymałem dwa, stare wędziska, które pamiętają jeszcze czasy mojego dzieciństwa. Mimo to nadal kijki spisują się świetnie, a sentyment do nich często podpowiada mi, żeby to właśnie je zabrać nad wodę. Pod jedną z nich podpięty był malutki młynek Dragon Quattro, a pod drugą, kołowrotek ze znacznie większą szpula – York Trend 4000 – który wcześniej dostałem, w losowaniu nagród Vip. Mimo, że mam go dopiero od kilku miesięcy, to przeszedł już niejedno. Jestem nad wodą około 25 dni w miesiącu i zazwyczaj miałem go ze sobą. Przeszedł już dłuższe kąpiele oraz mocniejsze hole, podczas polowania na wzdręgi, których złowiłem tak wiele.
Plan był prosty. Ruszam w wybrane wcześniej miejsce, gruntuje zestawy, wstępnie nęcę, a kolejne dwa poranki spędzam na łodzi.


Ustawiłem łódź bokiem do trzcin i zacząłem gruntowanie. Moje łowisko miało około 4,5 metrów. Delikatny spad dna od mojej łodzi, w kierunku otwartej wody, kończył się szerokim blatem. To właśnie tam zamierzałem łowić. Jedno wędzisko wyposażyłem w cięższy zestaw. Trzygramowy spławik, hak numer 6, a cały zestaw położyłem na dnie. Na drugim kijku zawisł 2,5 gramowy spławik, hak nr 10, a grunt ustawiłem około 80 cm nad dnem. Woda jest już nieco chłodniejsza i szczególnie o poranku, płocie trzymają się jeszcze dna. Po kilku godzinach nad wodą miałem stwierdzić, czy brań jest więcej przy dnie, czy w toni i skorygować zestawy.


Pierwszy dzień minął bardzo szybko i w zasadzie bezczynnie. Udało się złowić zaledwie kilkanaście niewielkich płoci, a na zakończenie dnia, moją delikatną wędkę, wygiął fajny garbusek, który skusił się na kukurydzę. Tym miłym incydentem zakończyłem wędkowanie. Posłałem jeszcze do wody gotowany pęczak, nasączony wanilią i dwie puszki konserwowej kukurydzy.


Drugiego dnia byłem na wodzie już około godziny 6 rano. Bardzo zimno, bo tylko 4 stopnie Celsjusza i potężna mgła. Po wyspie, którą doskonale zazwyczaj widać z brzegu, nie było śladu. Dotarłem na miejsce, lekko zanęciłem i posłałem zestawy do wody.
Brań była masa. Płoteczki niewielkich i średnich rozmiarów rzucały się na moją kukurydzę. Skończyłem łowić około godziny 9:30 z przyzwoitym wynikiem. Mimo, że bez potworów, zabawa była wyśmienita. Masa brań, masa zabawy i przepiękna pogoda. Tym razem odpływając zanęciłem znacznie grubiej.


Trzeci dzień to dokładne odwzorowanie drugiego. Zimny i bardzo mglisty poranek. Brania jednak były już nieco inne. Było ich nieco mniej, ale ryby widocznie większe. Malutkie płoteczki pojawiały się bardzo rzadko, a ich miejsce zajmowały przyjemne już płocie. Na łowisku pojawiły się również już pierwsze leszczyki.


Kiedy tylko słońce rozgoniło mgłę, brania zmieniły się całkowicie. Grubsze płocie odpłynęły gdzieś w toni, a na łowisku zostały już tylko krapiki i mniejsze płoteczki. Płocie, jako silne ryby dawały bardzo dużo frajdy podczas holi, jednak szybsze bicie serca zapewniła zupełnie inna ryba.


Zestaw z dwiema dużymi kukurydzami, położony na dnie od kilku minut stał w bezruchu. Nagle, spławik powoli zniknął pod taflą wody, a żyłka zaczęła się napinać. Złapałem wędkę i zaciąłem. Ta wygięła się miło, a hamulec zagrał. Przez kilkadziesiąt sekund nie mogłem oderwać ryby od dna. Mocne uderzenia i walka do samej łodzi, wyeliminowały dużego leszcze, ale oczami wyobraźni widziałem już w podbieraku wielką płoć. Tuż przy samej łodzi ryba pokazała się. Okazało się, że to nie płoć, ani leszcz, a piękny okoń połakomił się na kukurydzę. Przeszło 30 cm i grubiutki brzuszek. Ryba niestety wypięła się przy podbieraku. Na szczęście widziałem go doskonale i przynajmniej wiem, że nie była to życiowa płoć.


Zanęta, choć było jej niewiele, przyciągnęła fajne rybki. Wielka woda i masa w niech zapachów, to trudne warunki by skupić w jednym miejscu większą ilość płoci i zatrzymać je na łowisku. Udało się jednak miło połowić, skusić płocie zapachem zanęty i zatrzymać je w łowisku pęczakiem i kukurydzą. Dni jak najbardziej udane, masa zabawy, ciekawe przygody. Na pewno wspominając te dni, będę miał na twarzy „wędkarski skurcz” którzy towarzyszył mi przy holu, każdej większej ryby. Miłego oglądania!
Pozdrawiam i połamania
Tomek ‘Ace’ Lewandowski

Opinie (9)

janglazik1947

Wygląda na to ,że zanęta do dalszego testowania ??? Może inni koledzy którzy używali tej zanęty się wypowiedzą i wydadzą swoja opinię ?? [2013-09-08 19:37]

użytkownik

Jak następnym razem będę nastawiał się na białą rybę, pewnie spróbuję. To co opisałem ciężko nazwać testem. Jedna paczka i 3 dni wędkowania, to kiepski wyznacznik jakości ;) Są dni kiedy ryby same z siebie biorą, inne kiedy nic nie pomaga, ale ogólnie zanęta mi się podoba. Bardzo ciekawy zapach, dobrze że się klei, fajnie pracuje. Przebić się przez "smierdzącą" letnią wodę, zapachem zanęty, nie jest łatwo. Tutaj efekty były szybko, także ogólnie bardzo pozytywnie. [2013-09-08 20:02]

Glovvacz

Jak zwyke pełna profeska, świetnie sie oglada twoje filmy i z niecierpliwoscia czekamy na kolejne wyprawy :) [2013-09-08 22:09]

Kubaaa

Mmm to widzę seans na dzisiaj ;) ***** [2013-09-09 17:03]

kamil11269

Ładne zdjęcia. Gratuluję udanej wyprawy i zostawiam ***** :) [2013-09-10 14:39]

Zionbel

Fajny wynik :) I miejsce tez ciekawe. ***** [2013-09-11 20:05]

arti1151

Oj tak rybki piękne =) [2013-09-11 21:57]

użytkownik

Dzięki! Połamania nad wodą :) [2013-09-12 08:57]

Mario18

Super, na gople podobna zabawa polecam! ;) [2013-09-29 13:44]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej