Przegrane spotkania z karpiami

/ 24 komentarzy

Są to wspomnienia z czasów kiedy wędkowałem głównie na jeziorze Czerskim. Bardzo przyjemny zbiornik. Nawet dość rybny. Z tego powodu, że odwiedza go sporo wędkarzy, na sukcesy można liczyć po uprzednim, odpowiednim zanęceniu stanowiska. Tak było i wówczas.

Zdarzyło się to w latach 70-tych. Wybrałem się nad wodę po obiedzie. Mieszkałem około kilometra od jeziora. Wędki bambusowe nosiło się rozłożone, paradując przez całą wieś. Wszyscy wiedzieli kto i kiedy idzie na ryby. Wtedy, każdy szanował miejscówki nęcone przez innego wędkarza. Nie to co dziś. Wystarczy, że złowisz coś konkretnego i już miejsce jest wiecznie zajęte. I co? Mam się kłócić? Dlatego teraz rzadko odwiedzam ten zbiornik.

Ale wracajmy do tamtych lat. Miejsce nęcone ziemniakami i ciętymi „rosówkami” odpłacało linem, czasami karpikiem. Oprócz tego płocie wzdręgi i leszcze. Siedzę i wpatruję się w spławiki (własnoręcznie strugane scyzorykiem przez mojego ojca z kory sosnowej) zastawione w oczka pomiędzy liśćmi grążeli. Jeden zestaw lżejszy – żyłka 0,20 z przyponem 0,15 i parzone płatki owsiane, drugi solidniejszy – żyłka „tęczowa” 0,30 z przyponem 0,20 i rosówką na haku. Na obu wędkach kołowrotki o ruchomej szpuli. Co jakiś czas branie. Raz zacięte raz nie. Raz rybka, raz pusto.

Po złowieniu kolejnej ryby zakładam na haczyk gałkę płatków i słyszę terkot kołowrotka na drugim zestawie. Odruchowo chwytam wędkę i unoszę jej czubek ku górze. Nawet nie zaciąłem. Ryba wybiera żyłkę z kołowrotka i płynie prościutko ku przeciwległemu brzegowi.. Chcąc zatrzymać rybę przytrzymuję szpulę kołowrotka palcem i w tym momencie żyłka pęka. Liście grążela rozchylają się na boki znacząc drogę ucieczki ryby. I o dziwo pękła żyłka główna. Prawdopodobnie pękła przetarta na drucianej, szczytowej przelotce wędki. Niestety. W takie przelotki wyposażana była większość bambusowych wędek. Jedynie grube wędki miewały porcelanowe wkładki w drucianej konstrukcji.

Miękkie kolana, dygocące ręce. To najbardziej pamiętam. No i oczywiście - opowiadania i wspominanie „dużej” ryby.

Jakieś dwa tygodnie później wybrałem się z ojcem na szczupaka z żywcami. Wędkowaliśmy po drugiej stronie jeziora. Byłem dokładnie na przeciwko wcześniej nęconej miejscówki. Wyjmując z wody zestaw z żywcem zauważyłem na kotwiczce żyłkę. Delikatnie wyjąłem wędkę z wody. Żyłka nie spadła z kotwiczki (była długa i „tęczowa”). Udało mi się wyjąć cały zestaw, który był zaplątany w krzaki porzeczek wrzucone przy brzegu do wody. I już zapewne wiecie. To był mój zestaw, który wtedy zerwała ryba. Nie zmieniła wcześniej obranego kierunku i zaplątała się w krzaki pod przeciwległym brzegiem. Ryby oczywiście na haku nie było.

Drugie spotkanie miało miejsce jakieś dziesięć lat temu. Wędkowałem w innej części jeziora. Sprzęt jakże inny od poprzedniego. Wędka węglowa. Kołowrotek z precyzyjnym hamulcem ze 100m dobrej żyłki 0,20 na szpuli stałej. Późne popołudnie. Komary cięły niemiłosiernie. Wypływające na powierzchnię wody gęste „bąbelki” świadczyły o żerowaniu ryby. Grube płocie i pokaźny lin były już moja zdobyczą. Kolejne, zdecydowane branie. Zacięcie i z hamulca kołowrotka zaczął się wydobywać wściekły jazgot.

Wędkujący, jakieś 20 m z boku kolega, patrzy w moim kierunku. Wołam do niego aby wyjmował swoje wędki. Ryba obrawszy kierunek w lewo idzie ostro wzdłuż brzegu. Dokręcanie hamulca nie robi na niej wrażenia. Słyszę coraz cieńszy świst żyłki napiętej do granic wytrzymałości. Bardziej dokręcać już nie można. Z niedowierzaniem patrzę na ubywający nieubłaganie zapas żyłki na szpuli. Niestety. Koniec żyłki był jednocześnie końcem walki z rybą. Tuż przed zerwaniem, ryba potężnie wyłożyła się na powierzchni wody a ja zostałem z pustą wędką w ręce i zapewne z bardzo głupią miną. Nie widziałem tej ryby dokładnie. Ale cóż innego mogłoby to być niż karp? Są w tym jeziorze prawdziwe „potwory”.
Miękkie kolana i dygocące ręce przypomniały mi o pierwszej przygodzie.

Nigdy nie udało mi się złowić naprawdę dużego karpia.
Choć teraz preferuję spinning to kto wie? Może kiedyś?

 


4.8
Oceń
(75 głosów)

 

Przegrane spotkania z karpiami - opinie i komentarze

u?ytkownik24522u?ytkownik24522
0

No to masz fajne doświadczenia jednego jęziorka

Przyznaj ze miło się to wspomina.

Pozdrawiam i zostawiam piąteczke*****

(2010-07-01 18:28)
kabankaban
0
Może kiedyś?Piąteczka i pozdrawiam.
(2010-07-01 20:28)
spokojnyspokojny
0

No to nie miałeś szczęścia do tych ryb, ale przyjdzie czas i zawisną na haku ponownie a wtedy nie będzie litości.

Andrzeju nie przejmuj się ja nigdy jeszcze nie złowiłem karpia wogóle, może dlatego że preferuję przynęty  i miejsca których one nie lubią :).

 

Pozdrawiam i za wspomnienia daję maksa.

 

Grzegorz 

(2010-07-02 08:15)
u?ytkownik31907u?ytkownik31907
0
super opowiadanie gratulacje 5
(2010-07-02 09:38)
an2212an2212
0
duze karpie to sa prawdziwe diably zycze powodzenia tobie i sobie , bo mi juz tez zylki porwaly.
(2010-07-02 09:55)
Norbert StolarczykNorbert Stolarczyk
0
No to masz Kolego fajne przeżycia i wspomnienia, nie odpuścił bym tym potworom.
Wpis uznaję na *****
pozdrawiam.
(2010-07-02 10:16)
erykomerykom
0
milo jest tak czasem powspominac :) (2010-07-02 10:36)
The Piterson12345The Piterson12345
0
witam .. dobry artykuł wspomnienia to co sie pamięta przez lata .. branie hol te emocje :) tez miałem podobna przygode gdy sum udeżył mi w kopyta .. robił co chciał ja mogłem tylko przygladac  sie na harce ryby.. odemnie ***** pozdrowienia  (2010-07-02 12:24)
u?ytkownik19278u?ytkownik19278
0
fajny artykul;;p
(2010-07-02 12:32)
JogurtJogurt
0

Bardzo mile wspominki:) 5 sie nalezy:) Pozdrawiam!!

(2010-07-02 12:53)
tstaroststaros
0
Fajne opowiadanko ;-) Ale z tego co się orientuję to jezioro Czerskie już nie jest tak rybne jak kiedyś, chyba że się mylę? (2010-07-02 15:11)
Pit-82Pit-82
0
Fajne wspomnienia i artykuł, miło się czyta. Wędka bambusowa hmmm... to była też moja pierwsza wędka i te stare okrągłe kołowrotki, że nie wspomnę o opisanych spławikach z kory... wspomnienia wracają ;) pozdrawiam ;)
(2010-07-02 17:03)
2780plox2780plox
0

"Fajne opowiadanko ;-) Ale z tego co się orientuję to jezioro Czerskie już nie jest tak rybne jak kiedyś, chyba że się mylę? [2010-07-02 15:11]"

Do tstaros.

Zapewne nie tak jak kiedyś. Ale ryba jest i to duża. Tylko jak wspomniałem. Stanowisko wymaga solidnego zanęcenia i niestety, ukrywania przed innymi wędkarzami - biała ryba.

A jeśli chodzi o drapieżniki to 9 maja br. w jeziorze Czerskim padły dwa szczupaki.

Jeden 100 cm i 8 kg - była wzmianka w lokalnej prasie a zdjęcia w mojej galerii. Drugi chyba trochę mniejszy. Nie widziałem go. Oba na żywca.

Pozdrawiam.

(2010-07-02 18:27)
MareKsMareKs
0
Wędkarskie wspomnienia to piękna część naszego hobby :-) oby każdy miał ich jak najwięcej i do poznej starości miał co wnukom opowiadać :-) pozdrawiam serdecznie :-)
(2010-07-02 19:26)
nanusnanus
0

witam

fajny artykuł,daje piąteczkę, dobre wspomnienia nigdy nie są złe

(2010-07-02 19:43)
LutiiLutii
0
Witam serdecznie!!!Bardzo fajny artykul i daje 5!!!Bedzie co wspominac na nastepnych wyprawach a jesli bedziesz wedkowal tam z powrotem to zawsze bedzie taki dreszczyk na oczekiwanie wielkiej ryby i w koncu sie uda!!!POWODZENIA i pozdrawiam serdecznie!!! (2010-07-02 21:13)
loli_83loli_83
0
Ja 2 tygodnie temu przegrałem walkę z sumem ok. 12-15 kg (przyłów). Miejsce było bardzo trudne technicznie tzn. po mojej prawej i lewej stronie z niesamowitą siłą przelewała się woda, po każdej stronie były krzaki i pełno szpiczastych kamieni. Podczas walki (jak napisał kolega The Piterson12345) sum robił co chciał. Po około 30 min. sum był prawie mój, kiedy próbowałem go podebrać zrobił odjazd, na szczęście chwilę później udało mi się go znowu doholować w najmniej rwiące miejsce, niestety w momencie kiedy wyciągnąłem rękę aby podebrać go za dolną szczękę plecionka 0.12 mm pękła... Jak się później okazało sum przetarł plecionkę o wielkie głazy leżące na dnie. Po holu takiej ryby czułem się jakbym przebiegł ok. 1 km w średnim tempie ;D. Dwóch miejscowych obserwowało całe zdarzenie i oczom nie wierzyli co ta ryba wyprawia ze mną i z wędką ;D. Szkoda że rybka nie chciała króciutkiej sesji fotograficznej bo byłaby piękna pamiątka, trudno... może innym razem... To tyle ode mnie. Natomiast jeśli chodzi o artykuł to jak najbardziej zostawiam 5. Pozdrawiam
(2010-07-02 21:42)
muchozolalimuchozolali
0

napewno dobe mielone było by ze suma.;

 

poz

(2010-07-02 21:55)
ReamedesReamedes
0
No cóż "życie" ciśnie sie na usta takie jest wędkarstwo i dlatego je kochamy bo jest emocjonujące i nieprzewidywalne. Nie jednokrotnie wygrywa ryba ale to nieodłączny element tego sportu ;) Relacja super gratulacje. (2010-07-02 23:55)
mariusz603mariusz603
0
Może i nie miałeś na tyle szczęścia żeby wyholować rybę ale i tak wielu a w śród nich ja może ci pozazdrościć walki z takim okazem. A kto wie może natkniesz się jeszcze na niego z odpowiednim sprzętem . No i masz co wspominać.

Pozdrawiam i ***** daje :)

 
(2010-07-03 00:40)
kazikbkazikb
0
5. fajne wspomnieni. Życzę powodzenia (2010-07-03 13:45)
780528780528
0
Witam!Takie opowiadania są bardzo fajne i osobiście mi się podobało, a co do tych karpi to tak czasem bywa.Ale chciałbym podkreślić, że najważniejsza jest ta cała frajda i odpoczynek z wędką,nad wodą a karp pewnie bedzie jeszcze nie jeden.Sam miałem też niedawno podobne zdarzenie ponieważ na karpie wybrałem się z zestawami ,których używam na rzekę i okazało sie iż,nie dały rady.Karpie tylko pokazywały ogony i baj baj,ale jest ok będzie lepiej pozdrawiam!
(2010-07-03 13:54)
CyberKierCyberKier
0
Wyśmienity opis. Stawiam ***** i pozdrawiam
(2010-07-03 21:59)
strunayostrunayo
0
Fantastyczne przezycia; az mi sie chce nad wode. Po karzdym takim opowiadaniu chce mi sie wedkowac. Ja wlasnie zaliczylem 24h w polowaniu na karpia i niestety nic na kiju nie poczulem. Szkoda - bywa i tak. Karpiowki milczace, a na feedrka linek 26cm i jakies tam ploteczki. Male buzi i umowilismy sie za kilka lat... Teraz odpoczynek, potem jakies opowiadanko i ponownie zechce pojechac i powalczyc z rybkami. Pozdrawiam. (2010-07-04 18:26)

skomentuj ten artykuł