Podlodowe Mistrzostwa Polski Pracowników Telekomunikacji jez. Kalwa 2010
Grzegorz Sobieśniewski (Grześ42)
2010-01-25
Należy tu zaznaczyć, że w tym roku aura nas nie rozpieszczała w nocy temperatura spadła poniżej -20 st C i w związku z tym dokonano pewnych modyfikacji w regulaminie. Ustaliliśmy wspólnie na odprawie kapitanów drużyn ze zawody zostaną w pierwszym dniu przesunięte czasowo o godzinę a w drugiej turze skrócone do 2 godzin. Decyzja ta okazała się bardzo trafna, bo mróz zdecydowanie studził zapał startujących zawodników.
Pierwszy dzień zawodów okazał się bardzo słaby wyniki osiągane były bardzo mizerne. Ja osobiście uzyskałem wstyd się przyznać 0,001 kg wynik, co było totalną porażka. Złowiłem 1 płotkę wielkości ok. 5 cm. Po zakończeniu pierwszej tury okazało się jednak ze nie byłem autsajderem okazało się, że byli zawodnicy ze stanem 000. Najlepszy wynik nie był tez zachwycający oscylował w granicach 0.5 kg nie podam dokładnie, bo nie posiadam protokołu, ale to chyba nie jest tak bardzo istotne.
Pierwsza tura wprowadziła nas w kiepskie humory, ale dzięki organizatorom i biesiadzie, która została przez nich zorganizowana szybko wróciliśmy w dobry powiedziałbym szampański nastrój. Po dyskusjach i wymianie poglądów wspomagając się grzanym piwkiem nie spostrzegliśmy ze należałoby w końcu troszkę zregenerować siły Pełni optymizmu udaliśmy się na odpoczynek.
Dzień drugi nie malował się jednak bardziej kolorowo od poprzedniego mimo tego ze przesunięto start na godz. 10 mróz dawał się wszystkim we znaki temperatura była zaiste arktyczna. Mimo tego o 9.30 stawiliśmy się w wyznaczonych sektorach każdy na wylosowanym uprzednio stanowisku. Padł sygnał można wiercić otwory i zaczęła się walka na początek ze świdrami. Co niektórym zawodnikom ciężko było się dowiercić do wody ha, ha, ha, zwarzywszy na fakt ze pokrywa lodowa była ok. 30-35 cm a i kondycja po imprezie integracyjnej była nie najlepsza mimo wszystko z trudnościami czy bez każdemu udało się, choć ten jeden otwór wywiercić. Po sygnale można łowić z entuzjazmem przystąpiłem do łowienia.
Wykorzystałem przerębel, który poprzedniej turze wykonał mój przeciwnik i jak się okazało decyzja była słuszna. Pierwsze 20 min okazało się kluczowe i w zasadzie rozstrzygające. Wynik 0,2 kg niezachwycający, ale zdecydowanie lepszy niż poprzedniego dnia. W sumie dał mi 2 miejsce na sektorze, czyli na 11 stanowisk nie było tak źle. W generalnej klasyfikacji okazało się jednak ze była to spora porażka nie wiem dokładnie, jakie miejsce zająłem, bo klasyfikowane indywidualnie były do 6 miejsca. W tym dniu królował sektor A który tak jak w pierwszej turze był najlepszy. Cóż w tej zabawie właśnie o to chodzi dużo zależy od umiejętności, ale bardzo dużo od szczęścia i wylosowania dobrego sektora i miejsca.
Drużynowo bezkonkurencyjni było koledzy z Białej Podlaski, którzy zajęli 1 miejsce na pudle i zostali uhonorowani pięknymi pucharami. Indywidualnie tytuł championa tez przypadł koledze z Białej. Szczecin zajął drugie miejsce i chyba oddał tytuł mistrza, bo w 2009 roku to właśnie oni mieli tytuł mistrzowski.
Po rozdaniu nagród przyszedł czas na pożegnanie wymiany uścisków i jak co roku życzenia, aby spotkać się w tym gronie na kolejnych z rzędu zawodach wędkarskich.
Następne spotkanie wędkarskiej braci z TP odbędzie się tym razem na zawodach spławikowych ponoć w Opolu na dolnej Odrze. Jeśli uda mi się być na pewno relacja pojawi się na łamach www.wedkuje.pl.