Relacja z wyprawy - Nie ma lekko...

/ 8 komentarzy / 3 zdjęć




Od dwóch dni chodziłem jak struty. Powód? Przyjazd ekipy Dragona w celu skręcenia krótkiego info o moim
potokowaniu i dylematy: jak się skradać i czy w ogóle się skradać, gdzie i jaki kij wpakować w krzakory?
Wędkarski standard. Ot, wyprawa jakich wiele, pomyślałem; ja z przodu - oni gdzieś z boku, wszystko po
bożemu. Da się zrobić. Nieraz gościłem u siebie różne wędkarskie teamy, zawsze było spoko. Tomek, Jarek -
pozdrowionka przy okazji, super chłopy z Elbląga. Piotr (Pruszcz) – typ, z którym z Wielkiej Pardubickiej
stado ogierów można świsnąć. Ot, norma, oby ryby dopisały, choć z takimi kompanami one są na ostatniej
pozycji.
A jednak myśli krążyły gdzieś w podświadomości i chwilami intensywnie myślałem, co i jak pokazać by
zrobić to najlepiej. Tak więc lecimy...
Po nieprzespanej nocy (czyżby trema?) zrywam się jak szalony, łapczywie łykam dwie kawy, ogarniam syna,
by do szkoły go zawieźć i odbieram tel. od Waldka: „Daniel, słuchaj... Drobna zmiana, będę sam bez kamery,
wezmę aparat i chociaż fotek nastrzelam do artów. Pasi?” Pasi, odpowiadam. Kij i rynsztunek mam już w
samochodzie, pakuję juniora w fotelik i po minucie jestem z nim w szkole, po kolejnych dwóch ląduję nad
rzeką w ulubionym miejscu - mam jeszcze dwadzieścia minut, więc śmignę kilka razy.
Na GS-ie ląduje koł. Specialist, na nim żyłka HM80, na mnie - pas i kamizela, ja cały na brzegu :) Robię z
dwadzieścia rzutów i widzę kątem oka podjeżdżające auto Waldka na parking, to ledwie 20 m za moimi
plecami. Parkuje, wysiada z tym swoim wielkim aparaciskiem i...
W tym momencie czuję... ŁUP! Po plejadzie rzutów i rewii przynęt założyłem czeburaszkę , tym razem ze streamerem (mucha imitująca rybkę), to samo miejsce katowane od 15
minut otworzyło się, gdy turlałem, podbijałem i szurałem główką i przynętą po dnie.... Znowu. Poprzednio
tak samo miałem.
Pięknie wybarwiony potok robi istny "mortal combat" chcąc pozbyć się haka, Waldi leci z aparatem kręcąc
jakimiś gałkami, Jezus... jak on leciał przez chachory. :) Gdyby stał tam radar to mandat murowany, fotka z
niego zawstydziłaby połowę zawodowych sprinterów, a Waldek pojechałby na następną olimpiadę ;)
Niestety nie zdążył, pokonany przez dwumetrowe jeżyny. Ale też potokowiec skapitulował i zagarnął go mój
podbierak - fotorelacji z holu nie będzie, na osłodę pozostaje nam „zwykła” sesja zdjęciowa. Pykamy ją czym
prędzej i patrzymy, jak Król Rzeki radośnie odpływa. Robimy krótką naradę i obieramy kierunek Skarszewy -
Wietcisa, Zamkowa Góra; to mała fajna rzeczka, ze sporą ilością potokowców.
Czas w drodze mija niepostrzeżenie, a droga przez las jest bardzo trudna. Ostro w dół, głębokim wąwozem
zjeżdżamy Waldka "kijanką" (Kia), hen na sam dół po rozoranej traktorami leśnej A1, znajdujemy skrawek w
miarę płaskiej ziemi i parkujemy. Waldek wyjmuje swoją walizę z aparacikami, a ja szukam swoich woderów
w bagażniku, przewalam stertę gratów, bo auto zawalone aż szok, przewalam i... Widzę waldkową tubę na
kije :) Ale czad! Rozkręcam i wyskakują mi z niej dwie perełki: CF-X CrossForce oraz MS-X MicroSpecial c.w
2,5-16 g przy 2,28 m długości. Składam tę ostatnią, macham i montuję zestaw na Micro, zapełniając tubę
GS-em. Teraz Guide Select sobie odpocznie.
Mniejsza od GS długość, waga 102 g (!!!), krótki "jednoręczny" dolnik i akcja Med-Fast mówią same za siebie -
kijek pod delikatne spinningowe podchody, w moim przypadku lipieniowe. Zamykamy „kijankę” i ruszamy
nad rzekę, ja w pełnym rynsztunku, a Waldek... No właśnie - co on targa ze sobą?
Chryste, taczkę mógł wziąć; waliza, że teściową bym zmieścił! Jakieś klamociska, statyw, aparacisko z
obiektywem o średnicy rynny, po co to wszystko? Będziemy coś budować czy co? Standard, jak się okazuje;
niezbędnik zawodowego fotografa; ot radosne 20 kg szklano-metalowego złomu, co wleczesz ze sobą po
bagnach, moczarach i towarzyszy przy pokonywaniu prawie nieprzebytych chachorów ;)
Plan jest taki: ja łowię sobie jak zawsze, a Waldek z partyzanta fotografuje. To teoria.
Praktyka jednak "nieco" z nią się mija. Robię to, co zawsze: włażę w każdą możliwą lukę, w jakimś skoku
tygrysa zawisam na pochylonej kłodzie czy w pozycji na węża oddaję rzut w wodną klatkę metr na metr.
Taaa... Tyle, że tym razem muszę wisieć na kłodzie na czas zdjęcia czy stać na osuwającej się skarpie, bo
fajne ujęcie da się zrobić. No pięknie, co ciekawsze miejsce to gimnastyka, „Czekaj chwilę, bo ustawiam
aparat”, „Daj minutkę - ujęcie z drugiej strony zrobię” itd. Wleziesz w jakieś badyle, oparcie masz jedynie w
dwóch palcach jednej stopy, podpierasz się głową o zmurszały pień, oddajesz kilka rzutów i słyszysz
„Poczekaj!” i trwasz tak napięty aż ci kręgi wszystkie trzeszczą. Co za harówa...
A ryby? ktoś spyta..., o nich raczej można w takich warunkach pomarzyć: rozmowy, nadmierny hałas, dzikie
przeprawy i zmącona woda - gdy pozujesz stojąc w nurcie. A poza tym to nie Szwecja, tu każda ryba ma
swoje prywatne 100 mb rzeki i aby ją zdobyć trzeba się z przyrodą prawie "zespolić", jak w filmie „Avatar”.
Ponadto sesja wypadła w okresie dość "przejściowym". Potokowce nie są skore do współpracy, a chaos, jaki
siłą rzeczy wytwarzamy nie pomaga w ich podejściu; grunt, że nie o nie tu chodzi, a o to "podejście" łowcy
do tematu.
Cały czas posługuję się tym MS-X-em, poznaję gadzinę - leciutki jak diabli, świetnie oddający energię przy
rzutach płaskich i spod siebie oraz celny, co Waldek zauważa, gdy pakuję paprochy w oczka wielkości talerza
obiadowego pod nawisem gałęzi.
Prowadząc koguta czy jiga w toni spod kija czuję każde muśnięcie o kamyki, czuję siadanie główki na
miękkawym ile i szybowanie przy poderwaniu z wyczuciem i znowu osiadanie za sekundę; to czucie jest
świetnie przekazywane przez blank a żyłka HM80 nie niweczy tej zalety blanku. Obrotówkę "0" czuję
wyraźnie na 20. metrze poniżej, jej pracę świetnie czuć – moment gaśnięcia po złapaniu ziela jakiegoś,
moment startu ponownie po silnym strząśnięciu kijem, taki kijek by mi się przydał: pod lipienie, na nimfę
spod kija wręcz wymarzony.Jedynym mankamentem jak dla mnie jest jednoręczny dolnik, przyzwyczajony
jestem do dłuższych i ciut "tęższego" stylu łowienia, jednak mając go w arsenale chętnie się przestawię ;)
Zacna szpada pod okonia, lipienia, jazia, do zabawy z ciurowym potokowcem, muszę go mieć... ;) Dzień
powoli mija, pokonujemy kolejne metry Wietcisy, przedzieramy się przez kolejne bagienka, robimy przerwę
na kawę i jakąś starą kanapkę, aż w końcu Waldek mówi: "Dość, starczy zdjęć, można wracać....”.
Ulżyło mi. Pozornie banalna sesja jest ciężkim kawałkiem chleba, ogrom roboty, której nie widać,
nienamacalnej wręcz. Zawsze sądziłem, że co to tam pyknąć kilka fotek, a teraz już wiem, ile trzeba zachodu,
aby zobrazować choć jeden dzień, nawet tak udany jak ten.
.Mamy masę zdjęć, była fajna ryba, poznaliśmy świetnego gościa, przygodnego wędkarza - prawdziwego
pasjonata z okolic Gdyni, dziadka z 70. na karku, przemierzającego ze spinem brzegi Wietcisy; przyjechał
pociągiem i ruszył w dziką wyprawę przez wiele kilometrów w trudnym terenie. Chylę czoło...
Po powrocie do domu padam na twarz, jestem zajechany jak siodło Lucky"ego Luca, ale z naładowanymi
akumulatorami, fajnie spędzonym dniem i.... MS-X-em ;) Za dwa dni jego prawdziwy chrzest bojowy - ja
sam, Wierzyca i on .Wszystko wskazuje na to, że potokowiec po dwutygodniowym grymaszeniu wskoczył na
swoje pierwotne tory i będzie współpracował jak na niego przystało, a ja zaś znowu nie będę dospać...Pozdrawiam

Daniel Luxxxis Kruzicki

 


4.3
Oceń
(20 głosów)

 

Relacja z wyprawy - Nie ma lekko... - opinie i komentarze

ryukon1975ryukon1975
0
Świetna relacja. łowienie pod presją jest wymagające. Wiem coś na ten temat pomimo że aż pod tak dużą nie łowiłem. Gdybym łowił a za plecami ktoś czekał na wyniki to może bym nie uciekł, jednak to tylko przypuszczenie. Samo łowienie w danym okresie na sprzęt by go opisać, poznać międzyczasie i mieć wynik było na początku upierdliwe. Dziś to juz luzik i standard. :) 5 ******* (2016-04-01 10:55)
luxxxisluxxxis
+1
Ja dopiero zaczynam....:) (2016-04-01 11:04)
ryukon1975ryukon1975
+1
Dasz radę najważniejszy jest spokój i robienie swojego bez pośpiechu. Wczoraj siedząc nad rzeką planowałem dzisiejsze łowy a teraz patrzę przez okno jak pindzi deszczem, wiatrem a zimno się zrobiło okrutne. jednak wcale się tym nie przejmuję, jutro też jest dzień. :) (2016-04-01 11:25)
kabankaban
+1
Ja to mam tak, że jak umówię się z kimś nowym bądź jakimś znajomym na ryby żeby pokazać mu to i owo na mojej rzece to z reguły jakichkolwiek brań nie ma. Dzień wcześniej i dzień później wszystko w normie... . (2016-04-02 20:05)
luxxxisluxxxis
0
Bo to normalne....Ja też żeby złowić muszę być "sam z rzeką",jak mam towarzycho to zaraz jest bajerka,chichy śmichy i ryb ni ma....Statystycznie---w tym roku byłem 13 razy na rybach,na potokach z ludzmi z neta,z reguły Pomorski przewodnik wędkarski,2razy dragon,raz wędkuje .pl-----udało mi się połowić 1 raz,dostałem 54 i 55cm potokowce,pojedyńczych śmierdzieli na 35-38cm nie liczę.Wynika z tego że "tłumy" nie idą w parze z wynikami,to nie szwecja niestety....Po refleksjach zmieniłem taktykę-odpuściłem "na mijankę" a biorę odc wyższy lub niższy ---sam ,a kontakt na telefon....Zastosowana 1,5 tygodnia temu-dwóch z PPW jeden kawałek robi a ja po "swojemu",efekt-oni 1 smierdziel i spad esoxa na 50cm ,ja 4 ok 40-43cm,dupy nie rwie ale żaba szła.Dzisiaj powtórka z rozrywki-koledzy gdzie indziej ja zaś "na swojaka",wynik 6 do 2 dla starogardu....Statystyki nie da się oszukać...Pośpiech i efekty nie idą w parze,to nie ta bajka i nie te wody. (2016-04-02 21:17)
luxxxisluxxxis
0
Ostatnie dni u mnie to żabie wyjścia-falami...zgroza....Kiedyś szły na hurra,a ostatnie dwa lata z racji pokręconych zim "etapami" spływają...szlag by to trafił...Nie dość że w nocy mróz,woda zimna to jeszcze w bród kalorycznego papu co samo na łeb włazi...Chapnie se taki kaban płaza i w zimnej wodzie tydzień trawi....Oby wiosna na całego ruszyła bo się wykończę...Dzisiaj "robiłem" miejski odc---w betonach,bez żab i zaraz lepiej:) dupy nie urwało ale dwa knoty 41-43 podebrałem i jednego z 35 może....Za to drobnych na 15 cm to chyba z dziesięć wychaczałem....Żabom Stop...:) (2016-04-03 15:07)
padalecpadalec
0
szacun ogromny za wspaniały fotoreportaż,,,ja pogonie kropki w Ardenach za tydzień,,,też ładne bywają,,pozdro (2016-04-10 13:49)
grisza-78grisza-78
0
Pasja! Do szyku. (2016-05-08 23:17)

skomentuj ten artykuł