Rekordowy pstrąg potokowy z Regi
Sławomir Szyłejko (Amitaf)
2009-02-23
Przyjechaliśmy na parking leśny jak jeszcze nikogo nie było, a na dworze było szaro. Na szczęście dla nas deszcz właśnie zakończył swoją działalność i zanosiło się na ładną - wędkarsko pogodę. Wiatr był leki Pd-Z, co też nas ucieszyło, bo odcinki łąkowe są dość rozległe i silniejszy wiatr powoduje, że nie można celnie trafić przynętą w „miejscówkę”. Ta okolica jest dość znana z pięknych miejscówek. Rzeka meandruje na odcinkach leśnych jak i łąkowych, gdzie od wiosny do jesieni swoje lęgowiska mają Żurawie. Piękne zakola, podmyte burty, powalone drzewa do wody stwarzają wymarzone warunki dla Pstrąga Potokowego.
Nad rzekę weszliśmy ok. godz. 8.00 i obławiając obrotówkami na przemian lewy brzeg posuwaliśmy się powoli w górę prowadząc przynętę z prądem (moja ulubiona metoda). Do godziny 12.00 nie mieliśmy żadnych kontaktów z rybami, ani na spinningu ani wzrokowego. Krótko po 12-stej widzę w polaroidach jak spod korzeni, tuż pod nogami, strzela do obrotówki Pstrąg. Krótki hol i 36cm ryby na brzegu. W tym czasie pogoda zaczęła być łaskawsza i wyszło słońce – zrobiło się cieplej. Szliśmy odcinkiem łąkowym dość łatwym o tej porze roku, omijając (i tu niespodzianka kilka żab) niedostępne kępy krzaków i innych chaszczy, zmieniając, co jakiś czas obrotówki.
I właśnie wtedy, a było ok. godz. 12.30 - 12.45, zmieniłem przynętę z Meppsa 2 Comet tzw. biedronki na starą HRT nr 2 i rzuciłem obrotówką pod przeciwległy brzeg – pod krzak, przed którym było powalone drzewo. Rzuciłem i, co(?) i nic! Rzuciłem drugi i trzeci – efekt ten sam. Czwarty rzut był tak samo celny jak poprzednie, lecz efekt zgoła inny. Obrotówkę prowadziłem powoli z prądem, nagle na środku rzeki, tak w połowie nurtu poczułem lekkie przytrzymanie (jakby obrotówka zaczepiła o podwodną roślinność) zaciąłem odruchowo i… odjazd linki z kołowrotka. Spinning wygięty w parabolę, dobrze amortyzuje sztywność linki. Lekko dokręciłem hamulec. Stop! Ryba idzie w górę. Adrenalina też.
Wtedy zobaczyłem, że to nie przelewki, że na końcu linki mam piękny okaz pstrąga. Ryba zrobiła młynek i bije w dno. Sytuacja powtarza się jeszcze dwa razy, lecz ja czuję, że Pstrąg słabnie (zima i po tarle). Dokręcam bardziej hamulec i zaczynam hol, jednocześnie wołam brata, aby mi pomógł podebrać zdobycz. Pstrąg łapie powietrza, raz i drugi. Jest mój! Całość trwała może 5mim. Brat podebrał fachowo i pstrąg ląduje na brzegu. Jestem cały szczęśliwy. Fotka z aparatu w telefonie komórkowym. Pstrąga mierzę i warzę. Waga wskazuje 2, 24kg. pomiar dł. 62cm. Niewiele jak na tę długość, ale jest zima, po tarle i o pokarm trudno.
Tak dużego pstrąga nie widziałem na żywo, a chadzam za nim już – tylko – 10 lat. Owszem były +30 i 40cm, kilka dużych się spięło podczas holu, ale takiego nawet moi koledzy z którymi jeżdżę nie mieli. Łowię od 1966r. kiedy to ojciec zabierając mnie na ryby zaszczepił mi ten „narkotyk”, jakim jest wędkarstwo. Tyle, że wcześniej nie były to łososiowate. Pół godziny później brat ma jeszcze jednego – 35cm – wraca do wody. W godzinę później wracamy na parking i jedziemy do domu.