Precz z no kill
Tomasz Kosiński (t12tom)
2008-10-10
Gdzie wybrać sie na ryby? Nic dziś nie piłem. Ani browarka, ani whiskacza z colą, czy choćby małego drineczka…Przepraszam, piłem. Kawę i to kolejną, całkiem niedawno. Przez to nie mogę teraz spać. Wczoraj było za to bosko. Odwiedził mnie mój brat mieszkający od prawie dwudziestu lat koło Geteborga. Wypiliśmy najpierw w domu po kilka piwek i ruszyliśmy w miasto. Jedna knajpka, druga … i po drugiej w nocy, śpiewając (jeśli można to tak nazwać) Jolka, Jolka… weszliśmy na klatkę w bloku, kierując się do mojego mieszkania, gdzie w błogim śnie pogrążona była żona i syn. To był wspaniały wieczór pełen wspomnień z naszych wspólnych dziecięcych lat. Sporo rozmawialiśmy też o naszej pasji - wędkarstwie. Niestety przed chwilą odwiozłem go na samolot, a wracając do domu wpadł mi do głowy pewien pomysł, który być może zmieni moje życie!!!
Od dziś precz z no kill. Wreszcie zacznę brać wszystko do wora. Już myślę, gdzie wybrać się w weekend nad wodę po rybkę. Wezmę spinerek i będę polował. Całą sobotę i całą niedzielę. Gdy znajdę czas w tygodniu, to każdego wieczora będę łowił sandacze. Będzie 45cm biorę, będzie 90 cm tym bardziej biorę. Napcham całą zamrażarkę, a jak przestaną się mieścić, będę rozdawał, bo jak ja ich nie wezmę, to i tak wpadną w siaty rybackie na zimowisku. Tak się zastanawiam czy gdybym jakimś cudem złowił jednego dnia z 8 sandaczy i 5 rozdał, to będę miał trzy sztuki do zabrania, jest to ok? Chyba jest to nawet zgodne z regulaminem PZW. W rejestr wpiszę trzy zabrane sandacze. To jest dylemat, niestety nie jestem pewien…
A weźmy na przykład rybaka na Narwi w OM PZW. Jak mu wejdą w siatę ryby i „odda wszystkie” drapieżniki i duże leszcze komuś po drodze, to wykaże zabranych ryb bardzo mało. I napisze prawdę. Zgodnie z operatami, zgodnie z wytycznymi. Swój chłop. Jak Ci z PZW, co mu dali zgodę na odłowy sieciowe. Odłowy ryb z zarybień za pieniądze WĘDKARZY, przecież nie rybaka. Ma łeb. Od dziś ja też taki będę. Będzie szła płoć na tarło, będę łapał. Będą klenie na kamykach, będę łowił. Trafię opaskę z sandaczami, stanę na niej, co wieczór.
Wiem również, jakie będzie moje noworoczne postanowienie - początek wędkowania spod lodu. 1 stycznia złowię ze 2 sandacze i szczupaka, oczywiście, że je zabiorę. Od 2 stycznia po wiadrze okoni. Tłustych i pełnych ikry. Będę dla nich łaskawy. Zabiję je bez męczarni. Przynajmniej nie uduszą się w siatach rybackich. I tak do bólu, dokąd już nic nie będzie w Narwi, Bugu i Wiśle. Błagam, róbcie to samo. Jak już wszystko wyłowimy to, po co nam będą rybacy? Może wtedy naprawdę nie będzie im się opłacało tak męczyć z siatami. A i w PZW jakiś dobry rozpuszczalnik odklei wtedy niektórym przylepione 4 litery od stołków… Nie ma rybaków, to po co być wśród decydentów mających wpływ na to, komu dać zgodę na siaty. Wtedy wreszcie wszyscy uznamy, że po co nam taki Związek, który nie dbał o nas, lecz o rybaków…
Mazury. Jakże piękne i dzikie rejony. Jakże śliczne jeziora. Ile klatek wspomnień mam z nich w głowie… Kiedyś jeździłem, co tydzień lub, co dwa. W każdy wolny weekend. Kupowałem zezwolenie w bandyckiej cenie (ok. 50 zł 3 dni z łodzi…) płaciłem za noclegi gospodarzom na kwaterach (średnio po 3 dyszki), wypożyczałem łódkę (15-20 zł doba), jadłem gdzieś obiad w okolicy i zaopatrywałem się w artykuły spożywcze, napoje i trunki (następna stówka do dwóch). Dziś powiedziałem dość. WZYWAM DO BOJKOTU MAZUR. Po co wydawać tyle pieniędzy. Niech wreszcie wzrośnie bezrobocie, niech spadną wpływy z podatków do gmin, w których robiliśmy zakupy, niech padną sklepy, bo z miejscowych ciężko im się będzie utrzymać. A rybacy niech sobie wyławiają sami resztki płotek nieprzekraczających 12 cm. Ja ich już chrzanię. Każdy wyjazd kosztował z paliwem kilkaset złotych. MAM DOŚĆ!!!! I jak Kuba Wojewódzki powiem krótko: „jestem na NIE”.
Niestety, moje zaawansowanie choroby jest zbyt duże. Nie da się chyba mnie już wyleczyć. Nie pomoże nawet najlepsza klinika odwykowa czy ewentualny rozwód (oby do tego nie doszło). Jestem nieuleczalnie chory na wędkarstwo. Zanim wczoraj popiliśmy, wpadł nam do głowy pewien pomysł. Weszliśmy w internet i stworzyliśmy kosztorys dobrego wędkowania.
Przelot w dwie strony - 178 zł*
2 dni łowienia na jeziorze sandaczowo-szczupakowym -14 zł
1 dzień łowienia na jeziorze pstrągowym (sztuki po 3 – 4 kilo) - 18 zł
Kwatera 3 doby - ok. 60-90 zł
Wyżywienie- zależy, jaka ryba (nie ma rybaków, więc są ryby) - 0 zł
Razem ok. 300 zł
Wspomnienia o Polskich Wodach - BEZCENNE
Niestety, przyznam się do jednego. Zostanę zdrajcą. Wezmę tylko tą rybę, którą zjemy. Resztę wypuszczę. Ale tylko, dlatego, że wiem, że żaden gość z siatą nie przyjdzie i nie wyłowi jej, że inny wędkarz, też ją wypuści. Że wreszcie połowię sobie do bólu. A jak to już zaskoczy, otworzymy sobie jeszcze tańsze linie lotnicze o nazwie Skandynawian PZW (przeloty zadowolonych wędkarzy). I tego wam również koledzy życzę. Chrzanić Mazury, chrzanić rybaków, chrzanić bezmózgowie. Pakuj się Kamil. Za miesiąc połowimy w Szwecji.
Tomek
*cena biletu przy rezerwacji z wyprzedzeniem ok. 6 tygodni w WIZZ AIR na trasie Warszawa Geteborg (Szwecja). Cena nie zawiera opłaty za bagaż (38 zł szt.) oraz jest ceną, w jakiej dziś zarezerwowałem bilety.
** Autorzy zdjęć - z rybą Kamil Walicki, widok- Piotr Niziuk