Powrót na jezioro Foxen – biały łoś zamiast białych myszek
Marcin (wuran)
2014-10-06
Rok temu po raz pierwszy odwiedziłem Szwecję w celach wędkarskich i od razu była to „głęboko woda” i to nie tylko w cudzysłowie, bo jezioro Foxen ma miejscami ponad 50 metrów głębokości. Kamienne dno, niewielka liczba zaczepów pochodzenia roślinnego jest ułatwieniem, ale rozmiar i pora roku, jaką jest jesień nie czyni tego zbiornika łatwym. Po ponad 24 godzinnej podróży z Polski, wieczorem 27 września byliśmy już na miejscu. Domek inny niż rok temu, ale w tej samej zatoce. Skład osobowy inny niż rok temu, 5 osób, do dyspozycji 3 łodzie z silnikami 4-5 KM oraz echosondy. Te ostatnie niezbędne na tak dużym zbiorniku. Pierwszy dzień był udany, od razu kolega złowił szczupaka 120 cm, ja tylko 2 tego dnia, ponad 70 i ponad 90 cm. W kolejnych dniach już nic większego nie udało się złowić, był jeszcze jeden ponad metr jt 108 cm, reszta już mniejsze, choć sam złowiłem dwie sztuki ponad 90 cm, był tylko jeden poniżej 50 cm. Okoni było nie za, wiele, ale trafił się koledze taki 47 cm. Kilka dni wieczorami brałem wędkę ze spławikiem stawałem przy skale schodzącej pionowo do wody gdzie było 10-13 metrów i na czerwonego robaka łowiłem okonie, ale takie do 30 cm. Wszystkie ryby, które łowiłem wracały do wody, kilka sztuk złowionych przez kolegów (szczupaki i okonie) urozmaiciły nam posiłki wraz z grzybami, które pomimo późnej jesieni w tym regionie, nadal można było znaleźć.
Z przynęt u mnie najbardziej sprawdził się Savagear Alien Eel v2 30 cm oraz kopyto 22 cm z główką dorszowa 100 gramów i dozbrojką. Koledzy takie kopyta wyposażali nawet w główki 150 gramów (ja już takich dużych nie miałem), potem nawet kupili przynęty STORM o masie 243 gramów. Jak widać łowione było głęboko i dużo w trollingu ale z wykorzystaniem wędek a nie wind trollingowych. Ale nie tylko trolling dawał efekty, szczupak 108 cm złowiony został na małą obrotówkę, zaś kilka okoni złowiłem na obrotówkę Cobra 2.
Ryba siedziała raczej głęboko, co było widać po echosondzie, w płytkich zatokach raczej nie było efektów, na górkach, stokach i przy skałach sterczących z wody trafiały się nam ryby. 6 dni łowienia, bez telewizji, internetu, z minimalną liczbą telefonów, (bo zasięg miałem tyko na jeziorze) pozwolił porządnie wypocząć. Pogoda tez dopisała, chłodne poranki i pogodne dni z wyjątkiem jednego lekko deszczowego pozwoliły cieszyć się z wyjazdu.
Po raz pierwszy korzystałem z kombinezonu wypornościowego i uważam go za trafiony zakup. Ciepła bielizna i kombinezon wystarczały, aby nie było zimno nawet po kilku godzinach na wodzie, do tego nie był zbyt sztywny i nie krępował ruchów.
Z ciekawostek udało się mi zobaczyć i sfotografować białego łosia, który rankiem przepływał zatokę. Na zdjęciach zamieszczam także pozwolenie na wędkowanie, zdjęcie obrazu echosondy pokazujące zróżnicowane dno i wiele ryb, a takich miejsc było kilkanaście w rejonie gdzie pływaliśmy, oraz szereg widoczków, bo przyroda ma swój urok.
Jako że pływałem sam na łodzi to zdjęć ryb jest nie za wiele, ale przeżycia na pewno zostaną mi na długo w pamięci jak hol szczupaka z zapiętym woblerem YO-ZURI Hydro Magnum w poprzek otwartej paszczy czy „wyskoki” nad powierzchnię holowanej 90-tki próbującej uwolnić się od przynęty.
Jak się uda, to w przyszłym roku wrócę do Szwecji a wtedy może uda się złowić coś o długości ponad metr, bo jak dotychczas nie udało się tego osiągnąć.