Rejestr złowionych ryb i wymiary ochronne
Tadeusz Butmankiewicz (JANTA)
2009-02-14
Kiedy umieściłem w portalu artykuł będący repliką do artykułu Mateusza Barana p.t „Dlaczego uwalniam ryby” nie chodziło mi o to aby potępić tego Pana. To co robi jest bardzo szlachetne tym bardziej, że jest to jego nieprzymuszana wola. Chciałem pokazać jak to wygląda w rzeczywistości. Wielu kolegów pisze, że to temat stary jak świat i znany wszystkim wędkarzom i wszyscy o tym wiedzą. Ja jednak z uporem maniaka będę wracał do tych dwu rzeczy do rejestru ryb i wymiarów ochronnych i będę starał się koleżankom i kolegom przedstawić swoje racje nie narzucając nikomu sposobu postępowania. Nie twierdzę też, że posiadam patent na mądrość. Mam przed sobą dwa rejestry połowu ryb:
1) okręg opolski
Data połowu Nr łowiska -nazwa Gatunek ryby sztuki Łączna waga w kilogramach
09.12.2009 7/Ścinawa 8(karp) 2 3,6
21. 12.2009 7/Ścinawa 19(amur) 4 12,6
Co wynika z powyższego? Tradycyjny Kowalski w dniu 9 grudnia złowił dwa karpie o łącznej wadze3,6 kilograma. Jakie miały wymiary te karpie nie wiemy. Jeden mógł mieć np.: 60 cm a drugi 20. Czy zachowane zostały wymiary ochronne, czy nie? Nie wiemy co kowalski zrobił z tymi karpiami zabrał je do domu czy zważył nad wodą i wypuścił? Abstrahuję też od stwierdzenia czy amury miały zachowany wymiar ochronny i czy zostały wypuszczone do wody czy zabrane. To już zostanie jego słodką tajemnicą. Prawdę mówiąc to oba te gatunki, to ryby sprowadzone do Polski i nie powinny mieć wymiaru ochronnego, gdyż nie rozmnażają się u nas w sposób naturalny lecz sztucznie. To oddzielny temat i tu nie będę go kontynuował. Pomiędzy 09 a 21 grudnia w tym rejestrze wędkarz może wypełnić jeszcze co najmniej 10 rubryk w domu i wpisać to co tylko zechce aby pofantazjować lub pokazać innym jakich to ryb nałowił. Nikt go nie sprawdzi. Komu i na co więc potrzebny jest taki rejestr. Za nieoddanie rejestru w okręgu opolskim grozi grzywna 30 zł. Pozostawiam to bez komentarza. Widać ważniejsza też jest waga ryb niż ich wymiary!
Poniżej przykład tabeli radosnej twórczości.
Data połowu Nr łowiska –nazwa Gatunek ryby sztuki Łączna waga w kilogramach
09.12.2009 7/Ścinawa 8 2 3,6
10.12.2009 1/Opole 20 8 16,8
11.12.2009 6/Paczków 3 3 14,2
13.12 itd. Aż do 21.12
21. 12.2009 7/Ścinawa 19 4 12,6
Trzeba się zastanowić na co komu taki rejestr. Czy władzom po to, aby miały alibi ile to ryb jest w naszych rzekach i nie trzeba już nic więcej robić w tej sprawie?, czy aby zarzucić niektórym, że są mięsiarzami, czy kłusownikami tylko dlatego, że nie wypełnili rejestru ryb?. Kiedyś kilka lat temu gdy oddawałem corocznie dwa rejestry połowów, na których wypisane były tylko daty i łowiska, a reszta wykres kowana to w kołach tych wędkarze patrzyli na mnie, jak na kogoś kto ryby widział tylko na obrazkach lub w telewizji i kiwali głowami. Gdy mówiłem, że wypuszczam złowione ryby, nie biorę do domu, bo nie lubię ryb, to wybuchały salwy śmiechu. Żeby obecnie zaoszczędzić sobie drwin przed oddaniem rejestru zawsze wpisuję kilka okazałych ryb, aby podnieś swój prestiż. Wiem, że nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Czasem słyszałem też złośliwe uwagi pod swoim adresem: szkoda, że na ryby chodzę skoro ich nie zabieram a płacę składki. Wiemy też jak to wędkarze lubią fantazjować i chwalić się jakie to ryby złowili. Wystarczy zapytać przy piwku „jak tam ryby” aby usłyszeć od wędkarzy bajki z tysiąca jednej nocy a wszystkie te opowieści kończą się jednakowo Cyt: „ to co złowiłem to jeszcze nic, ale jaaaaką rybę zerwałem” te największe zwykle się zrywają. Nie ma w tym żadnej szkodliwości powinny takie opowiadania kończyć się też stwierdzeniami i wtedy się obudziłem. Rejestrem pozbawiamy tych wędkarzy fantazji, obnażamy prawdę i obniżamy ich prestiż więc się nie dziwmy, że taka jest reakcja niektórych. Nikt nie pochwali się, że złowił np.10 kg sandacza skoro nie ma go wpisanego w rejestrze. Mimo, że nic nie złowił gdy wróci do domu z nad wody to w rejestrze może wpisać co zechce. Czy nam o to chodzi?. Kto i po co wymyślił ten rejestr? Chyba województwo opolskie dało przykład wprowadzając jako pierwsze rejestr początkowo tylko na jeziorach i może miało to jakieś uzasadnienie, ale to jest „zły przykład”
2) okręg nowosądecki:
Tu rejestr wygląda trochę inaczej
Data Rzeka, zbiornik Kod łowiska Gatunek ryby sztuk cm/kg
Tu mamy wymiar ale sprawa dyskusyjna czy wymagane są wymiary i waga czy tylko waga czy tylko wymiary – brak jednoznaczności. Ponadto z instrukcji jasno wynika, że każda ryba objęta limitem sztuk musi być wpisana w odrębną rubrykę i to bezzwłocznie po złowieniu jeżeli ma zostać zabrana. Wędkowanie bez dokonania wpisu złowionej ryby natychmiastowo po jej złowieniu, traktowane będzie jak łowienie ryb bez pozwolenia. Przykładowo złowiłem jazia, dwa klenie i dwie świnki, to muszę wypełnić 5 rubryk w rejestrze. Zrobiłem to zgodnie z instrukcją po złowieniu każdej kolejnej ryby zarejestrowałem ją. Wyczerpałem dzienny swój limit i zdecydowałem się ryby uwolnić i uwolniłem. Teraz powstają pewne dylematy:
• łowić już nie mogę, bo limit wyczerpany należy zwinąć szybko sprzęt i uciekać z nad wody. Trudno byłoby wytłumaczyć się strażnikowi, że zarejestrowałem ryby i przed chwilą wypuściłem. Kto w to uwierzy, że właśnie wypuściłem ryby i nadal łowię a nie kazałem na przykład koledze zanieść do samochodu, lub gdzieś w krzaki. Może ukryłem sam ten dzienny limit i łowię następny, a może komuś sprzedałem ryby. To, ze nie mam przy sobie ryb nie znaczy wcale, że je wypuściłem, chyba że będę to robił w obecności strażnika. W tym przypadku jest najbezpieczniejsze zabranie zarejestrowanych ryb ze sobą aby nie było jakichkolwiek niedomówień, ponieważ jak głosi jedna z prawd, to „Każdy dobry uczynek musi zostać ukarany” oraz zasady „Nie rób innym dobrze nie będziesz miał źle”
• W tym samym dniu nie mogę już wędkować, chyba że na łowisku specjalnym lub prywatnym i tylko dla tego, ze zarejestrowałem złowione ryby. Z powyższego wynika, że najbezpieczniej jest łowić i zaraz wypuszczać ryby. Lecz po co łowić?, czy tylko po to by okaleczyć , osłabiać ryby i wrzucać takie z powrotem do wody, żeby jak to niektórzy twierdzą raki i pijawki miały co jeść. Najlepiej i najbezpieczniej byłoby nie łowić wcale. Nie wiemy też co wkrótce nasze władze nam znowu zaserwują jako obowiązek może będziemy musieli ryby kolczykować. Może to byłoby bardziej wskazane, tylko na miły Bóg niech ktoś uzasadni mądrze po co?
W ogólnopolskim „Regulaminie amatorskiego połowu ryb” napisano jednoznacznie że ryb o nazwie; krąp, jelec, leszcz, karaś srebrzysty limity nie dotyczą. Nie wiemy natomiast czy ryby te podlegają wpisowi do rejestru? Oraz czy ryby nie objęte dobowym limitem połowów a mające wymiar ochronny np.: płoć jelec, wzdręga, ukleja, których limit dziennie wynosi 5 kg i muszą być wpisane do rejestru, muszą być także wpisane też sztuki ? Tego nie określa ani opolski, ani nowosądecki rejestr.
W nowosądeckim nie oddanie rejestru skutkuje nie otrzymaniem zezwolenia na połów na następny rok. W obu tych okręgowych rejestrach jest kardynalny błąd napisane jest gatunek ryby nie nazwa. Chciałbym przypomnieć, że gatunek to: karpiowate, okoniowate, łososiowate itd., a każda ryba ma swoją nazwę!
W Okręgu Opolskim do rejestru wpisujemy tylko te ryby, które po zakończeniu wędkowania chcemy zabrać ze sobą. Jeżeli zdecydujemy się z uwagi na ich dobrą kondycję wpuścić do wody, to mamy czysty rejestr i jeszcze w tym samym dniu możemy bez obawy łowić. Myślę, że należałoby ujednolicić te rejestry i zasady obowiązujące przy ich prowadzeniu. jeżeli one mają w ogóle czemuś służyć. Tu wędkarzom naprawdę należy się precyzyjne wyjaśnienie. Chyba nie robimy tego aby utrudniać wędkarzom życia tylko po to aby mieć ich za co karać. Wędkarze zapytani dlaczego prowadza rejestr ryb odpowiadają bo kazały Okręgi . Na pytanie po co? Nie wiedzą! To nasza Polska cała. Segregujemy też śmieci, papier, szkło, plastik itd. po to żeby zostały wysypane na wspólne wysypisko i tego też nikt nie umie wytłumaczyć. Wiemy przecież wszyscy, że przymusowy pacierz do nieba nie idzie. A ponadto robienie czegoś bez sensu jest po prostu głupie! Chyba, że każdemu okręgowi służą rejestry do czego innego to powinno się to w każdym przypadku określić! Wykupując jednodniówki nie musimy mieć rejestru, a jeżeli nawet mielibyśmy to po zejściu z łowiska w domu możemy go wrzucić do kosza.
Jeżeli chodzi teraz o wymiary ochronne to ja nie kwestionuję tego, że każda ryba ma prawo do odbycia przynajmniej jednego tarła. Jest tu jednak wielka hipokryzja. Proszę się zastanowić kiedy będziecie łowić żywca, czy te rybki nie mają takiego prawa? - czy trawianki, czebaczki amurskie należy łowić i niszczyć?, - - czy wszystkie ryby mają okresy ochronne aby spokojnie odbyć tarło? - czy ktoś się zastanowił, co będzie gdy z naszych wód znikną ukleje, karasie, styki, słonecznice i inne ryby nie limitowane ani ilością ani wymiarem co stanie się ze szczupakami, sandaczami, okoniami, które tak chętnie łowimy. Słyszałem kiedyś o nielimitowanych rybach, że to chwast wodny i chwast ten należy tępić. Jestem innego zdania skoro natura coś stworzyła, to na pewno dała temu czemuś określone zadanie. Jak kończy się ingerencja człowieka w naturę wszyscy przekonaliśmy się już niejednokrotnie. Jest sprawą niewybaczalną dla naszych pseudo naukowców, którzy sprowadzili do nas gatunki ryb dotychczas nie występujących zamiast zająć się gatunkami wymierającymi, takimi jakimi są łososiowate (łosoś, troć wędrowna, głowacica) oraz dorszowate, których przedstawicielem u nas jest miętus. Zagadnieniu temu poświęcę więcej uwagi w jednym z kolejnych nurtujących wędkarzy tematów. Czy 25 centymetrowy linek, jaź, świnka, kleń, czy 15 centymetrowa płoć czy 50 centymetrowy sandacz, czy szczupak to jest to o co nam chodzi i daje nam satysfakcję, że łowimy ryby wymiarowe?. Czy to są ryby, które można ze spokojem zabierać tylko dlatego, że już odbyły tarło? Ja nie kwestionuję tego, że są tacy wędkarze, którzy mielą ryby i robią z nich mielone czy tatara, czy jeszcze inne wyroby. Jeżeli są ryby, które nie są objęte ani limitem ilościowym ani wagowym, to dlaczego mają nie skorzystać z takiej prawnej możliwości. Ponad 35% Polaków mówi, że nie stać ich na posiłek zawierający mięso, drób albo ryby przynajmniej co drugi dzień - wynika z opublikowanego raportu Komisji Europejskiej o sytuacji społecznej w Unii Europejskiej.
To jeden z najgorszych wskaźników w UE. Gorsza sytuacja panuje tylko w Słowacji (41%.) i na Łotwie (37%.). Komisja Europejska uznała te dane za 'niepokojące'. Po pierwsze dlatego, że według Światowej Organizacji Zdrowia posiłek mięsny co dwa dni to jedna z podstawowych potrzeb współczesnego człowieka. Po drugie zaś dlatego, że według szczegółowych danych, na taki 'przyzwoity' posiłek nie stać także osób, które zarabiają powyżej 60 proc. przeciętnego krajowego wynagrodzenia.
Według KE, 60%. to pułap biedy albo zagrożenia biedą. KE tłumaczy, że zarobki poniżej tego progu uniemożliwiają pełne uczestnictwo w życiu społecznym, gospodarczym i kulturalnym - stąd mowa o tzw. wykluczeniu, które jest pojęciem szerszym niż bieda.
Według raportu blisko dwie trzecie Polaków, których nie stać na mięso, zarabia powyżej krytycznego progu 60%. Jest to zatrważający raport KE o biedzie w Polsce.
Jest to pewna ilość wędkarzy i według statystyki jest to jakiś niewielki procent populacji wędkarzy.
Nie oszukujmy się, że płacimy karty wędkarskie i kupujemy najdroższy i najnowocześniejszy sprzęt po to tylko by złowić okazy (bo tego nikt nie sprawdzi)oraz aby wypełnić w domu rejestr jakie to potężne ryby łowimy tym sprzętem(uprawiamy marketing dla firm wędkarskich)często też nie bezinteresownie ponieważ napędzamy klientelę. Tu mam pytanie czy takie działanie jest etyczne? Czym różni się rola naganiacza od kłusownika? Nie wiem co wyrządza więcej zła w świadku wędkarskim naciągnięcie wędkarzy na buble, czy te tradycyjne robienie mielonych, którzy często są do tego zmusza życie. Na szczęście tych snobów marketingowych jest też niewielu. Nie wiem też czy zasadne jest wypuszczenie (wyrzucenie) do wody niemiarowego sandacza, szczupaka czy innej ryby po to, żeby go pijawki zjadły czy raki, jak niektórzy to sugerują tylko dlatego, że jest niemiarowy i trzeba szukać wymiarowego? Ile każdy wędkarz skaleczy śmiertelnie ryb zanim złowi wymiarowego. Jeżeli wędkarz złowi komplet ryb objętych limitem, to niech je wpisze do rejestru i zabiera i schodzi z łowiska, a nie zniszczy przy okazji w poszukiwaniu większych okazów dziesiątki mniejszych. Tu byłby jedynie uzasadniony rejestr. Gdyby teraz strażnik przyłapał wędkarza, że koło niego w wodzie leży jeszcze świeża martwa ryba a nie jest wpisana w rejestr powinien być pociągnięty do odpowiedzialności karnej. W przeciwnym razie może pływać grzbietami do góry wiele niemiarowych ryb a wędkarz wytłumaczy się łatwo; powie, że wypuścił bo niemiarowe. Przy odejściu kontrolera wędkarz pozbiera na pewno te niemiarowe nie zostawi, jak niektórzy proponują perkozom, rakom i pijawkom tych ryb i będzie miał rację! Jaka więc jest w tym logika aby nieżywe niemiarowe wrzucać z powrotem do łowiska?. Mówi się trudno była co prawda niemiarowa ale już nic z niej nie będzie i legalnie należy wpisać ją do rejestru. Ryba miała po prostu pecha. Kto łowił okonie szczupaki czy sandacze to wie jakie to delikatne ryby, przy połknięciu i głębokim zakuciu są często nie do odratowania. Wędkarz, który złowi komplet ryb objętych limitem odejdzie z łowiska aby nie stracić karty, za którą zapłacił aby legalnie złowić rybę. Jeżeli mu tego zabronimy, to on to zrobi w sposób niekontrolowany bo będzie zmuszony, ale już jako ktoś nie zrzeszony w PZW. Zaprzestanie płacić składek bo kłusownictwo pozwoli mu w jakiś tam niekontrolowany sposób przetrwać. Czy o to nam chodzi abyśmy mieli coraz mniej wędkarzy a coraz więcej kłusowników i strażników?. Tacy wędkarze nie uganiają się za pstrągiem szczupakiem, czy sandaczem ich zadowoli każda nielimitowana ryba. I jest to ich prawo!
Czemu u nas nie może być prostych zasad zrozumiałych dla wszystkich dlaczego ciągle zmuszamy wędkarzy do kombinowania na siłę. Wiele przepisów mamy martwych wręcz niepoważnych. Nikt nie powie mi, że z jednej niemiarowej ryby można narobić mielonych dla całej rodziny. Nie róbmy też z siebie przestępców i nie twierdźmy, ze wędkarze będą celowo zakuwać ryby tak aby je zabrać. Jeżeli to zabiorą to zabiorą tylko swój dzienny limit, który ktoś ustalił, że taki a nie inny ma być aby utrzymany równowagę ekosystemu rybnemu. Jeżeli jest to za duży limit to ograniczmy go do minimum. wędkujący pomyślcie logicznie zamiast opluwać się i wyzywać jak pokonać główne przyczyn braku ryb w naszych rzekach jakimi są:
• masowe niszczenie ikry przez obniżanie poziomu wody w zbiornikach zaporowych w okresie lęgowym ryb, która pozostaje na trawach i krzakach zalanych przy trzymaniu wysokiego poziomu wody w zbiornikach gromadzonej na zimę,
• niszczenie narybku, który pozostaje w dołkach i zagłębieniach po obniżeniu się poziomu wód w jeziorach. Narybek ten nie ma szans przetrwania ani spłynięcia do zbiorników. Wkrótce woda odparowuje i w dołkach pozostaje masa martwego narybku, część w płytkich wodach wyniszczą ptaki i piżmaki,
• odławianie ryb w okresie gromadzenia się w ławice przed odbyciem tarła i w trakcie tarła sieciami za i za zgodą okręgowych władz PZW,
• trucie ryb przez spusty trucizn z tych obecnie stosowanych pseudo oczyszczalni ,
• trucie ryb siarką z płuczki węgla w kopalniach, są to setki ton siarki (w każdej tonie węgla jest ponad 10 kg siarki) jeżeli kopalnia dziennie wydobywa około 10 tysięcy ton węgla to wrzuca nam do wody 100 ton siarki dziennie, Kiedyś tego nie było ponieważ siarka była spalana z węglem w kotłach i piecach było więcej dwutlenku siarki w powietrzu teraz siarkę mamy w wodzie.
• odłowy przez kłusowników sieciami. Kłusownicy nie łowią na wędkę? Oni mają wyspecjalizowany sprzęt i pewność, że nic im nie grozi skoro potrafią rozciągać sieci w biały dzień. Małe zaplątane w sieci ryby wyciągają z sieci poprzez uderzanie siecią o brzeg lub kamienie. Rybacy czyszczą sieci z małych rybek uderzając sieciami o burtę łodzi, podobno nie da się ich wyplątać z sieci?.
• wylewania do rzek popłuczyn z czyszczenia urządzeń z pozostałości po środkach z chemicznych środków ochrony roślin,
• brak przepławek dla wędrówek ryb na tarliska i gromadzenie się ich pod tamami i zaporami, gdzie są łatwym łupem kłusowników.
To co wyżej opisałem jednak nas nie drażni. My szukamy winnych pośród siebie Potrafimy wyzwać siebie od kłusowników, mięsiarzy, głodomorów a ostatnio słyszałem też nazwę pelikany- czyli tacy co wszystko „ładują do wora” Gdybyśmy mogli to przy każdym wędkarzu postawilibyśmy strażnika a najlepiej dwóch i jeszcze za każdym krzakiem trzeciego żeby pilnował tych dwóch, czy aby nie dadzą się przekupić. My naprawdę tych kontrolerów mamy jak mało kto w świecie. Wędkarza może kontrolować Policja, Państwowa Straż Rybacka, Społeczna Straż Rybacka, Straży Ochrony Mienia PZW, Państwowa Straż Łowiecka, Straż Leśna, Straż Parków Narodowych i Krajobrazowych, uprawnieni do rybactwa w obwodzie rybackim, my sami i Bóg wie kto jeszcze. Kłusownika nie kontroluje nikt, wszyscy się go dziwnie boją. Kłusownik w odróżnieniu od wędkarza nie płaci żadnych opłat i nie wędkuje. Kłusownik zakłada sieci, sznury lub pupy. Jeżeli wędkarz wziąłby np. niemiarową rybę zrobilibyśmy nad nim sąd koleżeński i najlepiej zabrali dożywotnio kartę. Natomiast nie interesują nas tysiące ton ryb, które giną co roku lub nie rodzą się w skutek przyczyn, które opisałem powyżej. Dziwnie przechodzimy z tym do porządku dziennego a na problem ten jest w zasięgu działania naszych władz. Kontrole trzeba skierować do zakładów, które masowo trują nasze rzeki i zbiorniki. Do Ministerstwa Skarbu i PSE nasze władze powinne wystąpić wraz z chroniącymi przyrodę organami kontrolującymi aby właściwie wyprofilowały dna zbiorników tak by z obniżaniem się poziomu wody w zbiornikach drobnica mogła spłynąć bez przeszkód do głównego zbiornika oraz aby okres obniżania poziomu był przeprowadzany po wylęgach ryb jest to naprawdę niewielka sprawa dla ellektrowni a dla nas wędkarzy to bardzo wielka sprawa.
Zastanówmy się zatem razem, czy prowadzenie gospodarki zasobami rybnymi w Polsce ma się ograniczyć tylko i wyłącznie do kontroli wędkarzy i wypuszczaniu przez nich złowionych niemiarowych ryb bez względu na to czy te ryby żyją czy nie? I czy przez takie postępowanie nie poczynimy więcej strat niż pożytku.
Zapraszam do dyskusji w celu wypracowania wspólnego stanowiska w sprawie wymiarów ochronnych, prowadzenia rejestru złowionych ryb jak i skutecznego zapobiegania masowemu niszczenia ryb, które są główną przyczyną braku ryb w naszych rzekach i zbiornikach.
Jeszcze jedna sprawa: jeden z wędkarzy widać górnik stwierdził, że nie mam racji z siarką wypłukiwaną mechanicznie z węgla i zrzucaną do naszych wód. Ja nie twierdzę, że jest to kwas siarkowy ani siarkawy. Mam pytanie tylko, czy ta woda z płuczki mechanicznej węgla uzdrawia nasze rzeki i czy napiłby się tej wody skoro nie jest trująca.
Janta