Zaloguj się do konta

Przygoda z wędkarstwem

Opiszę wam jak zaczęła się moja przygoda z wędkarstwem .
Był wyjątkowy gorący letni dzień .
Bardzo nudziliśmy się z kuzynem . Postanowiliśmy poszperać u niego w piwnicy ... nagle zauważyliśmy coś ciekawego ... To wędka ! Wyjęliśmy , zobaczyliśmy i wywnioskowaliśmy że jest ""trochę"" zepsuta , ale taśma w ręku Polaka cudy czyni :-) , nie ? No to sam kij w porządku . Teraz kołowrotek . W ogóle nie mogliśmy zrozumieć tego narzędzia szatana , a wujek ( tata kuzyna ) jeszcze nie wrócił z pracy ( on by nam wytłumaczył bo był wędkarzem ). Oczywiście my nie mogliśmy tak długo czekać . W internecie na filmach , trochę załapaliśmy o co chodzi z tym kołowrotkiem . No OK wędka , kołowrotek obcykane .Teraz dalej , przekładamy żyłkę przez przelotki ... i wiemy że teraz powinien być niejaki spławik . Powrót do piwnicy . Przekopaliśmy stertę gratów , i jest . Stary , brudny duży spławik - ale najważniejsze że jest . No to teraz wiemy że potrzebny jest tylko haczyk . Jego nie mogliśmy znaleźć , więc wykonaliśmy go ze szpilki :-) . No to teraz jakaś przynęta .. hmmm zgodnie pomyśleliśmy że dżdżownica . No i heja . Gdzie by tu wypróbować wędkę? Nasz daleki sąsiad miał staw . Poszliśmy do niego z prośbą o pozwolenie na łowienie , zgodził się . Biegiem polecieliśmy nad staw . Rozkładanie trochę nam zajęło bo znowu mieliśmy problemy z kołowrotkiem . Ale udało się . Pierwszy ""rzut"" wykonał oczywiście kuzyn bo wędka bardziej jego . No daleki rzut około 40 cm ... ale ku naszemu zdziwieniu spławik leży , myśleliśmy że zepsuty - bo stary . Już nieco zmartwieni że nie połowiliśmy wracaliśmy do domu kuzyna , gdy akurat jechał wujek z pracy i nas podrzucił . Nie daliśmy mu nawet zjeść obiadu , dlatego żeby nam wytłumaczył co trzeba zrobić . Powoli nam wszystko wyjaśnił , że trzeba dać ołów itp. Potem nas nauczył poprawnie obsługiwać kołowrotek oraz jak zarzucać wędkę .
Wieczorem z powrotem udaliśmy się nad staw i tym razem rzut kuzyna o wiele dalszy . Na pierwsze banie nie musieliśmy długo czekać , lecz kuzyn nieco roztrzepany nie źle zaciął ( możliwe że była to wina zagiętej szpilki zamiast haczyka ) . Potem po kilku nieudanych wypadach nad staw , postanowiliśmy kupić swoje , wędki bo z dzieleniem były problemy i tamta wędka była już stara . Na allegro upatrzyliśmy zestaw za 30 zł z całym osprzętem ,oczywiście nie był on rewelacyjny ale nam wystarczał . Gdy wędki doszły nam do domów , od razu zwróciliśmy się do wujka , z prośbą o związanie zestawów , już z normalnym haczykiem :-) . Wtedy znów , tym razem z wujkiem , udaliśmy się nad staw . Zarzuciliśmy swoje wędki i miałem branie ... wujek powiedział : Patryk , jak spławik zniknie , szarpnij wędkę w prawo ... I rybka wciągnęła, a jak zaciąłem . Podczas holu czułem lekki opór . Wtedy złowiłem swoją pierwszą malutką płotkę . Bardzo się ucieszyłem .


Tak zaczęła się moja przygoda z wędkarstwem . A jak zaczęła się wasza?

Opinie (0)

Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.

Czytaj więcej