Rekordowy karaś - Dzisiaj na rybach rekord
użytkownik 54091
2011-04-26
Wczoraj Poniedziałek Wielkanocny, słucham pogody - ma padać, ale cóż, może im się nie uda z ta prognozą.
We wtorek wstaje o 3.20, wyglądam przez okno -sucho!.
Szybko robię kawę do termosu, kanapkę i do garażu. Sprzęt zapakowany do auta wczoraj,więc tylko ruszać. Nad wodę mam 17km. Trzy zbiorniki obok siebie, których opiekunem jest Koło Głubczyce.
Procą wstrzeliłem 9 kulek zanęty wielkości małej mandarynki, dość daleko. Po zarzuceniu dwóch wędek po chwili branie! Jest leszczyk około 27cm, poszedł z powrotem do wody, po chwili na drugiej wędce mniejszy, też do wody. Następny rzut i zestaw poleciał sobie sam, bez żyłki. O cholera! Od dwóch lat nie urwałem żadnego zestawu! Wędka zrobiona! i do wody. Na włosie twarda kukurydza. Branie! Piłeczka przy kiju! Zacinam! Ale! zapomniałem,że mam załączony wolny bieg i pudło, ściągam zestaw, kukurydzy nie ma, ale za to jest "buła" z żyłki na kołowrotku. Zaczyna padać, szybko rozkładam parasol.Rozplątuje żyłkę i znowu rzucam.w międzyczasie na drugiej wędce znowu leszczyk.Rzucam druga wędkę i znowu zestaw w wodzie - urwane, splątana plecionka na przelotce. Pech czy co? Z reguły nie jestem nerwowy, więc jakoś przeżywam utratę drugiego zestawu.Nawet nie zakląłem, zresztą i tak by nikt nie usłyszał, bo byłem sam. I znowu muszę zrobić drugą wędkę. Łowię na małego gnojka i parę pinek, ale te leszczyki mnie zdenerwowały, więc nie zakładam już tego, tylko (zapomniałem zabrać puszkę z kukurydzą), więc zaglądam do wiaderka z zanętą i znajduję tam płatki kukurydziane, które żona chciała wyrzucić, a ja je wsypałem do zanęty. Są namoknięte, składam jednego na pół i zakładam na hak. Fajnie trzyma się na haku. Zarzucam zestaw na grunt i po krótkiej chwili jest branie - zacinam - jest. Nareszcie coś porządnego, walczy jak karp! Przyciągam do brzegu wygląda mi na sazana, podbieram podbierakiem i na brzeg. Chcąc wyciągnąć mu haczyk, patrzę na pysk, a tu nie ma wąsów? Szybko wyciągam go z podbieraka - o kurczę! przecież to karaś! Nadmieniam, że nie było jeszcze całkiem widno, no i na dodatek padał deszcz, dlatego nie rozpoznałem go od razu.
Miara pokazała 41cm (na załączonym zdjęciu) [strong]rekordowy karaś [/strong] tyle miał , w domu go zważyłem - 1.60kg. Takiego wielkiego jeszcze nie złowiłem.To mój nowy rekord. Myślę, że to była moja nagroda za dwa urwane zestawy i raz poplątaną żyłkę. I "może" nie przeklinanie! Pozdrawiam - jutro jadę znowu.