Zaloguj się do konta

Ryba Aspius aspius, czyli Rapa czyli Boleń

Aspius aspius... Rapa, boleń albo po prostu skur... czybyk jak pieszczotliwie bywa nazywana ta piękna ryba przez niejednokrotnie sfrustrowanych nieudanym na nią polowaniem kolegów po kiju to wymarzony obiekt łowów w gorące lato. 

Gdy żar leje się z nieba trudno liczyć na dobre żerowanie szczupaka, okonia czy jakiegokolwiek  innego drapieżnika. Upał rozleniwia wszystkie żywe istoty a nadmiar słońca o czym wszyscy wiemy może być wręcz zabójczy... 

W takich warunkach rzeczny boleń jest rozsądną alernatywą. Rapa zdaje się być niewzruszona wysokimi temperaturami i daje się z powodzeniem łowić latem choć okresy wzmożonego żerowania przesuwają się na godziny wieczorne czy wręcz nocne.

W poszukiwaniu godnej wędki zdobyczy zmuszony jestem wypracować rozwiązania które pozwolą mi na spotkanie z rybą silną, relatywnie dużą o ognistym temperamencie i zawziętości pittbula!

Tak właśnie scharakteryzowałbym bolenia gdyby ktoś kazał mi opisać tę rybę w kilku słowach, choć zdaję sobie sprawę że to powierzchowna i nieco "mglista" definicja jej obyczajów...

Konieczne i na miejscu byłoby tutaj podanie takich cech jak: ostrożny, płochliwy, przebiegły czy bystrooki. Jakkolwiek go nazwiemy gdy już zawiśnie na końcu zestawu jedynym określeniem jakim mógłbym go obdarzyć jest " końska dawka adrenaliny"!

Bierze na ogół bardzo pewnie ( choć oczywiście zdarzają się strzały zamkniętym pyskiem, których nie sposób zaciąć ) czasem z niesamowitą wręcz furią czego doświadczyłem niedawno. Ryba walnęła w wobler z ogromną siłą i natychmiast pofrunęła z nim w powietrze trzepiąc łbem jak szczupak. Gdyby nie dobrze wyregulowany hamulec i odpowiednia amortyzacja kija finał tej akcji mógłby być dla mnie niekorzystny jednak udało się rybkę zmęczyć i szczęśliwie lądować. Przyznam, że to chyba pierwszy mój "latający" boleń...

Drapieżniki często ścigają zajadle swoje ofiary nawet podczas największego skwaru jednak i przyjemniej i efektywniej jest nastawiać się na nie u schyłku słonecznego dnia. O tej porze mamy w rzekach na ogół tzw. "niżówkę" co dodatkowo utrudnia nam zadanie. Rzeka jest może bardziej czytelna jednak ryby odchodzą od brzegów i stają się bardziej ostrożne. 

Pod wieczór i nocą rzeka zaczyna żyć innym rytmem. Na każdym kroku widać ożywienie. Gdy zaczyna się popołudniowy "koncert" polujących przy opaskach boleni wiem, że warto rozpocząć polowanie... Lubię te dni gdy ryby są aktywne bo znajdują się same a ja muszę tylko odpowiednio je podejść. Kiedy nie ma widocznej aktywności staram się odszukać skupiska drobnicy najczęściej w wymytych przez nurt w równym brzegu opaski zatoczkach i wstecznych prądach. Każdy "warkocz" może być atrakcyjny bo do takiej stołówki drapieżniki wcześniej czy później trafią... Jeśli w pobliżu mam główki ( ostrogi ) i ich rozmyte przelewy to takie miejscówki są klasycznym boleniowym ( i nie tylko! ) hot spotem. O tym warto pamiętać! Nieco chłodniejsza i bogatsza w życiodajny tlen woda przyciąga tu nie tylko drobnicę... Małe ryby ustawiają się na ogół na spokojniejszej wodzie a boleń atakuje z zaskoczenia podchodząc  od strony nurtu w którym może złapać "oddech" i kryjąc się za przeszkodą w nurtowym cieniu  odpocząć po udanym polowaniu nabierając sił na kolejny brutalny atak...

Polowanie na bolenia to cierpliwość, konsekwencja, uważna obserwacja i nadzwyczaj wzmożona ostrożność. Wtapiający się w tło ubiór i nie eksponowanie nadmierne sylwetki bardzo pomagają. Nie jestem zwolennikiem czołgania sie do łowiska ale staram się wykorzystać każdą osłonę, krzak, czy kępę wysokich traw. Unikam też gwałtownych ruchów - wzrok każdego zwierzęcia a drapieżnika w szczególności rejestruje wszelkie poruszenie koncentrując na nim uwagę. Czas poświęcony na zajęcie odpowiedniej pozycji do rzutu nie jest czasem straconym choć często chcielibyśmy już, natychmiast rzucać bo ryby wściekle atakują! Cierpliwość popłaca o czym miałem okazję niejednokrotnie się przekonać. Lepiej wykonać jeden przemyślany rzut niż tuzin chaotycznych.

Jeżeli ryby są aktywne przynętę prowadzę szybko pod powierzchnią imitując uciekającą w popłochu ukleję. Żadna przynęta nie jest za szybka dla bolenia! Rapa to żywa torpeda! Jest jak rzucający się na ofiarę sokół. Nie ma w rzekach nizinnych drugiej takiej błyskawicy...

Są jednak dni kiedy ryby pokazują się rzadko lub wcale i wtedy należy szukać ich głębiej, nieco na uboczu raczej w miejscach gdzie się  ich spodziewamy a nie bezpośrednio w żerowiskach czy na ich obrzeżach. Osobiście nie lubię tak łowić ale czasem przynosi to efekty. Wolę polowanie na ryby aktywne bo jest to po prostu bardziej wdźięczne łowienie.

Najmniejszy problem mam z wyborem przynęt - numer jeden to zdecydowanie woblery. Sporadycznie używam wąskiego wahadełka, jasnej gumy czy nawet obrotówki. Najważniejsza jak zawsze jest nasza wiara w możliwości przynęty. Moje woblery to sprawdzony w boju od lat standard. Gdy trzeba rzucić daleko zawsze pod ręką jest Thrill od Salmo ( używam tylko wersji 7 cm ) a kiedy ważniejsza jest wierna prezentacja sięgam po moje tegoroczne odkrycie ( choć chyba od dawna już na rynku obecny ) wobler Hegemon.

Absolutnie nie jest moją intencją promowanie danego produktu ale by być konkretnym pragnę zwrócić uwagę wędkarzy na uklejokształtny woblerek o nazwie bodajże "sniper" ... Wiem, że ta przynęta jest już znana w wędkarskim światku ale jeśli ktoś jeszcze nie miał z nią styczności to szczerze polecam. Doskonałe malowanie, świetna, powtarzalna praca a jeśli chodzi o lotność to zero koziołkowania w locie i odległości bardzo przyzwoite. Nie to jednak jest najważniejsze. Bolenie z "mojej" Wisły oszalały na ich punkcie a dla mnie to wystraczający argument do stosowania tej przynęty. Co do kotwic to może przydałyby się solidniejsze ale te standardowe jeszcze mnie nie zawiodły. Poświęciłem trochę czasu na przetestowanie tej przynęty w tym sezonie wyłącznie na własne potrzeby i stąd trochę subiektywizmu... Zarówno w wersji pływającej jak i tonącej to dla mnie jedno z objawień sezonu mimo, że wyniki ogólnie nie są rewelacyjne. Dobre rzeczy zasługują aby je chwalić jeśli są tego warte. Wierny od lat "salmowskim" thrillom muszę jednak wylać trochę goryczy... Choć wizualnie nadal cieszą oko wiernością odwzorowania uklei to praca tych nowo zakupionych ( a więc zapewne ostatnio wyprodukowanych ) jest trudna do zaakceptowania... Coś tu nie gra bo brak tu dawnego "dreszczu" , który tak urzekał wiślane rapy. Trochę jakbym ściągał cegłę a szkoda bo to przynęta której wiele zawdzięczam...

Te dwie przynęty uzupełniam m.in ukleją firmy Taps, gloogami Nike oraz stingiem od Salmo. Zawsze mam też w pudełku parę zrobionych własnoręcznie woblerów, które także potrafią zaskoczyć. Generalnie w moim pudełku nie ma miejsca dla rzeczy przypadkowych bo nie lubię nadmiaru ekwipunku. Polując na rapę muszę być mobilny i szukać tej ryby.

Stosuję zamiennie dwa kije. Do lżejszego łowienia używam trzymetrowego Robinsonowskiego diaflexa o cw. 7- 22g i bardzo odpowiadającej mi akcji a do cięższych przynęt oraz na przełomie dnia i nocy mocniejszej wędki, typowej "trzydziestki" ( wyrzut ) o długości 2,72 m. Do obu wędek podpinam kołowrotek wielkości 4000 o wysokim przełożeniu, które przydaje się podczas szybkiego zwijania wyposażony w dwie szpule z żyłką 0.18 mm oraz 0.22 mm ( nie łowię boleni na plecionki ). W kieszeniach kamizelki mam wszelkie drobiazgi takie jak szczypce, miarka, pudełko z przynętami, zapasowe szpule itd. Wszystko musi być pod ręką gdy zacznie się właściwa akcja...

Urok takich wędkarskich podchodów uzależnia ale efekt będzie tylko wtedy gdy nad wodą będziemy sami. Nie wyobrażam sobie łowienia tych ryb ramię w ramię z kolegą... Cóż, może z moją wyobraźnią po prostu nie jest najlepiej:-) Największym wrogiem jest zwątpienie i brak wiary w końcowy sukces. Nie są to ryby arcytrudne do złowienia. Przy zachowaniu kilku prostych zasad, konsekwencji i determinacji można nauczyć się skutecznego łowienia boleni. Reszta będzie już tylko pochodną naszych własnych doświadczeń i spostrzeżeń. Każdy z czasem wypracuje sobie swój sposób na tę wspaniałą rybę, która jak rzadko która potrafi nauczyć pokory każdego "mistrza"... O uwalnianiu złowionych boleni chyba nie warto wspominać bo ryba to "sportowa" i zdecydowanie "niekulinarna". Niestety z roku na rok jest ich jakby mniej i rzadko trafiają się większe okazy. Trudno powiedzieć czym jest to spowodowane - może to tylko chwilowa tendencja. Jeszcze kilkanaście lat temu serce rosło na widok boleniowych szarży. Dziś widok to już nie tak częsty i spektakularny... 

Trochę "bolków" jednak jeszcze zostało i grzechem zaniechania byłoby dla każdego spinningisty gdyby choć kilku wypraw w roku nie poświęcił rapie. Emocje jakie może dać Wam pojedynek z "łososiem dla ubogich" wynagrodzą z nawiązką trud tropienia i poszukiwań tego wymagającego przeciwnika. Wakacje to doskonały czas a wielka rzeka jest idealną scenerią do nawiązania walki ze srebrną torpedą. Warto podjąć wyzwanie!

Opinie (13)

ryukon1975

Boleń to jedna z kart bez których nie wyobrażam sobie wędkarstwa. [2015-07-14 08:59]

jurek win

Super artykuł . Bardzo dobrze to kolego opisałeś, właśnie taką adrenalinę się dostaje jak on wisi na kiju.Ja też już ich trochę wyciągnąłem z wody i wiem jak on walczy ,a że czasami jest cwaniak to chyba wszyscy wiedzą.Ostatnio kupiłem woblery Andrzeja Lipińskiego i powiem Ci kolego rewelacja a szczególnie Fantom 7-10 cm i Soul 6 cm , rewelacja, pięknie pracują w wodzie i są efekty . Pozdrawiam i życzę dalszych efektów i dużych ryb na miarę rekordu. [2015-07-14 09:42]

agalek

Jak dla mnie natura obdarzyła go zbyt małą siłą. Wiele boleni około 3 kg nie podjęło wali. Kilka fikołków bez metra wyciągniętej żyłki i boleń melduje się na brzegu. [2015-07-14 12:40]

agalek

Jak dla mnie natura obdarzyła go zbyt małą siłą. Wiele boleni około 3 kg nie podjęło wali. Kilka fikołków bez metra wyciągniętej żyłki i boleń melduje się na brzegu. [2015-07-14 12:40]

marciin 2424

Piękna ryba fajnie uwieczniona na zdjęciach ,które chciałem skomentować oczywiście pozytywnie ,lecz nie mogę dodać komentarzy pod poszczególnymi zdjęciami ,dlaczego ? Nie mam pojęcia . Jak zwykle Piotrze świetny tekst ,który z przyjemnością się czytało. Pozdrawiam i połamania kija :) [2015-07-14 20:32]

perwer

Pierwszy raz coś czytam na tych blogach ,co sie da czytać .Powinni inni uczyć sie od kolegi Piotra -szczególnie nieudaczny jego imiennik ,że pisać należy wtedy ,kiedy ma sie o czymś pojęcie . Kolega wyżej ma pojęcie ,czyta sie bardzo dobrze i dużo rzeczy idzie łatwo przyswoić . Lekki ,łatwy ,bez narzucania swoich pytan i odpowiedzi -tekst . Polecam ...Ma kolega talent . [2015-07-14 20:55]

jurek win

Witam. Nie wiem dlaczego kolega Agałek tak bardzo żle ocenia kolegę Piotra .Post jest super a jak się nie podoba to bym wcale tego nie komentował .Może złowiłeś parę boleni a może wcale i jesteś wielkim znawcom .Pozdrawiam. [2015-07-15 09:24]

Husqvarna

Hohoho, teksty się sypią jeden za drugim, czyżby powrót do wyjazdów nad Wisłę jednak? Podobnie, jak kleń- to nie moja ryba, nie jestem rzecznym łowcą, ale planuję kilka wypadów w okolice Dęblina w tym sezonie, kto wie, może się poszczęści, oczywiście 5teczka. [2015-07-15 13:09]

barrakuda81

Od czasu do czasu coś tam próbuję ale efekty mizerne - niżówka. Lipiec nie rozpieszcza ale może sierpień będzie łaskawszy a zapowiada się ciekawie bo to dla mnie miesiąc feedera. Może wreszcie podokuczam leszczom:-) Oby czas pozwolił. [2015-07-15 20:44]

jurek win

Witam.Byłem dzisiaj na naszej Wiśle koło Krakowa i nic z większej sztuki.Co o dziwo 3 małe sumiki po około 27 cm i dziw na białego robaka .Duży leszcz wygrzewa się na lustrze wody i kompletnie nie żeruje ,efekty bardzo mizerne,może tak jak piszesz sierpień będzie łaskawszy.pozdrawiam. [2015-07-16 20:54]

rysiek38

Miło poczytać o czymś co jest dla mnie marzeniem,wędkarski staz mam chyba niezły ale tu z ręką na sercu przyznaję ż e ani jednego na koncie nie mam,choć podczas zawodów na sanie walnął mi na holowaną własnie ukleję -był o krok ale wygrał ...niestety na moim terenie ta ryba nie występuje [2015-07-16 20:58]

jurek win

Kolego Ryśku są na Sanie i to jest ich dużo. Ja co roku odwiedzam rzekę San w miejscowości Witryłów w okolicach //między Dynowem a Sanokiem// i tam już parę złowiłem Bolków.Największe efekty to na Sanie w tym rejonie to Brzana i Leszczory po 70 cm .Pozdrawiam ,tego roku też odwiedzę tę okolicę ale dopiero we wrześniu .Pozdrawiam . [2015-07-16 21:07]

rysiek38

Że na sanie są to wiem ale właśnie napisałem że byłem ta okazjonalnie na zawodach sekcji kolejowej bo tak to mam niezle ponad trzysta kilometrów ode mnie,niestety tetreny Siemianowic nie sa zbyt obdarzone rzecznymi gatunkami :-) [2015-07-21 18:23]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej