Przyjemność z wypuszczania
użytkownik 559
2008-08-15
Czasy te minęły i nie wiadomo kiedy wrócą. Ani ja, ani pewnie żaden inny wędkarz za nic w świecie nie chciałby zmieniać swego hobby i przerzucać się na przykład na zbieranie znaczków… Będziemy jednak zmuszeni do zmiany hobby, jeśli sami nie zaczniemy myśleć, a później myśleć i działać. Jak powiedział jeden z czytelników mojego blooga: "Myślenie, aby nie zabijać ryb już u mnie jest” i dobrze, oby więcej wędkarzy zaczęło myśleć w porę, bo może się zdarzyć tak, że będziemy za kilka lat narzekać na samych siebie za brak myślenia i działania. Owszem możemy zawsze powiedzieć, że ryba to tylko ryba, i jest do jedzenia. Zawsze możemy się powoływać na zapłacone składki za wędkowanie, które nas uprawniają do zabierania złowionych ryb.
Usprawiedliwionych powodów, dla których większość wędkarzy zabiera ryby z łowiska jest dużo. Nie można tu nikogo za to potępiać i tego nie robię. Namawiam jednak do znalezienia przyjemności z wypuszczania. Znajdując tę przyjemność będziemy mogli liczyć na to, że podobne do poniższego obrazki będziemy oglądać częściej niż dotychczas. Nikomu nie odbieram prawa do zabierania z łowiska ryb złowionych przepisowo, zgodnie z regulaminem. Namawiam jednak, do przemyślenia, czy warto ryby zabierać, czy będą dla nas pożywieniem, czy zmartwieniem. Ryby przed usmażeniem trzeba przecież przetransportować do domu, oskrobać i oczyścić, a czasami znaleźć miejsce w zamrażarce. Tu dodam, że znam wielu wędkarzy, którzy zapełniają rybami nie tylko swoje lodówki, ale tez i lodówki sąsiadów. Znam, też takich, którzy niszczą ryby karmiąc nimi swoje koty ( nie mam nic przeciwko tym futrzakom). Miedzy innymi do takich ludzi apeluję o rozsadek, bo od nich wbrew pozorom zależy naprawdę bardzo dużo.
Nie powstrzymam tym artykułem pazernych rybaków, ani kłusoli ani szarpakowców, bo oni nawet tego nie przeczytają. Nie zamierzam też prosić o wypuszczenie ryb jakiejś rodzinki, która kilka razy w roku wybierze się na ryby dla rekreacji i wieczorem po powrocie zechce złowione ryby razem zjeść na kolacje. Życzę im po prostu smacznego, choć myślę, że pokazanie dzieciom dobrego zwyczaju nie poszłoby im na szkodę. Mam jednak nadzieję, że uda mi się namówić wielu dobrych i mądrych wędkarzy do wypuszczania ryb, które nie są przeznaczone na ich własny użytek. Chodzi o wędkarzy, dla których wędkarstwo podobnie jak dla mnie stało się sposobem na życie i ucieczką na łono natury, ucieczką od pracy, zmartwień telewizyjnych reklam itd. Każda wypuszczona płotka, leszczyk, karaś czy karp może przyczynić się do zwiększenia populacji ryb w Waszym ulubionym jeziorku, stawie czy rzece. W końcu każda z tych ryb może być pożywieniem dla drapieżnika takiego jak szczupak, sum czy sandacz, a które też chcemy łowić ( nie koniecznie zabijać) jak największe.
Rozsądne myślenie jako pierwsi wprowadzili w czyn karpiarze. To właśnie karpia tej najwaleczniejszej z walecznych ryby jako pierwszej zaczęło brakować w naszych jeziorach. W większości właśnie karpiarze jeżdżą na ryby dla przyjemności i przygody, a nie dla mięsa, choć znam także wielu spinningistów i tyczkarzy, którym do głowy nawet nie przychodzi, aby po wędkarskiej wyprawie skrobać ryby. Karpiarze chcąc wypuszczać karpie postanowili, że będą je wypuszczać w dobrej kondycji, niepokaleczone. W tym celu wymyślono maty karpiowe, na których wyczepia się karpie i amury z haczyka. Można sobie na takiej macie zrobić piękne zdjęcie ze złowionym karpiem czy [a href="http://wedkuje.pl/ryby,amur,5236" target="_blank" title="amur"]amur[/url] em.
Maty bywają różne, moja służy także do ważenia ryb. Dzięki takiej macie można rybę zważyć nie kalecząc jej. Oprócz mat, na uwagę zasługują jeszcze tak zwane worki karpiowe. Zrobione z siatki, służą do przechowywania ryb. Przydają się szczególnie nocą, gdy musimy poczekać na dzienne światło by zrobić sobie zdjęcie lub gdy jesteśmy sami na łowisku i musimy poczekać na przyjazd kolegi, który nam to zdjęcia zrobi.
Popatrzmy na to jeszcze z innego punktu widzenia. Nasze hobby jest bardzo podobne do jeszcze innego terenowego sportu, do myślistwa. Myśliwi podobnie jak my uwielbiają przyrodę, ciszę spokój i bezpośredni kontakt z naturą. Oni jednak nie mają takiej jak my możliwości, aby upolowane zwierze zwrócić przyrodzie. My wędkarze mamy taką możliwość! Trzeba tylko zacząć korzystać z tej możliwości. Zapewniam każdego, kto nigdy jeszcze nie wypuścił pięknej wymiarowej ryby, że sam moment wypuszczania jest nie mniej atrakcyjny od holowania dużej ryby. Nikt mi nie odbierze wspomnień ze złowienia wielu pięknych karpi, nikt mi nie odbierze wspomnień z opisanego na tym blogu pojedynku z dużym sumem ani widoku tej ogromnej ryby. Nikt też nie odbierze mi wspomnień z wypuszczania karpi.
Ostatnie machniecie ogonem, jakie zawsze czuję w dłoni, gdy trzymam jeszcze w wodzie karpia, to ostatnie pożegnalne machnięcie ogonem, gdy karp już odzyskał siły, jest takim pożegnalnym machnięciem, które daje mi więcej satysfakcji, niż dawałoby zjedzenie tego samego karpia, nawet, gdy smażyłaby go moja mama – mistrzyni kuchni.
Pokazując te zdjęcia, chciałem zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Widywałem po wielokroć jak wędkarze wypuszczali ryby. Można już takie obrazki zobaczyć nad naszymi wodami i to coraz częściej, co cieszy. Jednak często, to wypuszczanie nie można nazwać inaczej jak wyrzucaniem. Wrzucanie ryb do wody z kilku metrów wysokości często kończy się tym, że ryba wypływa na powierzchnię już nie żywa. Jeśli namówiłem tym artykułem kogoś do wypuszczania ryb, to namawiam także do zadbania, o to aby powrót do wody był dla ryb bezpieczny. Wcale nie trzeba przy wypuszczaniu sprawdzać czy ryba potrafi skoczyć do wody na główkę. Jeśli zadbamy o bezpieczny powrót ryb do wody, przyjemność z wypuszczania będzie jeszcze większa, bo da nam pewność, że wypuściliśmy rybę całą i zdrową. Szanujmy wiec każde życie, bo „życia nie można powtórzyć”*.
Źródło : http://marfish.pl
Oświadczam, że udostępniam powyższy tekst wyłącznie użytkownikom Portalu www.wedkuje.pl.jako materiał do przeglądania i czytania. Nie zezwalam na wykorzystywanie moich tekstów jako cytaty, zapożyczenia. Zabraniam kopiowania lub powielania moich tekstów, a dotyczy to całości jak również fragmentów tekstu oraz zdjęć ilustrujących teksty. W sprawach związanych z chęcią wykorzystania mojego tekstu, proszę o kontakt wyłącznie ze mną jako autorem, pod adresem marfish@marfish.pl.