Mity w PZW – część 3 – gdzie są pieniądze wędkarzy?
Rafał (Rafal)
2021-01-13
Z końcem ubiegłego roku rozgorzała na wędkarskich forach dyskusja związana z tematem – chyba najbardziej drażliwym dla wędkarzy zaraz obok rybostanu w naszych krajowych wodach – tego co dzieje się z pieniędzmi, które wędkarze płacą PZW w formie składek i opłat. Oto 27 listopada Prezydium ZG PZW podjęło uchwałę o zwiększeniu o 100% diet jakie przysługują funkcyjnym działaczom PZW. Ta informacja wywołała lawinę komentarzy. Aby uporządkować stan naszej wiedzy na temat tego jak wygląda gospodarowanie pieniędzmi wędkarzy w PZW przedstawiam trzecią część cyklu pt. Mity w PZW.
Aby zachować chronologię z poprzednią częścią kontynuujemy numerację mitów.
Mit 7 – działacze w PZW pracują społecznie czyli za darmo
Jak mówi stara zasada, którą wyznają urzędy skarbowe – nie ma nic za darmo. Tak samo za darmo nie poświęcają swojego czasu na rzecz PZW działacze. Owszem zgodnie ze statutem jest to praca społeczna czyli nieetatowa. Ale to pojęcie wcale nie oznacza pracy darmowej – choć wielu działaczy lubi tym mitem się posługiwać. Stąd wiele osób niedowierzało wspomnianej na wstępie uchwale o dietach. Tak działacze otrzymują diety za swoją aktywność na rzecz związku. Wysokość tych diet oraz ich wielokrotność – bo przecież nikt nie otrzymuje jednej diety miesięcznie określana jest w uchwale ZG PZW. I tak np. Prezes ZG otrzyma w 2021 co miesiąc 13 diet o wysokości 360 zł każda. Łącznie daje to kwotę 4680 zł miesięcznie. Oczywiście to nie wszystko. Działaczom przysługuje zwrot wszelkich kosztów udziału w zebraniach, imprezach, zjazdach itp. – czyli popularne kilometrówki (zwrot dojazdu samochodem), koszt opłacenia hoteli, wyżywienia itd. Do tego trzeba pamiętać, że poza działaczami w PZW są zatrudniani na zwykłych zasadach (etaty) pracownicy. Są to dyrektorzy biur okręgów, pracownicy tych biur, sekretariatów, dyrektorzy i pracownicy przedsiębiorstw jakie prowadzi PZW – jak np. Gospodarstwo Rybackie Suwałki lub redakcja Wiadomości Wędkarskich. Sam ZG PZW zatrudniał w 2019 roku na pełnym etacie 75 pracowników. Na to wszystko potrzebne są pieniądze i na to wszystko my w postaci składek płacimy.
Mit 8 – składki są za niskie aby starczyło na zarybienia i ochronę wszystkich akwenów
Wielu działaczy straszy wędkarzy, że jeśli PZW zostanie rozwiązane to trzeba będzie płacić o wiele więcej za możliwość łowienia na wybranej wodzie. Stąd niektórzy wysnuwają wniosek, że dzięki PZW mamy taniej bo dzięki działaczom składki są niskie i dlatego nie starcza na zarybienie wszystkich akwenów w taki sposób aby ryby rzeczywiście w wodzie były. Tymczasem warto zapoznać się z uchwałą ZG PZW z 19 grudnia 2020 dotyczącej budżetu na 2021 – po stronie przychodów a zatem wpływów zapisano tam kwotę 189.248.426,93 zł. Czyli blisko 200 mln zł! Taką kwotą rokrocznie gospodaruje stowarzyszenie PZW. Oczywiście z tej kwoty spora część środków jest przeznaczana na utrzymanie samego PZW – np. sam Zarząd Główny kosztuje członków PZW ponad 6 mln złotych. Jednakże nawet jeśli potrącimy sporą część tej kwoty pozostaje nadal suma pozwalająca na rzetelne gospodarowanie na wodach dzierżawionych przez związek. Jest tu jeszcze jedna ciekawa sprawa – co roku PZW wypracowuje „zysk” – czyli związek nie wydaje wszystkich pieniędzy jakie do niego wpłynęły. Sam Zarząd Główny za 2019 wypracował zysk na ponad 700 000 zł. A poszczególne okręgi swoje. Co się dzieje z tymi kwotami? W jakim celu są trzymane na kontach? Dlaczego nie można przeznaczyć ich np. na wsparcie strażników SSR lub zarybienia? Chętnie poznałbym odpowiedź na te pytania.
Mit 9 – bez PZW nie da się w Polsce wędkować bo będzie dużo drożej a dzierżawcy ogołocą wody
Dochodzimy do ostatniego mitu jaki pokutuje wśród wędkarzy i który jest celowo podsycany przez działaczy. Otóż wiele faktów obecnie przeczy temu mitowi.
Po pierwsze do czasu utworzenia PZW w 1950 roku w Polsce istniało wiele lokalnych organizacji wędkarskich zajmujących się opieką nad akwenami. Podobnie do dziś wygląda model gospodarowania nad wodami w większości państw europejskich np. Szwecji do której wielu polskich wędkarzy wyjeżdża połowić. Owszem w Szwecji istnieje związek wędkarski ale jego zadaniem jest sport, treningi i działalność kadry. Nikt aby łowić nie musi należeć do związku. Opłaty wnosi się lokalnie u gospodarzy zgrupowanych w coś co w Polsce nazywa się Lokalne Grupy Działania. Ci gospodarze rozumieją, że przychody z agroturystyki wędkarskiej są kilkudziesięciokrotnie wyższe niż z odłowów rybackich. Dlatego dbają o wodę, obok której mieszkają aby była rybna – bo mają w tym interes. Dodatkowo każdy z gospodarzy sprzedających licencje ma jednocześnie status strażnika a ponieważ wszyscy się w okolicy znają i każdy z gospodarzy wie kto jakimi łodziami dysponuje bardzo łatwo jest ustalić czy na wodzie pojawili się kłusownicy.
Po drugie co jest bardzo ważne do zapamiętania – aby prowadzić skuteczną gospodarkę „rybacką” na danym akwenie, w zgodzie z operatem rybackim na podstawie obecnej ustawy o rybactwie wcale nie trzeba prowadzić gospodarki rybackiej! To tylko od dzierżawcy zależy jak określi operat i jak podpisze umowę na dzierżawę z Wodami Polskimi. W umowie nie ma zapisów, że musi być prowadzona gospodarka rybacka w oparciu o odławianie ryb sieciami. To dlatego niektóre okręgi PZW pożegnały się z rybakami – nie dlatego że im ktoś pozwolił lub to nakazał – wystarczyła dobra wola. Tylko, że trudno jej szukać w stowarzyszeniu jakim jest PZW, które w swojej strukturze ma m.in. Gospodarstwo Rybackie Suwałki, które rocznie przynosi ponad 6 mln wpływów dla PZW. Dlatego jeśli myślimy o wodach wolnych od rybaków przestańmy spoglądać na PZW, ta organizacja nigdy nie pozwoli na to.
Po trzecie do gospodarowania akwenami, które i tak są państwowe wcale nie potrzebny jest dzierżawca. Może się tak stać i wedle mojej wiedzy co raz częściej tak się dzieje, że Wody Polskie w ogóle nie przekażą danego akwenu w dzierżawę i same zajmą się gospodarowaniem na nim – czyli m.in. pobieraniem opłat za wędkowanie. W końcu prawie 200 mln zł u pośrednika jakim jest PZW pomiędzy wędkarzem a właścicielem jakim jest państwo to dość łakomy kąsek. Gdyby tak się stało to niezależnie od tego co opowiadają działacze - zniknie cały sens istnienia PZW.
Tradycyjnie podsumowując. Wszyscy zgodzimy się z tym, że obecna sytuacja z wodami jest zła i wymiana zmian. Pogłowie ryb jest niskie, operaty są źle wykonywane a często i źle napisane pod dyktando rybaków zainteresowanych hodowlą ryb o szybkich przyrostach masy. Dodatkowo wędkarze w Polsce płacą ogromne pieniądze w skali kraju biorąc pod uwagę swoje możliwości zarobkowe. Porównując koszt opłat za wędkowanie w Polsce i w krajach Europy z uwzględnieniem siły nabywczej to Polacy są w najdroższej czołówce. Czy winę za ten stan rzeczy ponosi PZW? Po części na pewno tak ale przede wszystkim winna jest archaiczna ustawa i cały model gospodarowania wodami, który nie zmienił się w Polsce od lat siedemdziesiątych. I tu swoją rękę przez lata przykładali rybacy z PZW dbający o to aby niczego w tym modelu nie zmieniać. W końcu oni swoje zarabiają a wędkarze pomarudzą ale i tak zapłacą. Ja uważam, że jeśli chcemy aby to w Polsce szwedzcy wędkarze nagrywali filmy promujące sprzęt wędkarski a nie odwrotnie to musimy pomyśleć nad głębokimi zmianami systemowymi a nie banalną wymianą stołka „pierwszego sekretarza” czyli prezesa PZW bo będzie jak cztery lata temu – mnóstwo zapowiedzi przez wyborami i… zmarnowane cztery kolejne lata.
Dziękuję wszystkim, którzy przebrnęli przez całość mitologii. Zależy mi aby jak najwięcej wędkarzy zrozumiało jak działa w Polsce model gospodarowania wodami, że PZW to zwyczajna, prywatna organizacja a nie państwo. Zaś państwowe są w Polsce wody a nie PZW. Dlatego namawiam do udostępniania całej mitologii na forach i socjalmediach. Warto aby rozpoczęła się w Polsce dyskusja nad tym jak powinno funkcjonować zarządzanie naszymi wspólnymi wodami. Jeśli my – wędkarze – sami nie będziemy wiedzieli do czego zmierzamy to zrobi to za nas znów ktoś inny, w swoim a nie naszym interesie. Dlatego tak ważny jest nasz – masowy – głos w tej sprawie. Zapraszam do dyskusji na wedkuje.pl, forach, socjalmediach, gdzie tylko się da.
Wodom cześć!