Późne początki
Mariusz Halczuk (Halny)
2012-06-22
Tak więc nadszedł ten majowy dzień kiedy syn wrócił i zakomunikował, że właśnie zakończył matury więc jestem wolny. A że pakowałem się po cichu już trzy dni wcześniej więc wiele nie trzeba mi było mówić. Krótki smsik do żonki potwierdzający wykonanie zadania (zakończenie matury młodego) i już jestem w samochodzie. Pogoda spodziewana na najbliższe dwa dni różna jak to w maju potem przewidywane ocieplenie. Czyli jest szansa na złapanie i ryby i trochę promieni słonecznych. O 13.00 jestem na miejscu i wreszcie widok wody, który wpływa tak odprężająco. Na spokojnie bez zbędnego podniecenia początek to rozstawienie namiociku i wypakowanie autka. Potem przyszedł czas na sprzęt. I tak minuta po minucie o godz 15.00 kulki w wodzie, social na miejscu przeznaczenia, a ja na foteliku. Jak to mam w zwyczaju pierwsze do wody idą moje ulubione TB impast 18mm krab z bananem do tego popup kuku celem poniesienia odrobinę przynęty na drugiej TB 18 mm brzoskwinia z ananasem a na trzeciej popup mega tutti frutti. Do tego siateczki pva z mikropeletem i kilkoma kulkami. Wszystko traktuję na początek rzutowo.
Pierwsze odczucie-czas przyzwyczaić ryby do kulek więc rakieta i kilka rzutów, a że zanęcałem kulkami swojej roboty i do tego suszonymi więc zanim zaczną pracować myślę minie 12 godzin w pełnym relaksie. Ąż tu nagle 16.30 czyli po 1,5 godzinie pierwsza melodia sygnalizatora. Niestety ale na macie ląduje tylko 2kg leszczyk. Cóż myślę przynamniej coś się ruszyło. Mija następna godzina i odjazd.. miła melodia dla ucha i serca już czuć na wędzisku moc i zaczyna się zabawa, gdy w po 10 min zabawy zdaję sobie sprawę że jestem sam, nikogo w pobliżu i trzeba samemu będzie podebrać . Więc podbierak (a kawałek tego jest) pod brodę bo ręce zajęte walką i tak kawałek brzegu do przejścia by trafić na miejsce możliwie przyjazne do podebrania. Troszkę wody zamieszaliśmy aż w końcu udało mi się wymęczyć go na tyle, że dał się wprowadzić do rzuconego podbieraka. Musiało to śmiesznie wyglądać bo w momencie jak naprowadziłem go nad podbierak rzuciłem wędzisko a podniosłem siatkę bojąc się by nie wyskoczył. Uff co za świetna gimnastyka, jeszcze tylko kilkanaście metrów do maty dużo wody i można podziwiać w bezpośrednim kontakcie face to face. Co za bestyjka na oko oceniłem na 17 może 18 kg a że mój dotychczasowy PB to prawie 17 kg więc uśmiech mam od ucha do ucha mając nadzieje na pobicie. Szybkie przygotowanie statywu z aparacikiem i nadszedł czas na ważenie - miłe mrowienie i w końcu waga ustabilizowana jest!!! NEW PB 19.700.
No-no jak na pierwszy dzionek mały szok więc ryba po moich skromnych podziękowaniach i głaskaniu wraca zmęczona do wody majestatycznie odpływając bez słowa pożegnania. A ja musiałem z wrażenia otworzyć browarka i swoje odsiedzieć.
Co było dalej pominę wspominając tylko o nieprzespanej nocce (niechciało mi się założyć backlead-ów a jazda była ..) i zmianie pogody wraz z przyjazdem mojej drugiej połowy, co wiązało się z ustaniem brań miśków ale fajną zabawą małżonki z maluchami po 2 kg.
Niemniej jednak ważna obserwacja po analizie zasiadki: gdy ciśnienie utrzymywało się na stabilnym w miarę niskim poziomie przed 1000 brania jak się patrzy lecz gdy nadciągała zmiana pogody –zwyżka ciśnienia-brania ustawały do momentu ustabilizowania. Najgorszy jest okres przejściowy ale zarówno przed nim jak i po nim ryba żeruje normalnie. Teraz już woreczek rozwiązany więc sezon rozpoczęty.