Podsumowanie wędkarskich wypraw z ostatniego tygodnia listopada

/ 5 komentarzy / 15 zdjęć


Ostatni tydzień, mijał pod kątem przygotowań do naszej wielkiej, czwartkowej wyprawy, podczas której to mieliśmy zmierzyć się z tymi największymi, wręcz już zimowymi podwodnymi potworami. Euforia przed wypadem była tak wielka, że nie wytrzymałem i wybrałem się na rybki już w środę.
Mimo delikatnej mżawki, pogoda była idealna. Lekki tylko wiaterek i ładnych kilka stopni powyżej zera. Ruszyłem więc na spacerowe łowy, na maleńkie jeziorko, położone blisko mojej miejscowości. Masa kłusowników i ogromna presja wędkarska sprawiły, że w tym zbiorniku, ryb nie zostało wiele. Mimo to, sentyment do jeziorka, na którym stawiałem pierwsze wędkarskie kroki, pozostał i wygrał walkę z rozsądkiem i chęcią wybrania się na dużo lepsze łowisko. Okazało się, że to nie był wcale zły pomysł.

Na początku na 7,5 centymetrowego zielonego, obsypanego brokatem Demona od firmy Dragon, 'usiadł' wręcz sandaczowo, niewielki szczupak. Kilka minut później, tym razem w żółtą wersję, tej samej przynęty, podczas okoniowego podbicia, uderzył silnie szczupak. Moja Okuma wygięła się milutko, a mnie czekał spacer do miejsca, w którym zostawiłem podbierak. Wędka wygięta do granic wytrzymałości i wędkarska wyobraźnia, w mojej głowie dodawała rybie kilogramów i centymetrów. Po chwili na wodzie pojawił się zarys rybki. Wyglądało na to, że szczupak zahaczył się za ogon. Szybko więc, moja euforia opadła. Chwile później szczupak pojawił się na wodzie w całej okazałości, przekręcił się na bok i dał mi do zrozumienia, że moje wcześniejsze założenie było błędne. Rybka jest spora, a niewielka guma, tkwi głęboko w jej paszczy. Minutę po tym, w moim podbieraku leżał już spokojnie, przyzwoity esox.

Znając dobrze to jezioro, byłem w bardzo pozytywnym szoku, przykładając do niego miarkę - 66 cm i 1,6 kg. W żadnym wypadku nie jest to wielki szczupak, ale jak na to jezioro... ah... rybka ze snów. Jej świetna kondycja i delikatna, okoniowa wędkeczka, dodały uroku i sporych emocji temu zajściu. Tego dnia na mojej wędce, uwiesił się jeszcze jeden, nieduży szczupak.
Spacerowy z założenia wypad, okazał się być bardzo przyjemną wędkarską wyprawą, a efekty w porównaniu do wcześniejszych na tym łowisku, były zadowalające.

Wieczorem w moim mieszkaniu zawitał Krystian, z którym to przez długie godziny szykowałem sprzęt. Rozłożyliśmy na stół znaczną część naszego sprzętu i wybieraliśmy przynęty na czwartkowy wypad. Około 22:00 przyjechali goście Tomek i Paweł, z którymi to wybieraliśmy się na rybki następnego dnia. Ustaliliśmy wszystko, przejrzeliśmy sprzęt raz jeszcze i rozstaliśmy się na kilka, nocnych godzin.

W czwartek o godzinie 7:00 byliśmy już nad wodą. Gęste chmury i listopadowa aura, mimo silnej ekscytacji, wymusiła z nas jeszcze kilka ziewnięć. Kiedy tylko rozjaśniło się na tyle, by można było wypłynąć, ruszyliśmy.

Termometr pokazywał zaledwie 2-3 stopnie, a w momencie naszego wodowania, zaczął padać deszcz, który nie opuścił nas przez całą, siedmiogodzinną wyprawę. Początki były niezłe. Rozgrzane wcześniej, pod ciepłą kołderką ciało, początkowo opierało się przed lodowatym deszczem i wiatrem. Po kilku rzutach coś silnie uderzyło w moje niewielkie, seledynowe kopyto relaxa, a chwile później mój towarzysz z łódki Krystian, wyholował około 50-cio centymetrowego szczupaka, który skusił się na 10-cio centymetrowego perłowo-czerwonego Fattiego od firmy Dragon. Jakiś czas później w mojego perłowego Demona na okoniowej wędce, na 5-cio metrowym spadzie, uderzył nieduży, ledwo wymiarowy szczupak, który wypiął się tuż przy łódce. Wiało coraz mocniej, deszcz przedzierał się przez warstwy naszych ubrań coraz głębiej, a brania zniknęły całkowicie. Opływaliśmy miejscówkę, za miejscówką. Nic. Dopiero kiedy postanowiliśmy zmienić taktykę i spróbować sił z garbusami które już zagościły w zimowych głębinach, pojawiły się drobne efekty. Cztery okonie 20-25 cm skusiły się na nasze przynęty. Mimo tego, że znałem miejsca w którym ławice okonia trzymały się o tej porze roku, a echosonda potwierdzała moje słowa, okonie przeszły na dietę. Przez kolejne godziny, szczupaki tylko lekko podgryzały ogonki naszym gumom. Po kilku godzinach było tak zimno, że zgrabiałymi, lodowatymi dłońmi, ciężko było rozgiąć agrafkę wolframu, by zmienić przynętę. Jedna z najcięższych wypraw w tym roku, a może nawet i karierze.
Mimo ciężkiej wyprawy, postanowiliśmy wyskoczyć na rybki jeszcze dziś. Chłodniej niż ostatnio, ale z mniejszym wiatrem i bez deszczu. Niestety spacerowy znów wypad, nie okazał się tak udany jak ostatni. Tylko malutki szczupaczek i jeden maleńki okonek, skusiły się na malutką, perłową gumkę na drop-shotowym zestawie.

Dorzucam sporo zdjęć, a już za chwilę pojawi się kolejny, nieco nostalgiczny, podsumowujący ten sezon wpis. Zapraszam.

Pozdrawiam i połamania.

Tomasz Ace Lewandowski.

 


5
Oceń
(28 głosów)

 

Podsumowanie wędkarskich wypraw z ostatniego tygodnia listopada - opinie i komentarze

gwarek55gwarek55
0
*****-bardzo fajny opis wyprawy,szkoda tylko,że było tak zimno. (2012-12-01 20:52)
Lin1992Lin1992
0
Super wpis. (2012-12-03 10:56)
piotr-strzalkowpiotr-strzalkow
0
5ka (2012-12-03 11:16)
andrzej3023andrzej3023
0
Gratulację połowów a za wips waidomo 5 (2012-12-03 14:28)
troctroc
0
No, widzę na fotkach taką ilość przynęt, że bez wózka do torby spinningowej się nie obędzie....A na poważnie ***** i pozdrawiam.
(2012-12-03 21:35)

skomentuj ten artykuł