Przepływanka - wypuszczanka
Rafał Kałużny (rafal.baca)
2009-05-21
Przepływanka - wypuszczanka
Witam! Chciałbym przybliżyć ciekawą i skuteczną, ale mało u nas w kraju znaną metodę połowu - przepływankę z wysnuwaniem żyłki zwaną wypuszczanką. Ten sposób połowu wywodzi się z Wysp Brytyjskich, tam też po raz pierwszy się z nim zetknąłem. Kilka lat temu odwiedzając mojego kuzyna, który tam mieszka, jako zapalony wędkarz postanowiłem sprawdzić jakimi to metodami posługują się Anglicy w swoich połowach.
W pobliżu miejsca zamieszkania Zbyszka przepływa nieduża rzeka, jak się okazało licznie odwiedzana przez miejscowych wędkarzy. Któregoś dnia poszliśmy rozejrzeć się jak łowią rodowici mieszkańcy Wysp. Kilku z nich używało lekkich gruntówek - pikerów, ale większość łowiła na spławik stosując w tym celu długie 15-sto stopowe wędziska odległościowe. Sam łowię metodą matchową już ładnych parę lat, więc zdziwiło mnie stosowanie tej metody na wodach szybko płynących. Wiadomo przecież, że odległościówka na takich wodach zupełnie się nie sprawdza, co najwyżej w kanałach o bardzo wolnym uciągu.
Po prostu stosowane tam 1-punktowo mocowane spławiki - wagglery są zupełnie nieprzystosowane do szybkiego nurtu. Zaś próby łowienia wędką odległościową, polegające na zarzucaniu zestawu ukośnie w dół rzeki i przytrzymywaniu go za pośrednictwem żyłki układającej się pod pewnym kątem do nurtu w ogóle nie zdają egzaminu, a to z tego powodu, że droga spływającego zestawu, prowadzonego krótkim wędziskiem odległościowym jest krótka, a sam zestaw nie płynie równolegle do brzegu, lecz na skos i zbyt szybko "wychodzi" z linii działania zanęty.
Ale Anglicy znaleźli na to bardzo skuteczny sposób. Na wodach płynących nie stosują wagglerów, ale 2-punktowo mocowane spławiki, które nazywają Stick, Avon albo Chubber. Różnią się one od stosowanych do przepływanki kształtem - korpus mają wydłużony, lekko pękaty bez antenki i nie mają własnego dociążenia. Drugim ulepszeniem w stosowanej przez nich metodzie jest używanie kołowrotków ze szpulą ruchomą nazywanych cenrepinami. Są to doskonale wykonane i ułożyskowane kołowrotki z lekkimi szpulami o dużej średnicy, bardzo dobrze wyważone, obracające się z minimalnymi oporami.
Te ich zalety pozwalają na kontrolowany spływ zestawu z prądem rzeki z jednoczesnym wysnuwaniem żyłki z kołowrotka, dzięki temu żyłka jest cały czas lekko napięta, a zestaw lżej lub mocniej przytrzymywany. Prowadzenie zestawu jest więc łatwe, precyzyjne i w każdej chwili umożliwia zacięcie biorącej ryby, a więc skuteczne. Nie można tego zrealizować kołowrotkiem o szpuli stałej - zacięcia były by spóźnione, spływ zestawu praktycznie pozbawiony kontroli, a biorące ryby spinały by się.
Zafascynowany tą metodą postanowiłem i ja spróbować. Po żmudnych poszukiwaniach w inernecie, znalazłem w końcu kręciołek, którego potrzebowałem. Osoba, która go wystawiała okazała się bardzo kompetentna i pomocna - szczegółowo poinstruowała mnie we wszystkich zawiłościach związanych z jego użytkowaniem. Po skompletowaniu zestawu - kołowrotek nabyłem, wędzisko Browning Ambition Match 4,2 m posiadałem już wcześniej, udałem się na trening. Nie jest to sposób trudny, więc szybko można go sobie przyswoić.
Przyszła w końcu pora na wyprawę na ryby - wiosenne płocie. Udałem się na odcinek przyujściowy małej rzeczki wpadającej do Warty. Po lekkim zanęceniu ciemną płociową zanętą z dodatkiem zmielonych i wyprażonych konopii oraz 2 garści pinek zaczynam łowienie. Żyłka 0,16, przypon 0,12, haczyk nr 14, na nim kanapka ochotka + pinka, spławik Avon 3 g. Po kilku przepłynięciach pierwsze branie - niewielka płotka. Podrzucam zanęty, a ryby zaczynają brać. Co kilka przepłynięć na haku meldują się ładne płocie i jazie do 0,5 kg, jest też kleń i kilka krąpi. Siatka szybko się zapełnia. Robię dla odprężenia przerwę - obserwuję odradzającą się na wiosnę przyrodę: żółte kwiatki podbiału na burcie, kwilenie czajki na łąkach, świergot skowronka gdzieś w chmurach... jest pięknie, choć pogoda taka sobie. Pora kończyć łowienie - naprawdę niezły połów, oczywiście wszystkie rybki lądują w wodzie ZŁÓW I WYPUŚĆ to moja zasada :-)
Polecam tę metodę ciekawym świata kolegom, ale zaznaczam, że nadaje się ona na niewielkie co najwyżej średnie cieki, choć możliwe jest jej stosowanie na rzekach dużych w pasie przybrzeżnym kiedy rynna, w której przebywają ryby zbliża się do brzegu i jest w zasięgu krótkiej wędki odległościowej. W innych przypadkach skuteczniejsza jest bolonka i ją należałoby zastosować... ale to temat na inną opowieść.
Z wędkarskim pozdrowieniem Rafał Kałużny