Zaloguj się do konta

Relacja z zawodów Koła PZW 28 Warszawa - Ursynów.

Na odprawę przed sobotnimi zawodami spławikowymi w Halinowie zgłosiło się 22 członków naszego koła. Wysiadający z samochodów koledzy witali się z obecnymi, a następnie podchodzili kolejno do stanowiska sędziowskiego i potwierdzali swoją obecność na liście startowej. O godzinie 8.00 zgromadzonych przywitał prezes Tomasz Kosiński, który objaśnił sprawy organizacyjne, następnie sędzia zapoznał nas z obowiązującym regulaminem zawodów. Potem wyczytał nazwiska zawodników i przystąpiliśmy do losowania stanowisk. Numerki na pierwszą turę z woreczka, na drugą z czapeczki i już mogliśmy taszczyć majdan w kierunku swoich pomostów. Najdalej musiał iść Darek Stefanek, ale nie żałował, bo jak się później okazało, było to bardzo "rybne" miejsce. Piotrowi, naszemu wielokrotnemu mistrzowi poszczęściło się i na obie tury wylosował to samo stanowisko. Wszyscy mu zazdrościli, bo nie dość, że nie musiał się w przerwie przemieszczać, to jeszcze mógł sobie konkretnie zanęcić. Obecny na odprawie pracownik łowiska, opowieściami o niedawnych zarybieniach i sugestią, aby wzywać sędziego i sukcesywnie uwalniać ryby z przepełnionych siatek przed końcem tury, nieźle pobudził naszą, wygłodniałą po zimie wędkarską wyobraźnię. Powiem Wam, że nie ściemniał, bo niektórzy koledzy, którzy nie chcieli mitrężyć cennego na zawodach czasu, mieli po gwizdku problemy z wyjęciem siatek.
Kształt sektora - "L", pomagał w obserwowaniu poczynań rywali i praktycznie wszyscy mieli dobrą widoczność. Żuchwy nam poopadały, kiedy pierwszemu wygięło wędzisko najmłodszemu spośród nas, szesnastoletniemu Kubie Zdanowskiemu (portalowy jameszdano). Po kilkuminutowym holu Jakub sprawnie podebrał 2,5 kilowego karpia i umieścił go w siatce. Szmer podziwu i zazdrosne mlaskania uniosły się nad zbiornikiem. Zaczęliśmy nerwowo mościć się na stołeczkach, a zewsząd nadchodziły do "młodego"... "szczere" gratulacje. Darek i Robert (Elvis) ruszyli jednocześnie - ciągali skuczybyki jednego za drugim, a nam gule puchły w oczach. Nie muszę tłumaczyć kolegom ogarniającego cię uczucia zwątpienia i osamotnienia, kiedy z grupy towarzyszy niedoli, raz po raz wyłamywał się kolejny i dołączał do grona szczęśliwców. Przeżywaliśmy to przecież niejednokrotnie. Zawody spinningowe, to co innego, bo rozpierzchnięci po całym łowisku, dopiero na koniec dowiadujemy się, żeśmy polegli. Tu wszystko odbywa się już na oczach i pozostali są tego świadkami. Myślisz wtedy i kombinujesz: może coś nie tak z moją zanętą, może zestaw się splątał, może za blisko zarzuciłem, może nie trafiłem w nęcone miejsce itp, itd. Podobny horror przeżywałem nieraz na kutrze, kiedy wszyscy ciągali ryby, a ja pracując taką samą przynętą, w ten sam, co rywale sposób, pozostawałem na zero.
Zajęty kibicowaniem kolegom, nie zauważyłem brania, ale karpion zaciągnął uczciwie i ja też mogłem wreszcie odetchnąć z ulgą. Siedzący obok mnie Tomek (patrol1), zapunktował jako jeden z ostatnich i zaczął się już na dobre rozkręcać, ale "rozjadowionych", Elvisa i Darka nie sposób już było dogonić, bo ciągali niemiłosiernie. Na przemian, raz za razem. Cichaczem Prezes i Mietek też dopełniali swoje siaty. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że czegoś mi brakuje... Telefonów od Piotrka, jego biegania po brzegu i sprawdzania kolegom zawartości siatek. To mogło oznaczać tylko jedno - Piotrowi nie idzie! Szkoda chłopaka, oj szkoda.
Po trzech godzinach sędzia odgwizdał koniec tury i komisja zapisała:
1. Robert Skazko 16565
2. Dariusz Stefanek 14215
3. Tomasz Kosiński 11755
4. Mieczysław Pluszczewicz 8590
5. Piotr Kawiak 7350
6. Tomasz Brzezowski 6530 punktów
Zmiana stanowisk i zaczęliśmy drugą. Ostatnie porcje przygotowanej zanęty poszły do wody i po gwizdku wystartowaliśmy do kulminacyjnej rozgrywki. Rozpoczęła się pogoń z czasem i za rywalami. Zająłem stanowisko obok Piotrka Kawiaka, który zamykał sektor. Po lewej miałem pozostałych. Co jakiś czas dochodziły mnie odgłosy holu i uwagi „troskliwych” sąsiadów: - „….Oj, oj, uważaj! Ostrożnie, daj mu luzu. Uważaj, bo ci zejdzie…”. U mnie nic się nie działo, więc mogłem spokojnie kibicować Piotrkowi, który wpadł w tempo i regularnie, co jakiś czas holował rybę. Były to karpie półtora, trzykilowe i sporadycznie liny. Takie 0,3 – 0,5 kg. Po godzinie dostałem cynk (z kosmosu), aby wywalić kukurydzę z kanapki. Dostosowałem się do rady Życzliwego i po jakimś czasie wyhaczałem już trzykilówkę. Dwa stanowiska w lewo siedział tenże życzliwy i z podobną, co Piotrek częstotliwością dokładał kolejne sztuki do siaty. Ostatnia godzina zawodów, to był właściwie pojedynek pomiędzy nimi. Szli łeb, w łeb. Sztuka, za sztukę. Rywalizacja była o tyle ciekawa, że po pierwszej turze zajmowali oni sąsiednie miejsca. Wagowo też różnili się nieznacznie. Dołapałem i ja jeszcze jednego.
Wreszcie nasz sędzia odgwizdał koniec zawodów i poszliśmy tłumnie „pomagać” komisji wagowej. Wyniki były bardzo różne - trafiały się niestety i puste siatki. W większości były to karpie i liny. Zabłąkał się jeden leszczyk. Największe emocje zaczynały się pod koniec ważenia, kiedy to swoje siatki wyciągali Piotrek Kawiak i Tomek Brzezowski. Obaj mieli po ponad dwadzieścia kilo! Potem przepaść i Piotrek Grzelak, 12 kg. Najrówniejszą formą wykazał się mój brat Mieto: I i II tura po osiem kilo, dwa razy czwarte miejsce. Największą stratę w drugiej turze odnotował Darek Stefanek i w konsekwencji wylądował na ósmym miejscu w klasyfikacji generalnej.
II tura, oficjalnie:
1. Piotr Kawiak 22700
2. Tomasz Brzezowski 22080
3. Piotr Grzelak 12365
4. Mieczysław Pluszczewicz 8425
5. Zbigniew Zwoliński 7435
6. Artur Kacprzak 7360 punktów

Kiedy myśmy zajadali się już kiełbadronkami, sędzia liczył i liczył, aż policzył:

1. Piotr Kawiak 30050
2. Tomasz Brzezowski 28640
3. Robert Skazko 23350
4. Mieczysław Pluszczewicz 17015
5. Tomasz Kosiński 17205
6. Artur Kacprzak 13675
7. Piotr Grzelak 16890
8. Dariusz Stefanek 16385
9. Zbigniew Zwoliński 9870
10. Piotr Szczeciński 5645 punktów

Mało tego, że Piotrek złoił nam tyłki, złapał 30 kilo ryb, zawinął puchar za I miejsce, tytuł Mistrza Koła, koszulkę, złoty medal, to jeszcze wziął i zabrał pięknego klenia – nagrodę za największą rybę zawodów + kolejny złoty medalion. Dobrze, że przyjechał sam, bez Jurka (swojego ojca), więc mógł się spokojnie do samochodu zapakować.
Moi drodzy!
8 maja, w Pogorzelcu czeka na Was blisko metrowy szczupak (jak żywy), dzieło Pana Waldka, ksywa „Twardy Korzeń”, którego możecie przygarnąć. Swoimi lepkimi łapami….
Jest też nowy lider w naszej kołowej klasyfikacji, więc trzeba będzie zrobić wszystko, żeby nie miał za dobrze.
Dziękuję wszystkim uczestnikom, gratuluję zwycięzcom i do zobaczenia na mistrzostwach spinningowych. Tam, to się będzie dopiero działo!
Serdeczne podziękowania dla Sędziego Klasy Krajowej - kolegi Krzysztofa, który wspaniale poprowadził naszą imprezę.

Opinie (6)

chudy028

Relację przeczytałem jednym ciągiem, bo akcja toczy się wartko, a opisu nie zakłóca nadmiar szczegółów.

Zarraz, zaraz.... W regulaminie działalności koła PZW bodajże jest jakaś wzmianka o prowadzeniu kroniki czy nawet funkcji kołowego kronikarza. Więc jeśli jest taki paragraf, to ja mam na tę okoliczność człowieka. Czytaj: Stan P. - to mój kandydat na kronikarza. Zwłaszcza w sytuacji, gdy Stan niedawno coś snuł o złożeniu urzędu kapitana sportowego...

I na koniec: nie bardzo rozumiem, dlaczego wykaz dotyczący finalnej dziesiątki nie jest punktowo konsekwentny w zakresie pozycji od 4 do 6 ?

[2010-04-26 20:19]

Stachu

Witam! Już odpowiadam Jurkowi i zainteresowanym. Za I turę, począwszy od 1 miejsca, zawodnicy otrzymują kolejno: 1,2,3,4.... punktów. Za II, tak samo I - 1; II - 2; III - 3; IV - 4 itd. Na finał sumujemy "duże punkty", czyli Tomek B. zebrał ich 6+2=8; Mietek P. 4+4=8; Piotrek K. 5+1=6; Tomek K. 3+7=10Wygrywa zawodnik z mniejszą ilością punktów dużych. W przypadku remisu decyduje waga złowionych ryb, czyli punkty małe (wagowe). Przykładowo Mietek i Tomek B. mieli po 8 (dużych), ale za wagę Tomek zdobył 22080, a Mietek 17015 (małych).Odnośnie złożenia urzędu, to jeszcze chwilę poczekam, bo nie chciałbym skończyć, jak Leszek Miller.Pozdrawiam [2010-04-26 22:34]

Stachu

Sprostowanie: Tomek 22080, ale za II turę, bo ogółem zdobył 28640 punktów. Przepraszam

 

[2010-04-27 12:07]

chudy028

Dziękuję za wyjaśnienie, które wraz z relacją jednak nie dają pełnego obrazu wydarzeń z Halinowa.

I pomimo że od pewnego czasu nie jestem zainteresowany osobistym udziałem w kołowych zmaganiach o punkty, tytuły i trofea, postanowiłem odnaleźć tabelkę z kompletem wyników zawodów kalendarza 2010. Niestety bezskutecznie ! A przy okazji tych poszukiwań, w zakładce "nasze koło/plan imprez" natrafiłem na jakieś przypadkowe publikacje.

Stan spraw związanych z aktualizacją zawartości tej strony internetowej (w tym kwestia publikacji dokumentów i informacji dotyczących poczynań zarządu) już od dawna nosi znamiona braku kompetencji i lenistwa, a także lekceważenia kołowej społeczności. 

Pragnę przy okazji przypomnieć, że za dokonania i zaniechania zarządu odpowiadają solidarnie wszyscy jego członkowie i to bez względu na podział zadań. Oczywiście dodatkowy ciężar odpowiedzialności spoczywa na kierującym działaniami całego zarządu Tomaszu K., którego wybór na funkcję prezesa okazał się ewidentnym niewypałem i dotkliwym w skutkach rozczarowaniem. Umiejętne sprawowanie pieczy nad bieżącym funkcjonowaniem i rozwojem ursynowskiej, ponad 800.osobowej wędkarskiej zbiorowości przerasta Tomasza K. zarówno w aspekcie kompetencji, jak i mentalności.

[2010-04-27 19:12]

Zbig28

Fajnie opisana impreza. Humor, wartkość, język... Tak jak trzeba.

Tylko te wyniki... !

 Rany Julek !  Ludziska ! Ponad trzydzieści kilogramów ryb wytarganych z wody przez zwycięzcę...  Inni też nieźle natrzepali. 

Oczywiście uczestnikom i zwycięzcom gratuluję. To nie ich wina, że uczestniczyli w  zawodach, zorganizowanych przez przez ten zarząd. Robili to w dobrej wierze i zapewne z zapałem. Wiem, że niektórzy trenowali tam już dużo wcześniej. W tym członkowie zarządu.

Jednak mam wątpliwości, czy organizacja zawodów rangi mistrzowskiej, na komercyjnym zbiorniku, zarybionym kilka tygodni wcześniej, ma sens.

Czy naprawdę w wędkarstwie o to chodzi ?  Czy nie można byłoby tych zawodów rozegrać w naturalnych warunkach ?  Tak, jak w latach poprzednich ?

Obawiam się, że następne mogą się odbyć np. w jakimś supermarkecie, pod którym o określonej godzinie, sędzia da sygnał do startu i rozpocznie się  szaleńczy bieg do stoiska z rybami. Zwycięży ten, który np. w 30 minut przyniesie do wagi najwięcej słoiczków ze śledziami, albo kilka płatów łososi opakowanych w folię.

Acha... prezesie i kapitanie !

Jak zakończyła się akcja sprzątania świata, którą zapowiadaliście do realizacji podczas tej imprezy ?  Znowu się nie udało ? W relacji jakoś autor o tym zapomniał. A przecież to było zaklepane przez WZS ! 

 

 

 

 

 

[2010-04-28 21:19]

jajaca

Nie było mnie trochę teraz nadrabiam zaległości i mile zaskoczony jestem, że mogę je nadrobić mam informacje o imprezach, które mnie ominęły.

Gratulacje dla wszystkich uczestników, bo to właśnie wasza frekwencja przyczyniła się do tego, że ta impreza była na takim poziomie, (nie sztuka zająć 10 miejsce, gdy uczestników 10)

Wszyscy jesteście zwycięzcami, bo byliście widzieliście i czynnie uczestniczyliście a jak mawiał pewien mój znajomy tego, co zjesz i zobaczysz tego ci nikt nie zabierze.

Za opis daję, 5* bo mi się podoba.

[2010-05-12 16:30]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej