Zaloguj się do konta

Przyjemność z wypuszczania

Tak już się utarło, że gdy mężczyzna jedzie na ryby, to powinien wrócić z pełnym worem. Ostatnio jednak na skutek grabieżczej gospodarki rybackiej i dużej presji wędkarskiej, coraz częściej wędkarze wracają o „kiju”. Złowienie taaaaaaaaaakiej ryby jest już prawie nie możliwe, a wory często są puste. Brać wędkarska, załamuje ręce i wspomina nie tak odległe jeszcze czasy, gdy ryb w jeziorach i rzekach było sporo i każda wędkarska wyprawa kończyła się mniejszym, bądź większym sukcesem.

Czasy te minęły i nie wiadomo kiedy wrócą. Ani ja, ani pewnie żaden inny wędkarz za nic w świecie nie chciałby zmieniać swego hobby i przerzucać się na przykład na zbieranie znaczków… Będziemy jednak zmuszeni do zmiany hobby, jeśli sami nie zaczniemy myśleć, a później myśleć i działać. Jak powiedział jeden z czytelników mojego blooga: "Myślenie, aby nie zabijać ryb już u mnie jest” i dobrze, oby więcej wędkarzy zaczęło myśleć w porę, bo może się zdarzyć tak, że będziemy za kilka lat narzekać na samych siebie za brak myślenia i działania. Owszem możemy zawsze powiedzieć, że ryba to tylko ryba, i jest do jedzenia. Zawsze możemy się powoływać na zapłacone składki za wędkowanie, które nas uprawniają do zabierania złowionych ryb.

Usprawiedliwionych powodów, dla których większość wędkarzy zabiera ryby z łowiska jest dużo. Nie można tu nikogo za to potępiać i tego nie robię. Namawiam jednak do znalezienia przyjemności z wypuszczania. Znajdując tę przyjemność będziemy mogli liczyć na to, że podobne do poniższego obrazki będziemy oglądać częściej niż dotychczas. Nikomu nie odbieram prawa do zabierania z łowiska ryb złowionych przepisowo, zgodnie z regulaminem. Namawiam jednak, do przemyślenia, czy warto ryby zabierać, czy będą dla nas pożywieniem, czy zmartwieniem. Ryby przed usmażeniem trzeba przecież przetransportować do domu, oskrobać i oczyścić, a czasami znaleźć miejsce w zamrażarce. Tu dodam, że znam wielu wędkarzy, którzy zapełniają rybami nie tylko swoje lodówki, ale tez i lodówki sąsiadów. Znam, też takich, którzy niszczą ryby karmiąc nimi swoje koty ( nie mam nic przeciwko tym futrzakom). Miedzy innymi do takich ludzi apeluję o rozsadek, bo od nich wbrew pozorom zależy naprawdę bardzo dużo.

Nie powstrzymam tym artykułem pazernych rybaków, ani kłusoli ani szarpakowców, bo oni nawet tego nie przeczytają. Nie zamierzam też prosić o wypuszczenie ryb jakiejś rodzinki, która kilka razy w roku wybierze się na ryby dla rekreacji i wieczorem po powrocie zechce złowione ryby razem zjeść na kolacje. Życzę im po prostu smacznego, choć myślę, że pokazanie dzieciom dobrego zwyczaju nie poszłoby im na szkodę. Mam jednak nadzieję, że uda mi się namówić wielu dobrych i mądrych wędkarzy do wypuszczania ryb, które nie są przeznaczone na ich własny użytek. Chodzi o wędkarzy, dla których wędkarstwo podobnie jak dla mnie stało się sposobem na życie i ucieczką na łono natury, ucieczką od pracy, zmartwień telewizyjnych reklam itd. Każda wypuszczona płotka, leszczyk, karaś czy karp może przyczynić się do zwiększenia populacji ryb w Waszym ulubionym jeziorku, stawie czy rzece. W końcu każda z tych ryb może być pożywieniem dla drapieżnika takiego jak szczupak, sum czy sandacz, a które też chcemy łowić ( nie koniecznie zabijać) jak największe.

Rozsądne myślenie jako pierwsi wprowadzili w czyn karpiarze. To właśnie karpia tej najwaleczniejszej z walecznych ryby jako pierwszej zaczęło brakować w naszych jeziorach. W większości właśnie karpiarze jeżdżą na ryby dla przyjemności i przygody, a nie dla mięsa, choć znam także wielu spinningistów i tyczkarzy, którym do głowy nawet nie przychodzi, aby po wędkarskiej wyprawie skrobać ryby. Karpiarze chcąc wypuszczać karpie postanowili, że będą je wypuszczać w dobrej kondycji, niepokaleczone. W tym celu wymyślono maty karpiowe, na których wyczepia się karpie i amury z haczyka. Można sobie na takiej macie zrobić piękne zdjęcie ze złowionym karpiem czy [a href="http://wedkuje.pl/ryby,amur,5236" target="_blank" title="amur"]amur[/url] em.

Maty bywają różne, moja służy także do ważenia ryb. Dzięki takiej macie można rybę zważyć nie kalecząc jej. Oprócz mat, na uwagę zasługują jeszcze tak zwane worki karpiowe. Zrobione z siatki, służą do przechowywania ryb. Przydają się szczególnie nocą, gdy musimy poczekać na dzienne światło by zrobić sobie zdjęcie lub gdy jesteśmy sami na łowisku i musimy poczekać na przyjazd kolegi, który nam to zdjęcia zrobi.

Popatrzmy na to jeszcze z innego punktu widzenia. Nasze hobby jest bardzo podobne do jeszcze innego terenowego sportu, do myślistwa. Myśliwi podobnie jak my uwielbiają przyrodę, ciszę spokój i bezpośredni kontakt z naturą. Oni jednak nie mają takiej jak my możliwości, aby upolowane zwierze zwrócić przyrodzie. My wędkarze mamy taką możliwość! Trzeba tylko zacząć korzystać z tej możliwości. Zapewniam każdego, kto nigdy jeszcze nie wypuścił pięknej wymiarowej ryby, że sam moment wypuszczania jest nie mniej atrakcyjny od holowania dużej ryby. Nikt mi nie odbierze wspomnień ze złowienia wielu pięknych karpi, nikt mi nie odbierze wspomnień z opisanego na tym blogu pojedynku z dużym sumem ani widoku tej ogromnej ryby. Nikt też nie odbierze mi wspomnień z wypuszczania karpi.

Ostatnie machniecie ogonem, jakie zawsze czuję w dłoni, gdy trzymam jeszcze w wodzie karpia, to ostatnie pożegnalne machnięcie ogonem, gdy karp już odzyskał siły, jest takim pożegnalnym machnięciem, które daje mi więcej satysfakcji, niż dawałoby zjedzenie tego samego karpia, nawet, gdy smażyłaby go moja mama – mistrzyni kuchni.

Pokazując te zdjęcia, chciałem zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Widywałem po wielokroć jak wędkarze wypuszczali ryby. Można już takie obrazki zobaczyć nad naszymi wodami i to coraz częściej, co cieszy. Jednak często, to wypuszczanie nie można nazwać inaczej jak wyrzucaniem. Wrzucanie ryb do wody z kilku metrów wysokości często kończy się tym, że ryba wypływa na powierzchnię już nie żywa. Jeśli namówiłem tym artykułem kogoś do wypuszczania ryb, to namawiam także do zadbania, o to aby powrót do wody był dla ryb bezpieczny. Wcale nie trzeba przy wypuszczaniu sprawdzać czy ryba potrafi skoczyć do wody na główkę. Jeśli zadbamy o bezpieczny powrót ryb do wody, przyjemność z wypuszczania będzie jeszcze większa, bo da nam pewność, że wypuściliśmy rybę całą i zdrową. Szanujmy wiec każde życie, bo „życia nie można powtórzyć”*.

Źródło : http://marfish.pl

Oświadczam, że udostępniam powyższy tekst wyłącznie użytkownikom Portalu www.wedkuje.pl.jako materiał do przeglądania i czytania. Nie zezwalam na wykorzystywanie moich tekstów jako cytaty, zapożyczenia. Zabraniam kopiowania lub powielania moich tekstów, a dotyczy to całości jak również fragmentów tekstu oraz zdjęć ilustrujących teksty. W sprawach związanych z chęcią wykorzystania mojego tekstu, proszę o kontakt wyłącznie ze mną jako autorem, pod adresem marfish@marfish.pl.

Opinie (13)

użytkownik

Bardzo fajnie że kolega poruszył ten temat.Przyjęło się że jak jedziemy na ryby to w celach konsumpcyjnych musimy wrócić z pełną siatką.Wszyscy wokół uważają że ryby wypuszczane są głównie przez Karpiarzy.Ale z moich obserwacji wynika że spinningiści też coraz częściej stosują metode "No kill" Sam zacząłem ją stosować i obecnie jesli już zabieram jakąś rybke to sporadycznie płotki lub średniej wielkości szczupaka,ale góra 1 szt.Najbardziej jednak cenie sobie możliwość wypuszczenia do wody bo wygranej walce dużego okonia.Są to chyba najwolniej rosnące ryby i gdy pomyśle ile taki okoń ok.40 cm. długości w swoim życiu przeszedł to nie mam sumienia go zabić.A zdrugiej strony nasze coraz bardziej zubożałe łowiska muszą być zasiedlane nowym narybkiem a kto ma to zrobić jak nie dorosłe osobniki??? Tak więc koledzy wędkarze wypuszczajmy ryby,łówmy dla przyjemności a nie dla mięsa zobaczycie jak fajne to uczucie móc darować rybie życie. No i oczywiście JE......AĆ KŁUSOLI !!!!!!! [2008-08-16 22:52]

Zbig28

Świetny tekst.Wielka szkoda, że poglądy autora są tak mizernie propagowane przez władze PZW. Ja od wielu lat obdarowuję złowione ryby wolnością, lecz przyznam się, że w pewnych okolicznościach rozglądam się czy nikt tego nie widzi. Po prostu nie jest miłym obserwowanie gestu pukania się w czoło przez świadków wypuszczania ryb. Mnie naprawdę sprawia frajdę, że ryba, która dostarczyła mi wiele wrażeń i emocji powróci w dobrej kondycji do wody. Wśród kolegów z którymi często jeżdżę nad wodę, wielu postępuje tak samo.My jeździmy "NA RYBY ", a nie "PO RYBY". Po ryby chadzamy do sklepu ! Mam nadzieję, że niebawem będzie to powszechne zjawisko. Chwała wszystkim, którym "mięsiarstwo" jest obce i którzy propagują zwracanie rybom wolność.Dzięki Kolego ! [2008-08-16 23:11]

ryba2907

Na początku chciałem panu podziękować panu za ten artykuł bo jest piękny aż mi się łzy kręcą w oczach chciałem napisać podobny artykuł ale nie potrafił bym napisać tego piękniej od pana za co pana podziwiam i szanuję :) ja niestety nie posiadam karty choć bardzo bym chciał i na następny sezon mam założenie aby stać się posiadaczem tak owej karty. ja łowię na stawach które są położone nie opodal domu niestety został mi się jeden sąsiada. B mój który wykopałem własnoręcznie szpadlem nie jest za wielki bo ma jakieś 8metrów na 2 metry i głęboki w najgłębszym miejscu na 1,6m ale niestety woda nie naszła i utrzymać po nalaniu też się nie chce ja od kąt pamiętam byłem uczony przez tatę aby ryby wypuszczać i ryby jedynie przynosiłem do stawów w okolicy aby wszędzie były ryby a łowię już 15lat i miałem kilka okazów w swoim życiu i każdy z nich wrócił do wody nie zawsze tam gdzie została złowiony ale nie poszedł na patelnie. Cała tajemnica tkwi w tym aby od małego przyszłego wędkarza uczyć wypuszczać ryby i że wcale niema nic przyjemnego w zabijaniu ich i jedzenie bo większość się szczyci tym co złapało i jak smakowało rzadko co się spotyka aby usłyszeć że ktoś wypuścił swą zdobycz. A to jest piękna chwila zawsze się cieszę jak z łapę coś dużego i na myśl że będę mógł ja wpuścić do siebie do stawu i że później będę miała co łapać i że się rozmnożą niestety nie mogę tego zwalczyć kiedyś pamiętam jak w jednym stawie w okolicy było od groma ryb że idąc z wędką ze spławikiem z pióra i ciastem lub czerwonym robakiem łapałem karasie jeden za drugim i nie musiałem nęcić nawet kulki ciasta robiłem jak łepek od szpilki i łowiłem ryby bo było ich tak wiele i jak z tatą jak staw wysychał z hydrantu dolewałem wody po czym ludzie na rzucali śmieci i przyszli i łowili na potęgę podrywkami i czym sie da i np te ryby trafiały dla kaczek dla świń na paszę lub jak wpuściłem 200 szt. malutkich linów przyszedł sąsiad łowić powiedziałem mu że wpuściłem te liny i aby jej wypuszczał jak złowi wracając zobaczyłem jak odchodzi z pełną siatą :( nie raz jak jadę ludzie łowią malutkie sztuki po kilka cm i biorą na kotlety ja czasem też biorę ale do stawu i wiem że w sumie nie powinienem ale wychodzę z założenia że wolę je zabrać i aby u mnie urosły niż wypuścić aby ktoś je wziął i zjadł i w ten sposób zarybiam stawy a największą przyjemność mam z wypuszczania tych dużych sztuk i jak ktoś się dziwi i twierdzi że on to by zjadł i jak go zazdrość zżera że ryba wraca do wody zawsze ze sobą na ryby wożę wiadro a na dalsza drogę pompkę aby ryby dożyły na postojach zmieniam wodę pamiętam jak dziś jak kiedyś zabierałem karwie na boże narodzenie i wrzucałem do stawu albo jak kupowałem za uzbierane pieniądze ryby na boże narodzenie które trafiały do stawu i amura któremu robiłem sztuczne oddychanie i którego dowiozłem do domu i wpuściłem lub jak przesiadywałem nad rybami które były na wpół żywe i później jak widziałem jak dostały 2 życie jak pływają ślicznie wiele się nauczyłem mając kiedyś na podwórku betonowy staw po starym silosie z wodą która leciała do niego 24h na dobę i przezroczysta woda setki ryb małych dużych i jak cieszyły oko pływając trzeba się nauczyć kochać i czerpać przyjemność z tego co się ma i z patrzenia na przyrodę i na te ryby a nie jak są na talerzu zabite. Równie dobrze można sobie kupić rybę w sklepie. Po za tym to co mnie nauczył tata wielkie ryby które maja po kilka kilo są niesmaczne np karp ma mięso galaretowate jak ma kilka kilo szczupak np ma wiórowate mięso po prostu niesmaczne są te największe ryby ja na własnej skórze sie nie przekonałem bo nie przepadam za jedzeniem ryb uwierzyłem tacie na słowo. Wspominam stare piękne czasy gdy było dużo różnorakich ryb dużo stawów. Staram się jak mogę by koło mnie było chociaż tak jakby każdy zadbał aby w jego okolicy było dużo ryb i o zbiorniki było by super. Tak jak nie mogę przeboleć tego że kilka lat temu były koło mnie łąki pola stawy i szlakowa droga świeże powietrze a teraz wiele ze stawów zostało zasypane wraz z pięknymi rybami i teraz stoją tam domy znikają pola łąki budują się domu droga jest asfaltowa i tyle tych samochodów spalin normalnie boli mnie serce bo wszędzie stoją tylko tabliczki sprzedam ziemię samochodów się teraz roi i pełno ludzi których nie znam kiedyś się wszyscy w koło znali a ja teraz nawet nie znam sąsiadów z naprzeciwka i tak jak kiedyś twierdziłem że ja się do miasta i bloków nie nadaję to teraz sie czuję u siebie jak w blokach powietrze nie to samo pełno nieznanych i nowych twarzy hałas marzy mi się ta stara miejska wieś położona zaledwie 2km od miasta ale z innym klimatem powietrzem i okolicą którą sie szczyciłem i chwaliłem wszystkim tymi łąkami stawami powietrzem przyrodą i okolicami na spacery a teraz jedynie mogę powiedzieć tu kiedyś była łąka czy staw po prostu płakać się chce i czasem marzę o jakiejś wygranej aby wykupić piękne te tereny łąki aby takie po zostały i wykopać stawy w których będę miał wiele pięknych ryb i będę mógł sobie pójść połowić dla przyjemności i pochwalić się zdobyczami aby je wypuścić aby mieć to co kocham moje najskrytsze marzenia zrobić kartę i mieć staw jak kiedyś z którego żadna ryba nie trafi na patelnie a będzie cieszyła oko przepraszam że aż tyle i pewnie w kółko i to samo ale chciał bym aby to utkwiło w pamięci i tak wiele bym chciał zrobić i aby tak było jak wiele piszę pozdrawiam wszystkich i przepraszam za taka litanię tylko mnie nie zlinczujcie. Serdecznie pozdrawiam i polecam artykuł. [2008-08-16 23:30]

slawek

Tak jest ryby trzeba wypuszczać bo jest ich coraz mniej. Ja sam zwracam złapane ryby wodzie aby złapać je ponownie większe i zachęcam do wypuszczania to nie boli a daje sfatysfakcje, że dzięki nam ta ryba przeżyła, może nie na długo bo następny wędkarz ją zabrał ale może kiedyś i on się opamięta i też zacznie wypuszczać ryby... [2008-08-17 00:22]

dany21

Artykuł bardzo dobry. Najgorsze jest to że wielu wędkarzy zabiera całe siatki małych ryb które się jeszcze ani razu nie rozmnożyły, zabierając takie ryby zabierają całe ławice kolejnych które były by wynikiem tarła, a później nażekają że w ich łowisku nawet drobnica nie bierze. [2008-08-18 08:06]

coropuna

Cieszę się że temat wypuszczania ryb zaczyna być mocno akcentowany wśród wędkarskiej braci. Sama wędkuję od kilku lat i każdą złowioną rybę wypuszczam do wody bo nie ma nic piękniejszego niż walka, fotka i widok odpływającej w dobrej kondycji ryby(bez względu jaka to ryba-patrz moje zdjęcie). Pozdrawiam i dziękuję za artykuł Panie Marku. [2008-08-18 09:24]

Czarny

Bardzo potrzebny artykuł i niezmiernie się cieszę, że Kolega go napisał. Cieszę się, że coraz więcej osób stosuje zasadę "złów i wypuść". W moim przypadku to co złowię w jeziorze czy rzece zdecydowanie wypuszczam do wody. Prawdę mówiąc szczerze mnie ******** to co myślą inni wędkarze na temat mojego postępowania i pukanie w czoło nie robi na mnie żadnego wrażenia. Pozwalam sobie na zabranie ryby tylko, gdy zdecyduję się pojechać na powędkować w stawach hodowlanych. [2008-08-18 14:59]

linek

Brawo kolego oby jak najwiecej "mięsiarzy" chcialo przeczytac ten artykol i zastanowic sie nad tekstem a wedlog moich obserwacji 70% wedkujacych to niestety miesiarze a 30% kłusownicy -pozdrawiam. [2008-08-19 20:35]

Marcin lewy

Jestem za NO KILL. Sam sporadycznie zabieram ryby a wymiary ochronne podnoszę dla drapieżników o 10cm w górę. Niestety w Szczecinie często spotykam "wędkarzy",nie mówiąć o kosiarzach, którzy biorą sandaczyki długości 35-40cm....szkoda gadać nie mówiąc o sumikach i szczupaczkach... [2008-08-21 14:19]

Bop

piękny artykuł.tez zauwazyłem jak wypuszczając rybę inni wędkarze patrzyli na mnie z pogardą.gratuluje komenta (ryba2907) tak długiego jeszcze nie czytałem i był ciekawy no i wspułczuje tych linków.a według moich obserwacji 30% wędkujących to kusole, 50% - miesiarze, a 20% to normalni, prawdziwi wedkarze. [2008-09-01 16:58]

hubi

prawdziwym wędkarstwem jest przyjemnośc z wypuszczania ryb.Z mojej wiedzy i rozeznania z nad wody to tylko znikoma grupa wędkarzy to czyni .Nieraz byłem wysmiewany nad wodą ze wypuszczam ryby do wody.Ale nie oto chodzi koledzy wędkarze oprzytomniejcie póki jeszcze mamy ryby w naszych wadach [2008-10-05 09:11]

wiktor

sam jestem zwolennikiem zasady "złów i wypuść",ale nie potępiam też kolegów wędkarzy którzy od czasu do czasu zabiorą rybkę do domu, bo naprawdę przez to populacja ryb nie spadnie,największym problemem jest masowe kłusownictwo którego sam byłem świadkiem na wodach naszego okręgu- połów drgawicami na zalewach czy totalna rzeż na rzece san przy pomocy reflektora i ościeni-TO SĄ dziesiątki kilogramów skłusowanych ryb do wora i drugie tyle długo spływających jeszcze rzeką poranionych ryb po jednorazowym przejściu takiego stada barbarzyńców.Niestety jest to jak do tej pory walka z wiatrakami, praktycznie żadnego wsparcia ze strony służb powołanych do walki z tym procederem. [2009-04-01 10:10]

k.tucholski

Widzę, że trochę nas jednak jest. Catch & Release ! [2009-06-05 00:38]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej