Quiverowy zawrót głowy - Quiver
Magdalena (Szpulka28)
2017-03-19
Lekka odmiana gruntówki to coś stanowczo dla mnie. Bardzo lubię eksperymentować z zestawami, a to zazwyczaj prowadzi do ich odchudzenia. Swoje pierwsze kroki w wędkarstwie gruntowym stawiałam pod okiem kolegi, który wiąże przypony na żyłce grubszej niż moja główna zaś haki których on używa ja bym zastosowała na sumy (nie żartuję). Lecz nie oszukujmy się! Nie wszystkie wody obfitują w takie okazy. Nie żeby czasem nie dało się połowić, ale każdy zna polskie realia. Gdy Kolega czeka godzinami na branie, a ja wyciągam rybę za rybą zaczyna zjadać zęby. Niestety bez długoterminowego nęcenia nie ma łowienia. Z marszu można co najwyżej połowić ukleje, płotki i krąpie (i to też nie zawsze), zawita jakiś leszczyk, ale bez regularnego podkamiania zazwyczaj można liczyć tylko na jedną/dwie sztuki. Chyba, że jedziemy na komercję, gdzie sprawy mają się zupełnie inaczej, ale o tym kiedy indziej.
Skupmy się na wodach, które mamy w zasięgu ręki na codzień. Ja zazwyczaj wędkuję na wodach dzierżawionych przez GR. W większości dzikich wód dominują ryby małe i średnie. Zdarza się, że w zanętę wejdą kilogramowe leszcze bądź większe w okresie ich bardzo dobrego żerowania. Niestety dla wielu złowienie 2kg okazu związane jest z latami poszukiwań, a może bardziej oczekiwań? Ci co 10 lat temu łowili je regularnie teraz tylko rozkładają ręce.
Wiadomo, że nie każdy ma możliwość codziennego zanęcenia miejscówki. Zazwyczaj trzeba dojechać kilkanaście/kilkadziesiąt kilometrów później pokonać kilka kilometrów pieszo aby dostać się na ciekawą miejscówkę. W tygodniu, gdy czas pochłaniają sprawy zawodowe, rodzinne i inne równie ważne, nie myśli się nawet o takich eskapadach. Czeka się tych kilku dni wolnego. I jak wtedy cieszyć się z dnia nad wodą, gdy okazów nie stwierdzono?
Jest na to recepta. Kuracja zaczyna się głęboko w głowie. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie – dlaczego wędkuję? Co daje mi radość? A później robić wszystko by czerpać jak najwięcej z krótkich kilku godzin nad wodą. Proste! Znaleźć metodę, która nas usatysfakcjonuje i cieszyć się każdą chwilą nad wodą. Mając niewiele czasu na wędkowanie nie musimy rezygnować z ulubionej techniki np. wędkarstwa gruntowego.
Niedowiarki kręcą głowami?
A co gdyby zastosować ultradelikatne zestawy? Odchudzić żyłkę, zmniejszyć haczyk, uzbroić o wiele delikatniejszą wędkę? Qiver wydaje się świetnym rozwiązaniem. Niedowiarki niech spróbują zanim zhejtują. Ja jestem oczarowana efektem, który umożliwia czerpanie radości nawet z najmniejszych złowionych przeze mnie ryb. To też o czymś świadczy. Udało się zaobserwować nawet tak delikatne skubnięcie małej sztuki, skutecznie ją zaciąć i wyholować. Czyż nie na tym między innymi polegają zawody wędkarskie? Na wykorzystaniu potencjału łowiska i przechytrzeniu jak największej ilości ryb? Wiosna to świetna pora roku, która idealnie nadaje się do sprawdzenia naszych umiejętności. Ale to też wyśmienita okazja do treningu. Woda jest jeszcze zimna i krystalicznie czysta, a ryby podejrzliwe i bardzo ostrożne. Odpowiedni kij umożliwi nam wyholowanie również dużej i walecznej sztuki na delikatnym zestawie. Zamortyzuje nagłe odjazdy, a jej spory zapas mocy pomoże w walce z wiosennym, silnym linem.
Po kilku rekonesansach wykonanych w „martwym sezonie”, gdy lód już nie daje po sobie stąpać a brzegi wciąż zamarznięte, trafiłam nad jezioro, które już w części odmarzło. Z mazurskich jezior lód schodzi o wiele później niż w innych regionach Polski. Na reszcie doczekałam tego momentu! Pozostaje tylko wypróbować moje odchudzone zestawy i cieszyć się holem każdej ryby. W takich warunkach płotka wielkości 20cm fajnie walczy, a każdy połów cieszy niezmiernie.
Zajeżdżam nad jezioro. Jest 6 stopni. Stosunkowo silny i zimny wiatr owiewa mnie gdy tylko wystawię głowę z samochodu. Już wiem, że nie będzie łatwo. Wystarczy wypakować sprzęt z auta i ruszyć w kierunku wcześniej wybranej miejscówki z nadzieją, że żaden inny szaleniec nie zajął jej wcześniej. W wiaderku zanęta ochotkowa oraz pudełko z ochotką. To tajna broń na dziś. Ciemna zanęta nie wzbudzi podejrzeń, a świeży robaczek na haku walnie płoć po nosie z siłą, która nie da jej wyboru. A przynajmniej taki właśnie mam plan!
Skuteczne wędkowanie? To stawianie sobie celów możliwych do osiągnięcia. Dla mnie jest to radość, czerpanie przyjemności z każdej chwili spędzonej nad wodą. Szukanie sposobów na przechytrzenie szczwanych ryb. Ciągłe doskonalenie techniki, ale przede wszystkim dobra zabawa.
Zanęta gotowa, łyżką nęcę za trzcinami. Zarzucam zestaw quiverem 3m za trzciny i czekam. Żyłka główna 0,14, przypon 0,08 i mały haczyk. Chwila oczekiwania i szczytówka drga jak nerwy żony wędkarza w pełni sezonu. Płotki choć nieduże pięknie walczą na delikatnym zestawie. Większy krąp to już fajna jazda. Aż strach pomyśleć co się stanie gdy na końcu zestawu zamelduje się leszcz. Na to jeszcze przyjdzie czas, bo deszcz spoadł, przemoczył nas do suchej nitki i pokierował spowrotem do auta. Jutro też jest dzień a temperatura 2st. C niekoniecznie nastraja do działania. Pomimo tomożliwość obserwowania przyrody, zachodzących w świecie zmian, podpatrywanie zachowań i reakcji ryb na to co dzieje się wokół to wystarczająca nagroda. A to daje satysfakcję nie do opisania słowami. Niezależnie od warunków, od walących się pod nogi kłód trzeba się cieszyć tym co daje nam pasja. To ona wyznacza nam kierunek i pozwala czerpać radość z życia.