Zaloguj się do konta

Powrót do korzeni

Każdy ma takie miejsca, jedyne w swoim rodzaju, na wędkarskie zasiadki. Stanowiska, gdzie łowił za czasów szkolnych, brał udział w młodzieżowych zawodach. Jednym słowem - miejscówki, które kojarzą nam się z początkiem przygody wędkarskiej. Z czasami, kiedy każdy jazgarz był na wagę złota w koleżeńskiej rywalizacji. W tym roku na rozpoczęcie sezonu wybrałem właśnie taki akwen - Staw Górny w Pionkach.

Zbiornik w moim rodzinnym mieście powstał w latach 70-tych, jako zaporowy na rzecze Zagożdżonce. Ma 12 hA powierzchni i głębokość dochodzącą do 2 - 2,5 m. Nie jest to łatwe łowisko, trzeba znać wodę i miejsca, gdzie ryby żerują. Jest jednak w miarę regularnie zarybiany i można połowić. Nie miałem okazji tego czynić ładne parę lat, więc z wielkim zapałem przystąpiłem do otwierania sezonu właśnie tutaj, korzystając z kilkudniowego pobytu w Pionkach. 

Po przerwie, jak to po przerwie. Człowiek już się nie może doczekać pierwszej zasiadki i tylko myśli o jednym. Namówiłem narzeczoną i wio, zaraz po dotarciu do miasta, już wieczorem na 2 godzinki, prawie z marszu nad staw! Na miejscu wiązanie zestawu, jakaś tragedia - po 7 miesiącach przerwy niby wiadomo, co się robi, ale ręce, jak u paralityka, no, ale poszło jakoś. Tak nieco na głupa, tylko troszkę zanęty, biały robak jeden na spławik, dwa na grunt i jazda. Kilka cyknięć, zdecydowanie płociowego przedszkola, spóźnione zacięcie i złość, ale coś na żyłce siedzi. Jest! Pierwsza płotka w tym sezonie, jakieś 8cm, może 9 i to jeszcze zahaczona za skórę na boku tułowia. Ale to się nie liczy, płoteczka wraca do wody, pierwsza wyprawa i nie bezrybna, to najważniejsze. Pooglądaliśmy piękny zachód słońca i w drogę powrotną. Od razu postanowiłem wybrać się nazajutrz rano. 

Z rana szybkie pakowanie, w samochód i nad staw. Na wybranym brzegu jestem drugi i zajmuję spokojne miejsce. Pogoda zapowiada się pięknie, zero chmur, powierzchnia wody, jak stół. Rozrabiam nieco zanęty, zarzucam spławik, jednak nauczony wczorajszym rozmiarem płotki, zamieniłem przypon na malutki haczyk. Dalej zaufałem białym robakom, i na gruntówkę również nabiłem. Za chwilę na spławiku melduje się płoteczka, taka już koło 12cm, co jak na słynną pionkowską odmianę płoci - Rutilus micrus jest niezłym wynikiem. Sąsiad stanowisko dalej winduje karpika ok. 30 cm. U mnie po chwili kolejna płoteczka. Na grunt mam branie, całkiem ładne ale chybiłem haniebnie z momentem zacięcia. Ponowne załadowanie koszyczka i wyrzut. Ucichło po tej operacji, więc upajałem się ciepłym wiosennym porankiem nad wodą. Wędkarzy coraz więcej, sąsiad od karpika przyszedł pogadać. Kilka leszczy wyciągnął wcześniej, ale niewielkich. U mnie coś poskubało na gruntówce tylko lekko i cisza. Przy okazji podptarzyłem miejscowego "spinningistę", który orał wodę przed samym upustem blachą, którą widziałem z drugiego brzegu, pewnie okoni szukał, bo szczupak ma okres ochronny... Trzeba powoli się zabierać, zrobiło się po 8. Na koniec jeszcze udało mi się trzecią płotkę dorzucić do wyniku, a sąsiad wytargał linka. Zebrałem się znad stawu i do domu. Drugie posiedzenie, znowu udało się coś złowić.

Wieczorem nie wytrzymałem i postanowiłem pomiotać małymi twisterkami w poszukiwaniu okoni. Przez godzinę z hakiem przeszedłem i obrzucałem ze 200m brzegu i nawet puknięcia. Jedyne, co udało się złapać, to czyjaś zerwana blacha znaleziona w trawie przez narzeczoną. Pod samymi nogami też śmignął nam w wodzie dorodny piżmak. Zrezygnowaliśmy więc z dalszego obrzucania bezcelowo wody na poczet skoczenia na piwo. Po drodze widziałem, że ktoś próbuje na boczny trok polować, też bez wyników. 

Parę spraw spowodowało, że odpuściłem sobie łowienie w czwartek, co ze względu na silne porywy wiatru okazało się dobrym pomysłem. No i nastał czas ostatniej zasiadki, piątek rano. Nieco zrezygnowany, gdyż udało mi się zaspać i pół godziny po czasie, kiedy chciałem być nad wodą, dopiero wyjeżdżałem, ruszyłem. Na miejscu, ku wielkiemu zaskoczeniu, pusto. Biorę więc miejscówkę, gdzie dwa dni wcześniej sąsiad karpika i linka wyciągnął i zarzucam. Tym razem powiedziałem nie białym robakom i dzień wcześniej nagotowałem pęczaku z kurkumą i aromatem waniliowym. Zanim rozłożyłem gruntówkę już mam branie, zacinam i chwila konsternacji. Spławika nie ma, żyłka zerwana, zwijam pusty strzęp... Okazało się, że płoteczkowy przypon 0.10 się poddał na zacięciu. Westchnąłem i założyłem nowy zestaw, tym razem z większym hakiem i nieco gruszą żyłką. Spławik przelotowy jakimś cudem spadł mi przy tym zacięciu i został w wodzie smętnie odływając ode mnie. Trudno się mówi, szkoda tylko ryby, jeśli nie wypluje haka. Obie wędki zarzucone, nieco zanęty poszło w staw i kolejne branie. Ostrożne, trwało ze 2 minuty, ale spławik poszedł w dół i zacinam. Na brzegu ląduje lin 28cm. No, takie powitanie na zbiorniku, na którym nie łowiło się kilka lat, to ja rozumiem. Stanowisko obok zajmuje niejakiś Krzysiek, jak się przedstawia. Brania są jeszcze, ale strasznie enigmatyczne, a to tylko jedno przynurzenie, a to poprowadzi i zostawi. Grunt, jak zaczarowany, ani drgnie. Kolejny ładny dzień, chociaż powiewa zimnym wiatrem. Czas płynie na przyjemnej rozmowie ( klasycznie, jako młody wędkarz, słucham kolejnych relacji, jakie to ryby były w latach 70-tych i 80-tych ), odwiedza paru miejscowych popytać, jak tam idzie. Mam piękne branie w jednym moemncie, ale zacinam nieco za wcześnie. Krzysiek nie ma ani drgnięcia na robaki i zwykły pęczak, więc wygląda na to, że miałem nosa z zestawieniem przypraw. Słońce coraz wyżej, wiatr się wzmaga, a brzeg nawietrzny. Natomiast brania całkiem ustają, pora więc na mnie. 

Może nie są to oszałamiające zdobycze, ale rozpoczęcie sezonu zaliczone, każda zasiadka spławikowa zakończona rybą, a co najważniejsze, powrót po latach na szczególny dla mnie zbiornik. Polecam każdemu odwiedzanie starych łowisk, moc wspomnień wraca z dużą siłą i każda taka wyprawa nastraja pozytywnie. Połamania!

Opinie (2)

LeoAmator

Fajnie ,że masz taką wodę ze wspomnieniami u mnie niestety miejsca gdzie stawiałem swoje pierwsze kroki z wędką albo przestały istnieć albo nie nadają się do łowienia.Jest jednak szansa iż jedno z nich zostanie odtworzone. [2015-04-26 00:44]

barrakuda81

Ale ja się wyimprezowałem nad tym stawem i w okolicy za małolata!:-) Znam te okolice choć ryb tu nigdy nie łowiłem to pamiętam że to całkiem fajny kawałek wody. [2015-05-11 20:47]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…