Paprochy na spinning
Gerard Trzmielewski (von_trzmielke)
2009-02-07
Przynęty spinningowe - Paprochy – mikroprzynęty cz III „rasowanie przynęt”. W komentarzach do poprzednich części wpisu powtarzały się pytania: jakie są moje ulubione kolory przynęt? To pytanie powinno być skierowane do ryb – jakie są ich ulubione kolory? To nie nasze oko ma cieszyć kolorowa blaszka tylko ma być skutecznym narzędziem połowu.
Wydawało by się, że odpowiedź jest prosta. Przynęta powinna imitować naturalne pożywienie, czyli kolor, kształt, ruch, zapach i smak powinny być co najmniej zbliżone do naturalnego pożywienia ryby. Będę oczywiście mówił o przynętach sztucznych czyli o sztuce przechytrzenia ryby. Logika nakazuje, że aby tego dokonać należałoby poznać obyczaje ryb, podpatrzeć w jaki sposób pobierają pokarm, kiedy to robią i gdzie i co najważniejsze – co jedzą? I to jeszcze nie wszystko – trzeba wiedzieć gdzie ten pokarm się znajduje, jak wygląda, jak się porusza itp. Tu od razu odpowiem na podstawowe pytanie każdego wędkarza – gdzie szukać stanowisk ryb? – Tam, gdzie znajduje się ich pokarm.
Co jedzą ryby? Dowiemy się tego od samych ryb. Praktycznie od samego początku mojej przygody wędkarskiej wpoiłem sobie zasadę sprawdzania zawartości żołądków ryb, które oprawiałem. I robię to do tej pory. Ryby zawsze obieram sam. Ani mama, ani żona – tylko ja. Weszło mi to w nawyk. Rozcinam żołądek, zawartość wyjmuję nożykiem na deskę i analizuję co tam jest. Wnioski bywają zaskakujące. Czyli już wiemy – co jedzą ryby.
Teraz będzie trudniejsze pytanie: Gdzie ryba to zjadła? Należałoby założyć akwalung i samemu zobaczyć. Jest prostsze rozwiązanie. Trzeba poradzić się fachowców. Wiele lat temu zaopatrzyłem się w dwie książki: „Zwierzęta bezkręgowe naszych wód” autor Anna Stańczykowska Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne rok 1979. Oraz „Ekologia naszych wód” tegoż samego autora i to samo wydawnictwo rok wydania 1975. Obie pozycje były wznawiane. W zasadzie w tych książkach znalazłem wszystko, co chciałem wiedzieć. Obecnie literatura na ten temat jest o wiele bogatsza.
A teraz najtrudniejsze – trzeba to wszystko wdrożyć w życie. Przetestować, wypróbować, sprawdzić. Najtrudniejsze, ale najprzyjemniejsze bo z wędką i na łonie dzikiej natury. Nie tylko jest to najtrudniejsze – zajmuje najwięcej czasu. Robię to od 37 lat. Cały czas obserwuję, próbuję, wyciągam wnioski. Cały czas odkrywam nowe metody. To właśnie jest moją pasją. Trzeba jednak uważać żeby pasja nie stała się obsesją!
Przejdę teraz do tematu do rasowania sztucznych przynęt czyli do oszukiwania ryb. Będę mówił o przynętach spinningowych. Duże pole do popisu mają tu muszkarze. Niestety nie mam dużego doświadczenia w tej dziedzinie i zostawiam ten dział fachowcom. Jestem dociekliwy, zdaję pytania dlaczego, po co? Taki mam charakter. Przy moich pierwszych próbach spinningowania (połowy z tarasu – opisane w drugiej części) zadałam sobie pytanie – co widzi okoń goniąc za rybką? Jakie widzi kolory?
Pytając starszych kolegów wędkarzy o kolory przynęt usłyszałem, że ryby nie rozróżniają kolorów! Jednak zaglądałem do książek i wiedziałem, że ryby widzą kolory. Przeglądając atlas ryb spostrzegłem, że dominującym kolorem na płetwie ogonowej jest kolor czerwony. U większości naszych rodzimych ryb są odcienie, czasem tylko smugi czasem całe płetwy (wzdręga)w tym kolorze. Już miałem pomysł w głowie. Akurat moja ciotka robiła weki na zimę. Wtedy nie było zakręcanych słoików. Litrowe słoiki zakrywane szklaną przykrywką – między nimi czerwona gumka i sprężyna wszystko dociskała. Właśnie ta czerwona guma! Pociąłem tą gumkę na paski długości ok. 4 mm i nadziałem na każdą kotwiczkę – to mój pierwszy eksperyment. Natychmiast poleciałem to wypróbować. Godzinę wcześniej obłowiłem miejsce małym Meppsem i okonie przestały szarpać. Pierwszy rzut z gumkami i natychmiast branie. Od tamtej pory używam tylko podrasowanych obrotówek głównie kolorem czerwonym, pomarańczowym lub żółtym. W przypadku twisterów też ogonki w podobnych kolorach.
Dość szybko gumki od weków zastąpiłem chwościkami z wełny ale kolory zostały te same. Można kupić gotowe wirówki z chwościkami ale wolę robić to osobiście. Dobre zajęcie na zimowe wieczory. Kolejny kolor godny uwagi to kolor czarny. Zauważyłem, że u ryb złowionych w szczególnych miejscach w ich żołądkach dominują pijawki. Czyli kolory czarne i ciemnobrązowe. Te miejsca szczególne to zabagnione starorzecza, stawy oraz zbiorniki mocno zarośnięte, czyli miejsca gdzie pijawek jest dużo. Kolor czarny to również wiosna – kiedy w żołądkach ryb znajdują się kijanki. Początkowo stosowałem tylko wirówki Mepps Black Fury z czarnym lub granatowym chwościkiem. Ale kiedy na rynku pojawiły się twistery – powiedziałem - bingo! To idealna imitacja pijawki i kijanki. Był problem z zakupem czarnych twisterów ale teraz można je dostać.
Jeśli ktoś będzie próbował naśladować pijawki i kijanki – mała podpowiedź: zobacz, jak porusza się pijawka a potem zobacz, jak porusza się twoja przynęta. Mówiąc o kijankach dodam, że w czasie kiedy już zamieniają się w małe żabki stosuję twistery z dwoma ogonkami dobierając oczywiście kolory do żabek. Jeśli jesteśmy przy twisterach to kolor główki daję taki sam jak kolor gumki. A ostatnio dodatkowo z brokatem.
Są jeszcze dwa kolory, które zwróciły moją uwagę. Biały i żółty – czyste kolory bez żadnych domieszek. Podczas połowu, kiedy jakiś kolor przynęty nie sprawdza się, kiedy ilość brań spada, zmieniam kolory lub rodzaj przynęty spinningowej. Chyba większość wędkarzy tak czyni. Czasem przynosi to oczekiwany skutek a czasem nie. Jednak z moich obserwacji wynika, że zmiana na kolor biały lub żółty jest najlepszym rozwiązaniem (wynik istotny statystycznie). Najczęściej zaczynam połowy właśnie od tych kolorów (nie dotyczy miejsc opisanych przy czarnych przynętach). Nie bardzo wiedziałem jak to wyjaśnić. Te kolory nie wykazują podobieństw do naturalnego ubarwienia pożywienia ryb, a jednak są skuteczne. Mam swoją teorie, ale jest to tylko teoria. Nie będę jej przytaczał dopóki nie zdobędę potwierdzeń. I tu zwracam się do kolegów po kiju o pomoc. Moja teoria dotyczy rzadkiej choroby genetycznej – albinizmu.
Jeśli ktoś złowił rybę z albinizmem to proszę o kontakt. Taka ryba jest łatwa do rozpoznania, ma nietypowe kolory dla swojego gatunku – dominuje kolor żółty, czasem prawie biały. Mogę jedynie opisać okonia, bo kilka takich złowiłem. Nazwałem go „niebieskim okoniem”, boki w kolorze żółtym, brzuch biały, płetwy żółte, pręgi niebieskie. Wszystkie barwy w bladych odcieniach. Istotna jest też obserwacja, czy w zbiorniku gdzie taki dziwak był złowiony jest dużo drapieżników. Żaden z moich kolegów wędkarzy nie miał takiego przypadku, a kiedy pytałem narażałem się na drwiny. Na pytanie o niebieskiego okonia odpowiedź brzmiała: „a białych myszek tam nie było?” I pewnie część z was tak sobie pomyśli. Jednak odważyłem się o tym napisać, bo jeśli trafił mi się taki dziwak to pewnikiem nie jest to wyjątek.
Jeszcze jedno zdanie na temat kolorów. Na targach wędkarskich w Warszawie dostrzegłem przynęty spinningowe na które czekałem. Twistery ubarwione w sposób zbliżony do naturalnych kolorów ryb. Góra gumki ciemna a dół jasny – wreszcie! Do tej pory korpus miał inny kolor i ogonek inny. Na coś takiego czekałem!
Kolor i ruch ryba odbiera wzrokiem. Ale przynęty sztuczne takie jak: blaszki, woblery, twistery i inne pochodne – to wibracje. A te bodźce odbierane są przez linię boczną. Jest to niesamowicie czuły organ. Opisane przykłady (w drugiej części mojego wpisu) pokazują jak okonie reagowały na najmniejsze przedmioty wpadające do wody. Można więc łowić ryby w zupełnych ciemnościach i w mętnej wodzie. Właśnie w takich warunkach łowię na wirówki, wahadłówki, woblery, ewentualnie twistery o jaskrawych kolorach.
Dźwięk też ma wpływ. Nie mam jednak doświadczenia w tej dziedzinie. Dostępne są w handlu woblery z grzechotkami. Jednak osobiście nie stwierdziłem znaczącej różnicy zastępując zwykłego woblera właśnie takim grzechoczącym.
Jest jeszcze jeden element, który można wykorzystać do rasowania przynęt sztucznych – zapach i smak. Pojawiły się ostatnio w handlu przynęty silikonowe ze specjalnym otworkiem do którego można wcisnąć ratraktor zapachowy. Jeszcze nie sprawdzałem – to nowość na rynku. Ale chciałem podzielić się ciekawym spostrzeżeniem jeszcze z czasów moich pierwszych wypraw na Mazury. Łowiłem w jeziorze gdzie występowała ciekawa ryba – Stynka. Praktycznie nie można jej złowić na wędkę, żywi się planktonem. Jednak dorosłe duże, egzemplarze czasem stają się drapieżne i wtedy są kanibalami. Łowiłem uklejki na lekką wędkę na białego robaka i udało mi się złowić właśnie stynkę. Obejrzałem i wypuściłem.
Zauważyłem rzecz niesamowitą – moje ręce pachniały świeżym ogórkiem! I to jeszcze po kilku godzinach. W żołądku okonia z tego jeziora znalazłem Stynkę. Zadałem sobie pytanie – czy zapach ogórka miałby wpływ na branie drapieżników w tym jeziorze? Niestety nie miałem okazji tego sprawdzić. To teoria – może kiedyś ją wypróbuję? Wiem jednak, co sprawdzę w tym sezonie – sposób podpatrzony u naszych południowych sąsiadów. Przynęty silikonowe przechowuje się w słoiczkach z solanką (woda z solą). Podobno skuteczna metoda na okonia. Sprawdzę i coś o tym napiszę.
Zachęcam do podpatrywania przyrody i do eksperymentowania z rasowaniem przynęt!