Ryba miesiąca,a może roku?

/ 8 komentarzy / 4 zdjęć


Witam.
Wybrałem się dzisiaj czyli w sobotę,na ryby. Ostatnie zimne noce, a nawet przymrozki nie wróżyły nic dobrego. Rano wstaje, pochmurne niebo, ale trochę cieplej niż ostatnio, było bowiem 10 stopni ,a wczoraj zaledwie 3,pomyślałem sobie idzie na lepsze. Pozbierałem sprzęt, i jadę
Nad zalewem byłem dość późno bo ok.6 rano. Myślałem że z miejscami będzie krucho ( jak to w weekendy) , ale naliczyłem zaledwie kilkanaście samochodów ( od strony Roszkowa), pomyślałem ,że mądrzejsi siedzą w domu…..Tym bardziej że zbierało się na deszcz.
Ale nic wybieram miejsce, zataszczyłem cały sprzęt, i rozwijam wędziska.
Jako że w piątek zaopatrzyłem się w żywiec, czyli pięć pięknych zdrowych karasi, jedna wędeczka na szczupaczka,a druga na grunt, czyli koszyczek, haczyk 10,trzy pinki jako jedzonko i do wody.
Zanętę stanowiła jak zwykle z braku czasu nie wyszukana uniwersalna zanęta Trapera, którą mimo wszystko polecam, atraktor waniliowy Dragona, który ostatnio przypadł mi do gustu i mięsko czyli pinka. Dodatkowo, miałem oczywiście, jeszcze kukurydze, której jednak, nie zdążyłem użyć.

Na wędce, gdzie buszował karaś, nic się nie dzieje, ale za to na drugiej wędeczce ,oj, zaczęło cos pociągać…..Zacinam. Jest. Duży opór, aż mój hamulec przy kołowrotku zaczął pięknie grać, a jak on już gra to nie bez przyczyny. Po jego melodii, poznaję, że zacięta ryba musi mieć dobrze ponad kilogram.
Holuje ją, gdzieś może z trzy metry od brzegu, widzę czarny grzbiet, złotawy bok i płetwę, jest duża.Nie jestem pewien, co to jest, ale może to być ładny leszcz, po prostu lechol. No i co ja robię zamiast łapać za podbierak, i przygotowywać się do operacji podbierania, próbuje ją podciągnąć jeszcze bliżej, i…..czuje LUZ….niby dziwny luz, a ja już wiem wypięła się.!
Po czasie nie mogę, sobie tego wybaczyć. Nie wiem co się stało, zachowałem się jak żółtodziób , wszystkie leszcze w ostatnim czasie wyciągałem ślizgiem !,nie spodziewałem się, że mogę stanąć sam na sam, z takim okazem, czy co…..nie wiem.
Może to magia tej ryby, ten grzbiet i płetwa, którą zobaczyłem, tak mnie zaczarowała. W każdym bądź razie, nie miałem prawa tak ryzykować, przy przyponie 14,i haczyku nr 10.
Trudno stało się ,ryba dnia to na pewno, ale może ryba miesiąca, a może roku zwiała i nie dała się zobaczyć w całej okazałości. Może, nie wiedziała, że nic jej nie grozi i wróci do wody.?!
Była to gdzieś godzina 6:30,i moje pierwsze branie .Następne brania, przy których już byłem ,aż nadto ostrożny, przyniosły mi tylko kilka, leszczyków i krąpi, z których cztery największe doczekały się fotki.
Niestety ok. godz. 10, zaczęło nieprzyjemnie kropić, co wróżyło większy deszcz, dlatego zwinąłem się i wróciłem do domu, a i z braniami już było coraz gorzej.
A co do żywca, to zmieniłem trzy karasie, ale brania nie zaliczyłem. Szczupak widocznie w tym dniu, był na diecie..
Pozdrawiam wszystkich i życzę, żebyście w takim momencie który,ja przeżyłem , nigdy nie stracili głowy. .Robert


 


3.7
Oceń
(49 głosów)

 

Ryba miesiąca,a może roku? - opinie i komentarze

janunio1janunio1
0
Szkoda rybki ale i ona chce jeszcze pożyć,mówi się trudno, pozdrawiam. (2009-05-16 16:34)
spines21spines21
0
nie raz ,nie dwa tak miałem.po wszystkim człowiek wie co żle zrobił,ale rybki niet.robsonie-5.ryba roku czeka.życze ci na następnej wyprawie większej!
pozd- (2009-05-17 23:03)
u?ytkownik7463u?ytkownik7463
0
Tak to jest jak człowiek się nie spodziewa:) a najgorsze jest to, że następnym razem już jest wszystko na miejscu plan przygotowany na wszelkie ewentualności to nic nie weźmie. A jak człowiek znów odpuści i o czymś zapomni to wtedy przygoda z dużą rybą murowana i coś źle pójdzie. Mi się to zbyt często zdarza więc wiem co czujesz. (2009-05-17 23:38)
stanley584stanley584
0
Nic się kolego nie stało. Nie ujrzałeś pierwszej ryby, nic to. Ale później miałeś brania. A bywają dość często przypadki, że nawet nie ujrzysz brania. Liczy się adrenalina, której wędkarz doświadcza podczas holowania ryby. A to zaliczyłeś. Mało to razy ryba się spina i to przy samym brzegu. Pozdro. 5. (2009-05-18 19:49)
u?ytkownik3921u?ytkownik3921
0
Ha, Roberto! Teraz masz "prawie pewność", że jeszcze ją możesz złowić ;-) Mnie po czymś takim nosi nad wodę, aż usiedzieć się nie da. Życzę powtórnego spotkania i oby nie była największa w życiu. Pozdrawiam. (2009-05-18 21:17)
adleradler
0
I to jest właśni to coś co nas ciągnie spowrotem nad wodę , a jak już złowimy po napatrzeniu się na nią zwykle ją wypuszczmy i mówimy do niej zobaczymy się jeszcze. I według mnie to jest w tym wszyskim piękne. Pozdro. (2009-05-19 10:58)
hubihubi
0
Robson zdarza się ale cóż zrobić nieraz tak bywa jeszcze przyjdzie ta ryba roku nastepnym razem będzie lepiej odemnie 5 pozdrawiam. (2009-05-19 21:03)
u?ytkownik7474u?ytkownik7474
0
ja jak zamieniłem żyłkę 0.30mm na 0.45mm na swojej gruntówie to już mi taki byk nie chce przywalić:). Na tę drugą bym go wyciągnął:) (2009-05-22 11:53)

skomentuj ten artykuł

Sklep wędkarski internetowy, duże okazje tanie wędki i kołowrotki online - zdjęcia i fotki

Wędkarstwo wiadomości