Powrót o kiju

/ 11 komentarzy

Wielu wędkarzom nawet tym najlepszym , uzbrojonym w najnowsze osiągnięcia światowego przemysłu wędkarskiego zdarza się wracać do domu „o kiju”. Nie mówię tu o tych, którzy „łowią i wypuszczają”. Nie wstydźmy się przyznać do tego, że nic nie złowiliśmy. Wiadomo, że łatwiej jest powiedzieć złowiłem i wypuściłem, tym bardziej, że kolega pozwolił nam zrobić sobie zdjęcie z jego rybą. Mój kolega Waldemar zawsze po powrocie z ryb analizował, jaki błąd popełnił, że wraca o przysłowiowym kiju.

Pogoda była wyśmienita, prawie bezwietrzna, temperatura 23 stopnie, lipiec – pełnia lata, woda lekko mętna- wręcz idealna, zanęta pierwsza klasa, przynęt cała gama. Tylko jeden mały szczegół a właściwie problem - nie brały! Kolega bardzo to przeżywał ponieważ uważał się za fenomena wędkarstwa i analizował zawsze krok po kroku co robił po wyjściu z domu do garażu?, co robił w garażu?, co robił w drodze na ryby? i wreszcie jak przygotowywał zanętę?, czy składniki były świeże?, czy właściwa była konsystencja kul zanętowych?, czy w wodzie, którą dodawał do zanęty nie było jakiejś chemii itd.?. Zawsze po wędkowaniu: gdy nic nie złowił analizował wszystko to co mogłoby być przyczyną jego klęski na łowisku.

Gdy nałowił ryb wszystko zapisywał w specjalnym do tego tylko celu zeszycie. Opisywał szczegółowo każdy drobiazg wyprawy, ponadto temperaturę powietrza, ciśnienie ,siłę i kierunek wiatru. Już w czasie jazdy na ryby był bardzo skupiony i często tłumaczył mi, że „dzisiaj zrobi pogrom” Za każdym razem jednak mimo identycznych warunków wodnych, pogodowych i pokarmowych połowy bywały inne pomimo, ze w tych samych miejscach. Ja odnosiłem się do postępowania kolegi dość sceptycznie lecz z dużą tolerancją. Szanowałem to, co on robił, gdyż była to jego życiowa pasja. Często miał on bardzo duże sukcesy a ja porażkę ale nie rzadko bywało na odwrót. Wtedy musiałem mu opowiedzieć wszystko co robiłem, gdy nie łowiliśmy w tym samym miejscu. On to wszystko zapisywał .

Często metoda przez nas sprawdzona na jednym łowisku wcale nie musi być skuteczna na innym łowisku zasadniczo niczym się nie różniącym. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Czasami wystarczy zmienić tylko styl prowadzenia zestawu, lekko zmienić smak zanęty, lub kolor, Czasem trzeba zmienić metodę łowienia, aby uzyskać natychmiastowy efekt. I to jest największy urok wędkarstwa.

Piszę to celowo aby młodzii początkujący nasi koledzy nie brali nas starszych kolegów za oszustów, ponieważ nasze rady nie we wszystkich przypadkach się mogą sprawdzić, a zwłaszcza wtedy, kiedy by młodzi sobie tego najbardziej życzyli. Często początkujący wędkarze wysłuchują nad wodą różnych opowieści zwłaszcza tych, którzy lubią opowiadać o fenomenalnych wręcz przynętach takich jak : śliwki, czereśnie, wiśnie, jarzębina, jagody. Wędkarze początkujący po nasłuchaniu się takich opowieści, kupują te owoce nawet w dużych ilościach, jadą nad wodę i wracają „o kiju” Również przepisy na różnego rodzaju ciasta i inne przynęty, które wielu wędkarzom sprawdziły się w praktyce nie muszą być skuteczne w naszym łowisku i nie należy ich się sztywno trzymać.

Każdy wędkarz powinien sam eksperymentować. Z czasami dać to może zupełnie nieoczekiwane wyniki. W jednym z ostatnich moich artykułów napisałem jak wykonuję sam zanętę i namawiam wszystkich do eksperymentowania własnego. Czasem niewiele trzeba tylko zmienić w proporcjach aby uzyskać zaskakujące efekty. Przestrzegam też przed pojawiającymi się w sprzedaży zanętami o przeróżnych zapachach oraz płynami niby z wyciągu ochotek czy chruścików, które zamiast zwabiać ryby będą je skutecznie odstraszały. Płyny te są stosunkowo drogie i niektóre są rzetelnymi wyciągami, ale w większości są to dziwnie pachnące płyny i jeżeli nie mamy pewności co do ich autentyczności to ich lepiej nie kupować. Moja rada im prostsza naturalna zanęta tym lepsza. Trzeba jednak pamiętać, że dobrze zanęcone łowisko niczego jeszcze nie gwarantuje.

Najczęstszy błąd jaki robią wędkarze przy zanęcaniu to taki, że nie przywiązują wagi do tego gdzie dokładnie zanęcili. Często widzę jak wędkarze gdzie indziej nęcą a gdzie indziej łowią. Bywa tak, że po zanęceniu gdy nie mają brań zanęcają wrzucając zanętę w inne miejsce niż poprzednio. Kiedy przez chwilę nadal nie ma brań wrzucają kolejną dawkę zanęty i już zwykle białej zanęty bez gliny. Wtedy już na pewno mogą się spakować i wracać do domu. To, że płacą frycowe za własne błędy to jeszcze często psują przez to łowiska innym łowiącym obok nich. Trzeba łowić dokładnie tam gdzie się zanęciło. Wielu wędkarzy działa tak, jak jeden facet, który pieczołowicie w nocy szukał czegoś pod latarnią. Podszedł do niego policjant i pyta: - czego pan tu szuka? Zgubiłem 100 złotych! – Tu!? pyta policjant. Nie tam odpowiada facet. To dlaczego pan szuka tutaj skoro pan zgubił tam! No bo tu jest jasno a tam ciemno odpowiada facet. Analogicznie jest z wędkarzami. Stojący z boku wędkarz zapyta łowiącego dlaczego pan zanęcił tam, a łowi pan tutaj? A łowiący odpowiada: no bo tam nie mogę zarzucić.))))

Bogactwo ryb i ich specyficznych zachowań jest ogromne, to cały ekosystem w skali makro i mikro flory i fauny wraz z łańcuchem pokarmowym i życia w symbiozie odpowiednich gatunków obu tych światów. Trzeba wielu lat nauki, aby w tym gąszczu wzajemnych zależności, gatunków, zachowań, metod łowienia dobrze się orientować. Jest to jednakże nauka nie nudna lecz wręcz wspaniała. Młodzi adepci posiadania tej pięknej sztuki, mogą znacznie przyśpieszyć i skrócić okres nauki, przez korzystanie z naszego portalu WWW.wedkuje.pl, oraz z wiedzy starszych kolegów, jak również z literatury fachowej.

Na portalu jest bardzo dużo cennych uwag i porad. Jest to skarbnica wiedzy, którą należy wykorzystywać przy każdej nadarzającej się okazji podczas wędkowania. Jednak z wiedzy innych można korzystać jak z teorii, którą należy sprawdzać w praktyce. Nikt, kto wsiadł do samochodu, przeczytał kodeks drogowy i instrukcję obsługi pojazdu nie będzie bez jeżdżenia zaraz kierowcą, tym bardziej rajdowym. W blogach jest zawarta mądrość wielu lat doświadczeń i nauki sprawdzonej na żywym organizmie praktyki wędkarskiej. Tego nie znajdziecie w żadnej literaturze!

Jeżeli chodzi o literaturę fachową to polecam dwie pozycje:
1)Alfred Samet i Stanisław Słupkiewicz- „Nad wodę na ryby”
2)Andrzej Dzięgielewski, Maciej Zdzienicki „Wędkarstwo bez sekretów”
Dopóki przyroda rządziła się sama prawami natury i kształtowała równowagę pomiędzy florą i fauną między poszczególnymi gatunkami ryb ustalała się równowaga. Kiedy człowiek zaczął oddziaływać na przyrodę poprzez zanieczyszczenia atmosfery i rzek, zbiorników, poprzez melioracje, poprzez podgrzewanie wody, i inne skutki cywilizacyjne zachwiał tą równowagę ekosystemu zarówno flory jak i fauny. Podobnie jak chwasty zakłócają i wypierają rośliny delikatniejsze, tak niektóre gatunki ryb zdobywają szkodliwą przewagę nad innymi gatunkami. Trzeba tu kategorycznie zaznaczyć, że szkodliwa jest przewaga (zachwiana równowaga)a nie sam gatunek!

Natura tak oddziałuje na człowieka jak człowiek na naturę o tym przede wszystkim trzeba pamiętać! Według tej zasady w przyrodzie zarówno w florze jak i faunie nie ma więc szkodników. Szkodnikiem jest człowiek, a wydawałoby się, że jest najbardziej świadomy z całego ekosystemu. Każdy gatunek ma jakieś zadanie do spełnienia i rolę do odegrania. Gdyby nie był potrzebny natura sama rozprawiła się z nim. Rzecz jednak w tym aby jego liczebność była do tej roli odpowiednia. Równowagę natura sama będzie starać się ustalić, tylko nie trzeba jej w tym przeszkadzać Dzisiaj nie ma już prawie różanki, śliza, piskorza strzebli przekopowej, i potokowej, kiełbi, jesiotra zachodniego łososia głowacza itd. Aby układ wrócił do równowagi, człowiek musi naprawić to co zachwiał. Nie bez znaczenia jest tu wprowadzenie do naszych wód rybami z innego ekosystemu.

Tu powraca jak zmora zarybienie naszych rzek i zbiorników karpiem, amurem, tołpygą, które również zachwiały naszym ekosystemem i łańcuchem pokarmowym. Jest to zasianie chwastów w ogródku i cieszenie się, że rosną i osiągają kolosalne rozmiary. Nie wiem jaką cenę przyjdzie nam za to zapłacić! Aby teraz zrównoważyć ekosystem niektóre gatunki ryb są objęte ochroną całkowitą, inne częściową(wymiary i okresy ochronne) jeszcze inne nie są chronione wcale. Jest to działanie sztuczne i po omacku. Są łowiska, gdzie złowienie regulaminowego limitu ryb jest barbarzyństwem, a są też łowiska i gatunki gdzie wyłowienie limitu chociażby przez cały sezon codziennie może być zbawienne. Wracając natomiast do wymiarów ochronnych i okresów, to wiemy wszyscy, że nie zawsze w oznaczonym terminie ryby odbywają tarło. Zachodzi więc pytanie, czy złowionego w połowie maja szczupaka, który leje mlekiem czy samicę z której wydobywa się dojrzała ikra należy zabrać czy wypuścić mimo, że zgodnie z prawem można by je zabierać. Tu znowu w grę wchodzi etyka wędkarska. Również jak bumerang powraca wymiar ochronny.

Myślę, że jak już niektórzy koledzy zauważyli, że ekosystem sam szybko dąży do równowagi. Jeżeli tylko człowiek przestanie mu przeszkadzać, to nie musi nawet „zbytnio pomagać” aby ekosystem się odbudował. Jeżeli jest jakaś przyczyna zależna od człowieka, to należy tą przyczynę po prostu usunąć. A nie szukać środków pośrednich czy angażować w to świata nauki, dla którego liczy się tylko kasa. Jeżeli chcemy szczupaka i sandacza ochronić, to zabrońmy całkowicie jego połowu - na przykład na 2 lub3 lata. Jak się dostatecznie rozmnoży to będzie dbał o równowagę pomiędzy florą i fauną w całym łańcuchu pomiarowym. Druga możliwość to wyławiajmy tylko te największe, które robią największe spustoszenie w rybostanie. Jeżeli nie ma w jakimś środowisku drapieżników to ukleja, płoć, jelec, krąp bardzo szybko się rozmnożą.

Natomiast w środowisku gdzie drapieżniki mają dość pokarmu na wędkę nie będą brały. Problem w tym aby miały co jeść. Natomiast kiedy corocznie giną tony ikry ryb spokojnego żeru, stanowiące element łańcucha pokarmowego, to drapieżniki nie będą miały naturalnego pokarmu i żadne działania doraźne ani naukowe nic tu nie pomogą. A tym bardziej zarybiane sztuczne chwastami wprowadzanymi eksperymentalnie do naszych wód. Jeżeli nie skończymy z takimi działaniami i dopuścimy do niszczenia ikry oraz narybku, to w krótkim czasie wszyscy będziemy wracać „o kiju” , a tłumaczenie, że” złowiliśmy i wypuściliśmy” będzie znaczyć tyle, co cytat z zakończenia „wesela” Wyspiańskiego Cyt: „Miałeś chamie złoty róg” itd.))))
Janta

 


4.5
Oceń
(31 głosów)

 

Powrót o kiju - opinie i komentarze

u?ytkownik2494u?ytkownik2494
0
Tak jak piszesz natura wie co robić i potrafi zadbać sama o siebie ważne aby jej nie przeszkadzać ,a napewno nie próbowac "uszczęśliwiać"na siłę.Natura bez nas da sobie radę jak to robiła od wieków ale my bez niej niestety jesteśmy skazani na niebyt.Pozdrawiam (2009-03-06 12:35)
misiemisie
0
Kolega metodą kolejnych przybliżeń dochodzi do coraz lepszych tekstów. Nie zgodzę się jednak do końca ze stwierdzeniem: "wyławiajmy tylko te największe". Ktoś tam u góry tak to sprytnie wymyślił że mają być małe, duże i olbrzymie ryby. Chyba kolega przyzna mi rację że "metrus" nie będzie się uganiał za drobnicą woli chyba (nie marnując zbytnio energii) zjeść raz a porządnie? Poza tym jedna "stara" ryba da znacznie więcej wartościowej ikry niż kilka mniejszych z hodowli. Na zakończenie i potwierdzenie moich słów cytat z pewnej polskiej komedii przerobionej dla potrzeb tego posta:
"A myślisz, że to taka prosta sprawa wysiąść na plaży, złapać w siatkę
zwinnego, silnego "metrusa" i wywieźć go za ocean?!?
-Chyba nie...
-No jasne, że nie... udało im się to zrobić ponieważ wywozili tylko takie (ryby) co albo nie potrafiły odpłynąć przed siatką, albo były największymi głąbami z plemienia i wódz sprzedawał ich za paczkę fajek, bo i tak nie miałby z nich pożytku. Pomnożyli się, porobili dzieci... świat poszedł do przodu... ale co z tego, jeżeli ich serca pompują tę samą krew, są potomkami ryb, które na własnym (cudzym?) podwórku dały się złapać w siatkę... kapujesz?!"


(2009-03-06 13:33)
kociskokocisko
0
Ufff... cała prawda o naszych wodach. (2009-03-06 14:40)
rysiek38rysiek38
0
Wszystko fajnie rzeczowo dosadnie i na temat ale jedno ale - spruboj na zebraniu w kole zaproponowac ze w tym sezonie nie zarybimy karpiem tylko inna ryba-gwarantuje ze cie zlinczuja (2009-03-06 19:03)
bokserbokser
0
dużo prawdy w tym opisie rzeczywistości.Ocena pięc gwiazdek (2009-03-06 20:47)
mapet77mapet77
0
Myśle, że kolega Janta jest bliski prawdy o całym tym naszym "wędkowaniu". Bardzo dobry artykuł, jednak z prawdą nie mija się również kolega Misie. Mnie również zdarza się wracac z wody o kiju (co może się wydawac trudne tutaj w Irlandii) pomimo skrzętnie prowadzonych notatek i obserwacji wody o jej okolic. Czasami mały szczegół może przesądzic o wyniku naszej wyprawy. Pozdrawiam TomaszG - nołkilowiec (2009-03-07 01:13)
bart12bart12
0
Brawo , swietny text - zostawmy nature sama sobie on dokladnie wie co robi. Nawed kiedy nam sie wydaje , ze sprawy ida w zlym kierunku - jest to wielki kosmiczny zamysl , ktory zdarza do doskonalosci i w konsekwecji okazuje sie ze widziane przez nas w zlym swietle zdarzenia , byly koniczne do realicacji danego celu. Pozwolmy przyrodzie wziac gleboki oddech.... (2009-03-07 10:57)
506058557506058557
0
Kolego w zupełności się z Tobą zgadzam.Masz pięć. (2009-03-07 12:35)
zegarzegar
0
Bardzo dobrze opisałeś powroty o kiju. Ja w tamtym roku miałem ich chyba z 10.
Zastanawiam też się czy to wina zanęty, może pogody, a może coś przeoczyłem w doborze zanęty?. I dochodzę do wniosku że mam to wszystko w d...ie. I tak pojadę następnym razem, i tak wstanę przed świtem , i tak szybko jak tylko będę mógł znów zanurzę się w tzrciny . Będę słuchał rechotu żab obserwował wodę i będę szczęśliwy. (2009-03-07 20:20)
BopBop
0
elegancki artykuł.
nazywamy jakiś gatunek szkodnikiem zapominając kto go tu sprowadził, albo kto doprowadził do zaburzenia równowagi? jednym zdaniem to człowiek jest głównym szkodnikiem.
(2009-03-11 17:05)
u?ytkownik9459u?ytkownik9459
0
100% prawdy o naszych wodach!!! (2009-03-14 20:47)

skomentuj ten artykuł