Przygoda z karpiem
Grzegorz (haymaker88)
2013-07-15
Po wielu przeczytanych tematach postanowiłem że złapię pierwszego karpia w życiu. Wędkarstwem zajmuję się od 3 lat i głównie łapałem szczupaki i okonie. Chciałem spróbować sił w innej dziedzinie. 7 lipca wybrałem się łódką na spacer po jeziorze Przemęckim dokładnie w miejscowości Górsko na którym wędkuje w poszukiwaniu odpowiedniej miejscówki. Płynąc wzdłuż brzegu zauważyłem piękna zatoczkę obrośnięta trzcinami i liliami wodnymi. Sprawdziłem głębokość i dno okazało się że najgłębsze miejsce miało 80cm a dno było bardzo muliste około 30-40cm mułu.
Z tego co wyczytałem była to miejscówka idealna dla karpi więc postanowiłem że właśnie tutaj spróbuje złapać pierwszy okaz w życiu. Miejscówka była więc pozostało dobrać metodę. Gruntówka na łodzi nie bardzo mi odpowiadała więc zmontowałem zwykły zestaw spławikowy zakończony przyponem z włosem. Na jednej wędce użyłem żyłki 0,20 na drugiej 0,27. Moje wędziska to żadna rewelacja co prawda jedno wędzisko to Mikado drugie Konger ale są tymi z niższej półki. Wszystko miałem gotowe i zaplanowałem pierwszy wypad na piątek. W czwartek ugotowałem 3kg kukurydzy bo niestety czasu na wcześniejsze nęcenie nie miałem. Jest piątek 12 lipca godzina 17 jestem w nowej miejscówce. Wyrzuciłem około kilograma kukurydzy do wody na jedną wędkę założyłem 2 ziarnka na włos a na drugą 3. Około godziny 20 zauważyłem branie na jednej z wędek. Zacięcie i jest ryba ale czy to karp? Ryba nie stawiała oporu hol był krótki. Okazało się że na 2 ziarna kukurydzy połakomił się leszcz. Ważył 1,3kg i mierzył sobie 45cm.
Więcej brań nie miałem tego dnia także na rybki wróciłem w sobotę. Powtórzyłem sytuację z dnia poprzedniego i wrzuciłem do wody około kilograma kukurydzy. Około godziny 19:30 zauważyłem branie na zestaw z 3 ziarnami. Zacinam i jest szybki odjazd i dźwięk hamulca niestety po chwili ryba popłynęła w kierunku lilii i tam ja straciłem. Nie wiem czy to był karp ale na pewno było duże. Co było nie tak? Wyczytałem że na karpia stosujecie większych i grubych haków ponieważ te małe często przecinają pysk rybie. Ja miałem haczyk o numerze 6 więc bardzo możliwe że właśnie tak się stało. Zawiązałem hak numer 2 i wyrzuciłem zestaw do wody. Przed 21 miałem kolejne branie. Po krótkim holu w podbieraku wylądował karaś 1,4kg.
Więcej brań nie było a że weekend planowałem spędzić nad wodą postanowiłem wrócić w niedzielę. Kolejnego dnia na ryby popłynąłem także około godziny 17 ponieważ rybki i tak brały zawsze wieczorem. Tym razem byłem przygotowany na branie karpia po poprzedniej porażce. Po 20 zwątpiłem że złapie cokolwiek aż tu nagle z miejsca oddalonego około 1,5 metra od lilii spławik zaczyna płynąc. Jest branie! Chwilkę odczekałem i zacinam. Ryba ruszyła centralnie w lilie i wyskoczyła nad wodę pośród liści. Co to było nie widziałem walka trwa nadal ale czy wyciągnę ją z tych zarośli? Udało się podkręciłem hamulec podciągnąłem rybę bliżej łodzi i nagły zryw popuściłem hamulce ponieważ ryba nie chciała dać się jeszcze złapać. Hol trwał jakieś 10 minut sporo ale nie byłem przygotowany na taką rybę. W końcu pod powierzchnią ukazał się on! Tak to był mój pierwszy karp. Po dopłynięciu do brzegu zważyłem rybę. Mój pierwszy okaz ważył 4,2kg i stał się zarazem rybą mojego życia.
Uwierzyłem w zestaw spławikowy z włosem. Do miejscówki wrócę na pewno niedługo czeka mnie tydzień urlopu więc zanęcę kilka dni i zasiądę na dłużej. Mam nadzieję złapać coś jeszcze większego ponieważ walka z tym karpiem to było wspaniałe przeżycie.