Zaporowa cena - jak drogi wodne wpływają na ryby
Redakcja wedkuje.pl (redakcja)
2022-12-30
Zasobna w ryby woda to marzenie każdego wędkarza. W ostatnim czasie, gdy coraz częściej doskwierają nam susze i niedobory opadów, zaczynamy zastanawiać się, czy poziom wody w rzekach pozwoli na zachowanie stabilnej populacji ryb, będącej podstawą naszego hobby. Któż z nas nie chciałby mieć tuż pod domem dużej ilości wody, pełnej ryb?
Dosyć często pojawiają się pomysły, aby zatrzymywać wody powierzchniowe przy pomocy urządzeń hydrotechnicznych przegradzających koryto rzeki, takich jak jazy, progi, stopnie wodne. W wyniku takiego działania mamy co prawda więcej wody w słupie, lecz czy jest to faktycznie korzystne dla ryb? Okazuje się, że nie koniecznie.
Przegradzanie rzek przyczynia się do zmian właściwości fizykochemicznych wody, np. prędkości przepływu. Przekłada się to bezpośrednio na zatrzymanie transportu rumoszu, sedymentacje osadów dennych i szybsze nagrzewanie się wody, co w połączniu z procesami rozkładu ogranicza ilość tlenu w wodzie. Oczywiście są gatunki ryb, które dostosowują się do takich, zmienionych warunków, a tym samym wypierają te, które do życia potrzebują swobodnie płynącej wody. Cierpią na tym gatunki reofilne – te związane z płynącą wodą oraz gatunki litofilne - potrzebujące do rozrodu żwiru w rzece. Pamiętajmy, że przegrodzenie rzeki nawet najmniejszym progiem piętrzacym zawsze ma wpływ na ichtiofaunę, a dodatkowo przyczynia się do zmiany charakterystycznego rytmicznego przebiegu zjawisk hydrologicznych w rzece w ciągu roku, czyli zaburzenia reżimu rzecznego (hydrologicznego).
Najbardziej oczywistą konsekwencją przegrodzenia rzeki jest uniemożliwienie migracji rybom i innym organizmom wodnym. Rzeka główna odcięta od dopływów traci na jakości jako siedlisko, z kolei mniejsze dopływy odcięte od rzeki głównej nie dają możliwości rozwoju zwłaszcza dla większych gatunków ryb potrzebujących przestrzeni do prawidłowego funkcjonowania populacji.
Brzana- najbardziej typowa ryba reofilna.
Migracje są absolutnie niezbędne dla przetrwania ryb. Od wędrówek w poszukiwaniu schronienia, niszy pokarmowej, aż po wędrówki tarłowe. Nie dotyczy to tylko ryb anadromicznych i katadromicznych jak łosoś, troć czy węgorz. Ryby wędrują także na mniejsze odległości, gdyż nie zawsze dobre żerowisko jest także dobrym tarliskiem. Uniemożliwienie rybom tych krótkich wędrówek znacznie ogranicza ich populację lub prowadzi do tworzenia się monokultur gatunkowych, których jednym z efektów może być karłowacenie i choroby. Tego typu przypadki obserwowane są a zbiornikach zaporowych.
Drogi wodne – pomysł na sukces czy przepis na katastrofę?
W czasach gdy nie istniały wygodne sposoby podróży lądowych, transport rzeczny był jedyną skuteczną metodą przewozu towarów na większe odległości. Na terenie Polski, w zależności od warunków geopolitycznych, raz przeważał transport w kierunku Morza Czarnego, w innym czasie transport Wisłą do Gdańska. Do pewnego momentu, także w związku z brakiem technicznych możliwości, pływano po rzekach naturalnych, dostosowując środki transportu oraz terminy do warunków środowiskowych. Dopiero później zaczęto dostosowywać „rzeki do łodzi”, czyli do barek transportujących duże ilości towaru, ale wymagających odpowiednio szerokiego i głębokiego toru wodnego.
Wizja wielkogabarytowego transportu rzecznego na Wiśle została częściowo zrealizowana w ramach Drogi Wodnej Górnej Wisły, łączącej Oświęcim z Krakowem, której budowa rozpoczęła się w 1949 roku. Droga wodna nigdy nie była intensywnie użytkowana, a o faktycznym jej wykorzystaniu do transportu można dowiedzieć się z dostępnego w Internecie filmu „Zagubiona autostrada - droga wodna górnej Wisły”. A jakie były skutki dla ryb? Przez wybudowane stopnie wodne Wisła zmieniła zupełnie swój charakter. Z krainy brzany stała się krainą leszcza. Gatunki charakterystyczne dla tej pierwszej zastąpiły ryby występujące w tej drugiej. Stopnie wodne odcięły także całkowicie beskidzkie potoki dla ryb anadromicznych.
Po pewnym czasie, niemal wcale nie użytkowany kanał zaczął nieco dziczeć, tworząc pofragmentowane siedliska dla ryb limnofilnych (występujących w stojących lub słabo płynących wodach). Z punktu widzenia wędkarza, tego typu kanał nie wygląda atrakcyjnie. Co więcej, gdyby transport wodny był faktycznie realizowany, na użytkowanej intensywnie drodze wodnej nie dałoby się wędkować z wody, co uważam jest główną atrakcją Krakowskiej Wisły. Budowa drogi wodnej górnej Wisły nie stworzyła z transportu wodnego ważnej gałęzi gospodarki, za to doprowadziła do wyginięcia z tego odcinka rzeki ryb związanych ze środowiskiem typowo rzecznym.
Droga wodna górnej wisły
Droga wodna E40 – kolejny pomysł na transport towarowy na Wiśle
Droga wodna E40 ma połączyć Bałtyk z Morzem Czarnym, przez Wisłę, kanał Dęblin-Brześć, Muchawiec, Kanał Królewski, Pinę, Prypeć i Dniepr (Polska – Białoruś – Ukraina). Projekt budowy tej drogi wodnej między Gdańskiem a Dęblinem zakłada konieczność wybudowania kilkunastu stopni wodnych na Wiśle. Między Dęblinem, a Brześciem ma zostać wykopany sztuczny kanał długości 160 km. Przez Białoruś E40 ma przebiegać głównie Piną i Prypecią, która jest jedną z najbardziej
naturalnych rzek tej części świata, o charakterystycznym, meandrującym przebiegu. Ingerencja w Prypeć wiąże się nie tylko ze zniszczeniem naturalnych terenów zalewowych i skanalizowania rzeki, ale także z niebezpieczeństwem wzburzenia radioaktywnych osadów powstałych na skutek awarii elektrowni w Czarnobylu.
Dostosowanie rzek takich jak Wisła czy Wieprz do transportu wielkogabarytowego będzie wymagać wybudowania ponad dziesięciu ogromnych stopni wodnych na całej trasie. Rzeki zostaną zamienione w kanały, ryby odcięte od tarlisk i żerowisk. Zaprzepaszczone zostaną efekty programu reintrodukcji jesiotra, a o powrocie troci czy łososia do dorzeczy środkowej i górnej Wisły będzie można na zawsze zapomnieć. Nie zmienią tego także proponowane przepławki, ponieważ ich skuteczność jest daleka od doskonałości, a zmiana charakteru wody z płynącej na stagnującą i tak zniszczy dostępne dla tych ryb siedliska. Warto wspomnieć, że w latach 2015-2019 przez wyremontowaną przepławkę na stopniu wodnym Włocławek przepływało rocznie od 2 do 41 łososi. Możemy sobie wyobrazić, że to znacznie poniżej potrzeb i możliwości rzeki. Gdy zostaną zbudowane kolejne stopnie wodne między Włocławkiem, a ujściem rzeki, nie wiadomo czy jakikolwiek łosoś dopłynie do Włocławka, a tym bardziej przejdzie przez przepławkę…
O ile jesiotr już w latach 20 XX wieku nie był gatunkiem licznym o tyle aż do początku XX wieku wody Wisły pełne były certy Vimba vimba, siei wędrownej Coregonus lavaretus i łososia. Następnie rzeki dotknął ciągły wzrost zanieczyszczeń, a odcięcie ryb wędrownych od tarlisk w wyniku budowy stopnia wodnego we Włocławku doprowadziło do zaniku całych populacji ryb.
Zbiorniki zaporowe są także świetnym miejscem dla niekontrolowanego rozwoju populacji gatunków inwazyjnych. Nowa konkurencja, przy całkowitej zmianie reżimów wodnych może spowodować zdominowanie wód drogi E-40 przez gatunki inwazyjne, które oprócz konkurencji pokarmowej stanowią i inne zagrożenia. Szczególnie groźne dla rodzimej ichtiofauny są oofagi, czyli ryby, które chętnie żywią się ikrą. W przypadku rozprzestrzenienia się tego typu gatunków, mogą one całkowicie udaremnić tarło ryb rodzimych, a jako, że zwykle dorastają do niewielkich rozmiarów nie stanowią atrakcji dla wędkarzy. Na podstawie dotychczasowych doświadczeń największym zagrożeniem wydają się babki czarnomorskie z rodzaju Neogobius. Gatunki takie jak Babka rzeczna/szczupła Neogobius fluviatilis czy Babka śniadogłowa zwana także pod nazwą bycza Neogobius melanostomus. Osobniki z gatunku Neogobius melanostomus już teraz pojawiają się licznie w dolnej Wiśle, a w przypadku Neogobius fluviatilis, jej występowanie stwierdzono w dorzeczu Sanu, a nawet w Wiśle w okolicy Krakowa. Skąd te niewielkie ryby pojawiły się w zlewisku Bałtyku? Istnieje teoria, że zostały przywleczone ze zlewni Morza Czarnego w zbiornikach balastowych statków. Babki są szczególnie groźne dla rodzimej ichtiofauny, zwłaszcza form juwenilnych, ze względu na podobną bazę pokarmową i w konsekwencji konkurencję pokarmową. Połączenie zlewni Bałtyku ze zlewnią Morza Czarnego jest zaproszeniem do ekspansji gatunków obcych – często bardziej odpornych, potrafiących się dostosować do zmienionych warunków kanału. W konsekwencji może to prowadzić do wypierania przez nie gatunków rodzimych.
Oprócz wpływu na ciągłość ekologiczną rzeki, budowa drogi wodnej E40 będzie skutkowała także:
- pozbawieniem łączności koryta z terasą zalewową (zanik tarlisk dla ryb fitofilnych)
- ujednoliceniem kształtu koryta(morfologii), co wpłynie na ograniczenie miejsca życia ryb oraz zubożenie bazy pokarmowej.
- eliminacją zastoisk, zakoli, uchyłków brzegów, gdzie mogą przebywać ryby nie tolerujące silnego nurtu lub młodsze formy rozwojowe.
- ujednoliceniem przepływu – zanikiem zarówno miejsc o szybszym nurcie jak i naturalnych zastoisk
- zanikiem płycizn niezbędnych dla roślinności wodnej oraz jako miejsca kryjówek dla mniejszych ryb oraz rozwoju bazy pokarmowej (np. larw chruścików).
- silne falowanie wynikające z przepływania statków w kanale żeglugowym. W przeciwieństwie do naturalnego falowania spowodowanego np. wiatrem, tak powstała fala przemieszcza się w całym słupie wody. Dla gorzej wpływających organizmów wodnych oraz dla ikry jest to zabójcze. Dochodzi także do silnego podmywania brzegów.
- skoki ciśnienia wokół śrub okrętowych, hałas oraz mechaniczne uszkodzenia ryb.
- ingerencja w zimowiska ryb znajdujące się w portach. Ponieważ na uregulowanej rzece ryby mają problem ze znalezieniem głębszych miejsc niezbędnych do zimowania, często gromadzą się w portach. Ruchy statków w tych miejscach powodują ogłuszenia szczególnie mniejszych ryb, a tego typu zimowisko staje się dla nich pułapką.
Budowa tak ogromnej inwestycji jak droga wodna E40, a także budowa każdego z elementów tej drogi (np. Stopnia Wodnego Siarzewo) wpłynie katastrofalnie na stan rzeki oraz gatunków ryb. Najsilniej ucierpią gatunki reofilne: troć wędrowna, łosoś atlantycki, certa, jesiotr ostronosy, węgorz, boleń, koza, głowacz białopłetwy, ciosa, minóg rzeczny. Ta ogromna inwestycja nie powstanie bez wpływu nie tylko na koryta rzek, ale wszystkie składniki przyrodnicze tzn. szczególnie cenne przyrodniczo i coraz rzadsze lasy łęgowe, starorzecza i drobne dopływy. Ucierpi na tym także fauna i flora charakterystyczna dla rzek nizinnych.
Człowiek kontra przyroda- czy na pewno warto?
Należy odpowiedzieć sobie na pytania o bilans zysków i strat. Czy korzyści, które możemy uzyskać z budowy drogi wodnej przeważą nad kosztami? Gdzie przyjdzie nam odpoczywać od codzienności, jeśli takie wyjątkowe i cenne miejsca jak Wisła i inne, mniejsze rzeki zamienimy w ruchliwe trasy pełne wielkich statków? Historia pokazuje, że wielkogabarytowy transport wodny w naszym kraju do tej pory się nie sprawdził. W obecnej sytuacji permanentnego deficytu wody, uzależnianie jakiegokolwiek szczebla gospodarki krajowej od jej ilości wydaje się być niezbyt rozsądne.
Autor: Robert Waradzyn.
Ichtiolog z wykształcenia, wędkarz z zamiłowania. Absolwent kierunku Rybactwo w specjalności Akwakultura, rybactwo śródlądowe i ochrona środowiska wodnego na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Na co dzień pracownik administracji samorządowej, zajmujący się ochroną środowiska. Ekspert w dziedzinie ichtiologii, wolontariusz, strażnik społecznej straży rybackiej, od lat zaangażowany w działania na rzecz ochrony rzeki i jej mieszkańców.
Więcej o drodze wodnej E40 możesz dowiedzieć się na stronie https://drogawodnae40.pl/