
Rekordowa tołpyga - zdjęcia, foto - 1 zdjęć
31października 1997r wybrałem się pospinningować na Długie. Pogoda, jak na środek jesieni była całkiem niezła. Było w miarę ciepło i wiał lekki południowo-zachodni wietrzyk. Zamiast iść na cmentarz i robić porządki na grobach, ty się wybierasz na te rybska, to były słowa mojej żony, a dzień wcześniej odradzała mi wyjazd na ryby ,z powodu bardzo wysokiego ciśnienia .Cmentarz miałem posprzątany wcześniej, o czym doskonale wiedziała, tylko nie lubiła jak jeżdżę sam z łódką i muszę ją dźwigać do wody. Faktycznie miała rację, bo mój kręgosłup powinien być wymieniony na nowy.
Pojechałem jednak, z chęcią zapolowania na większego szczupaka, albo okonia. Najgorzej było z tym wysokim ciśnieniem, od rana do godziny czternastej nie miałem żadnego brania . Będąc tydzień wcześniej na tym jeziorze zerwałem po półgodzinnej walce rybę, której do końca holu nie widziałem ,cały czas murowała do dna. Stałem łodzią zakotwiczony na dużym spadzie dna, z tyłu miałem pas zielska ,a rzucałem na głęboką wodę, sięgającą dwunastu metrów. Ryba wpłynęła mi, nie widząc innej szansy ucieczki, właśnie w ten pas wynurzonej roślinności ,a żyłka nie wytrzymała.
Tym razem lepiej przygotowałem się na ewentualną walkę z dużą rybą. Miałem dziwne przeczucie ,ze mimo braku brań w dzisiejszym dniu jeszcze coś się wydarzy .Dzień wcześniej kupiłem duży i solidny podbierak ,mocniejszą żyłkę Tectan Premium i postanowiłem spinningować z dala od brzegu i wodorostów. Jednak nic nie wskazywało, by inna taktyka i wytrzymalszy sprzęt okażą się przydatne. Istne bezrybie, moje bankowe , świetne jeszcze tydzień temu miejscówki okazywały się pustyniami, a ulubione przynęty i tzw. tajna broń nie przynosiły żadnego efektu. Zrezygnowany, z coraz bardziej bolącym kręgosłupem ,postanowiłem jeszcze przez chwilę obłowić środek akwenu i wracać do domu.
Wiatru prawie już nie było ,więc nie opuszczałem kotwicy do wody. Powoli dryfując zauważyłem jak w odległości około trzydziestu metrów od łódki pierzchają małe rybki. Rzuciłem, tym co miałem akurat na żyłce, w tym kierunku, a było to siedmiocentymetrowe, białe kopyto. Mocne targnięcie wędką całkowicie mnie zaskoczyło ,a moja mała łódka zaczęła pruć po jeziorze niczym motorówka. Ogromna siła jednostajnie ciągnęła wzdłuż jeziora. Cały czas obawiałem się ,by ryba nie skierowała się w stronę trzcin i za szybko nie rozstrzygnęła walki. Bałem się też opuszczać kotwicę, bo mogło to grozić splątaniem żyłki przez rybę. Po półgodzinnym przeciąganiu liny, ta wreszcie dala się odciągnąć od dna. Popuściłem bardziej hamulec kołowrotka, by nie mieć niespodzianki przy łódce, a palcem w razie potrzeby hamowałem szpulę kołowrotka. Pompując coraz bardziej zmęczoną rybę do powierzchni wody przygotowałem podbierak i z bijącym sercem czekałem, co tez wynurzy się z piętnastometrowej głębiny. Moje oczekiwania przerosły jednak wyobraźnię, gdy zobaczyłem wielką tołpygę, która tak szybko nie chciała dać za wygraną. Powtórnie zrobiła odjazd w dół, ale o wiele krótszy i słabszy. Podciągnąłem ją jeszcze raz do powierzchni i dopiero wtedy dała się wprowadzić do podbieraka. Myślałem że to już koniec zmagań, ale to jeszcze nie było wszystko. Miałem olbrzymie problemy z włożeniem jej do łódki. Z wielkim trudem jakoś mi się to udało, ale zaczęła szaleć okrutnie, o mały włos nie połamałaby mi nóg. Szybko wystartowałem do brzegu, ciągle myśląc, że za chwilę ryba wyskoczy z łodzi i będzie po wszystkim. Chwyciłem ją w pół i nie patrząc na to, że zabrudziłem całą kurtkę niosłem ją w stronę samochodu.
Spojrzałem rybie głęboko w oczy i zrobiło mi się jej po prostu żal. Tyle lat pływała sobie w jeziorze, a tu przyjechał jakiś człowiek i wlecze ją po trawie do samochodu. W pierwszej chwili chciałem ją wypuścić, może gdyby był ze mną mój kompan wypraw wędkarskich, Henryk, to bym tak zrobił, ale nikt by mi nie uwierzył, że złowiłem taki okaz. Aparatu oczywiście ze sobą nie zabrałem, przeważnie jak coś jest potrzebne, to się tego nie ma przy sobie. Tołpygę zważyłem w domu, okazało się, że ma 120 centymetrów długości, a waży 24,5 kilograma. Obiecałem sobie, ze jak kupię kiedyś, jakiś porządny aparat fotograficzny ,to będę go zawsze zabierał na wyprawy wędkarskie, a rekordowe ryby wypuszczał z powrotem do wody .
Autor tekstu: Jan Stanisz
![]() | adrianzuk |
---|---|
Mimo wszystko szkoda że jej nie wypuściłeś :( (2009-04-17 14:44) | |
![]() | u?ytkownik9708 |
No cóż, pozostaje mi tylko pogratulować złapania tak wspaniałego okazu. Dam Ci piątkę za odwagę, bo pewnie pisząc ten artykuł liczyłeś się ze słowami krytyki od kolegów za to że zabrałeś rybę do domu. Pozdrawiam (2009-04-17 15:40) | |
![]() | u?ytkownik11974 |
Ja też dam 5 .Kiedy byłem młodym wędkarzem złowiłem 2,5kilowego klenia na Wiśle też wziąłem go do domu ....... i to był ostatni okaz który nie wrócił do wody też go zabrałem bo nikt by mi nie uwierzył więc jestem Cię w stanie zrozumieć Kiedyś mało nie oberwałem za wypuszczanie ryb piękna sztuka (2009-04-17 16:21) | |
![]() | JOPEK1971 |
Panowie,tołpyga robi więcej szkód niż pożytku,tak samo jak karpie i inne obce gatunki,wypuszczajcie tylko rodzime rybki takie jak szczupaki,klenie,sumy,sandacze, itd. gratuluję i pozdrawiam. (2009-04-19 09:22) | |
![]() | u?ytkownik13053 |
No Ja Osobiscie nie wiem czy bym wypuscil taki okaz . W sumie to najpierw musze zlowic taka rybke a potem bede myslal co z nia zrobic. Okaz Zaje**sty . Szczeze mowiac to jest czego pozazdroscic. Ja prubuje Zlowic Jakiegokolwiek Amura Od 2 lat i nic . Ale Mam Nadzieje Ze Bedzie To Tez Taki Okaz Jak Pana Tolpyga . Zycze Jeszcze Wiekszych Okazow. Oby Tak Dalej. (2009-04-22 12:40) | |
![]() | u?ytkownik5494 |
I tak zazwyczaj jest. Gdy coś złapiemy i wypuścimy to nikt nam nie uwierzy. No szkoda, że nie miał Pan aparatu. Mogłaby dalej pływać i może znowu chwyciłby ją i byłaby dużo większa. Jutro jadę na nowy staw. Kilka razy tam byłem i sporo dużych karasi złowiłem. No i nawet karpik się chwycił. Ponoć jest tam wielka ryba. Jedni mówią, że to tołpyga. Inni ( im wierzę, bo to widziałem ) mówią, że wycholowali ją do brzegu i im się zerwała. Był to amur ponad 10 kg. Może zapoluję na niego. Wszystko się okaże jutro. Pozdrawiam (2009-05-29 07:44) | |
![]() | wedkarz20 |
Osz w morde! Pogratulować okazu. Taka ryba jest marzeniem każdego wędkarza. Wielka 5! (2009-08-24 12:27) | |