Pstrągi łowię na Żbikowie
Eugeniusz Koć (gienio)
2013-05-26
To niepopularne, ale bardzo mądre rozwiązanie, nakłoniło Zarząd Stowarzyszenia, by tytułem próby, łowisko zarybić pstrągiem. W połowie maja br. zakupiono 250 kg. dojrzałych osobników. Pstrąg, to ryba o nieprzeciętnej dynamice i urody. Dla wędkarzy łowiących w wodach górskich, to nic szczególnego, ale jak dla mnie, który nigdy nie złowił pstrąga, a nawet nie miał w ręku żywego, to wielka atrakcja. Cóż może być bardziej przyjemniejszego dla wędkarza, jak widok skaczących prawie na pół metra nad taflę pstrągów. Do głowy przychodzi tylko jedna myśl złowić, chociaż jednego i zrobić fotkę.
Po kilku dniach od zarybienia, jestem ponownie na łowisku. Kolega, doskonały spinningista, trafił na kopyto, prawie kilogramowego osobnika.
Kręgosłup mi dokucza, więc daruję sobie kopyto i z batem lokuję się na ulubionej miejscówce. Pod spławik podaję kilka kul z białymi robakami pod karpia i staram się nie myśleć o pstrągach. Nagle dynamicznie znika spławik, zacinam. Bata z gumą byłem pewien, gdyż dostosowałem go do połowu karpi. Guma napręża się do granic wytrzymałości, aż nagle szpryca w górę, i ukazał się piękny pstrąg. Nie ma mowy o poddaniu się. Odbija w drugą stronę znów mocno napina gumę. Nagle wyskakuje nad wodę i uwalnia się. Przypon został, ale haczyka nie było.
Po drugiej stronie łowiska koledzy z powodzeniem, na bardzo małym gruncie, holowali do podbieraka okazałe sztuki.
Po kilku dniach, pstrąg brał już prawie na wszystko i na różnych głębokościach.
Regulamin dopuszcza zabranie z łowiska tylko 1 pstrąga dziennie. Łowiący szybko doświadczyli, że ta niezwykle dynamiczna ryba, w siatce szybko pada. Sami, by nie kaleczyć następnych, wdrażają niepisane prawo, jeden pstrąg i koniec łowienia. Pokusa jest wielka by kontynuować łowienie, ale prawo chociaż nie pisane, jest prawem.
Pozdrawiam.