Sandacz w lipcu nocą
Piotr Zygmunt (barrakuda81)
2014-07-23
Kolacja ze śniadaniem czyli randez vous z lipcowym sandaczem
Sandacz w lipcu nocą Jestem spinningowym maniakiem! Nie da się ukryć...Zakochany od lat w tej metodzie połowu śledzę nowości sprzętowo - przynętowe, nowe techniki i sposoby kuszenia drapieżników. Dużo też eksperymentuję starając się "wstrzelić" w gust i preferencje moich zdobyczy.Bardzo lubię te swoiste poszukiwania "złotego środka" i choć z wynikami bywa różnie to wierzę że jestem na właściwej drodze do (mam nadzieję) przyszłych sukcesów.Wiedza i doświadczenie w wędkarstwie nie biorą się znikąd.Staram się łowić kiedy tylko jest to możliwe,w różnych okolicznościach przyrody.Wychodzę z założenia że "nie ma złej pogody" - tylko tak ,w moim mniemaniu,mam szanse na to aby trafić na odpowiedni moment żerowania ryb,który wynagrodzi mi bezrybne dniówki nad wodą.Upalne lato potrafi dać się we znaki nie tylko rybom, które stają się apatyczne,żerują niezwykle chimerycznie i na ogół nie wykazują wielkiej ochoty do współpracy.
Niektóre gatunki są zdecydowanie bardziej wrażliwe na palące słońce i wysokie temperatury choć to także jest uwarunkowane specyfiką ich siedlisk.Z moich obserwacji wynika że wiślane sandacze podobnie jak szczupaki i sumy nie kochają nadmiaru światła.Oczywiście to pogląd powszechnie znany,moim zdaniem słuszny i można go traktować jako truizm.Wyjątki od tej "reguły" rzecz jasna się zdarzają ale nie należy się nimi kierować jeśli chce się w pełni świadomie polować na określone gatunki.Jesienią sytuacja się zmienia ale teraz mamy lato i chcąc złowić letniego sandacza musimy dopasować się do jego preferencji.Kiedy więc nachodzi mnie ochota na zmierzenie się "z prawdziwym drapieżnikiem" wyposażonym w śmiercionośne kły i zabójczy instynkt muszę działać adekwatnie do okoliczności.
Nocna z definicji ryba za którą uważa się sandacza tę swoją cechę uwydatnia głównie teraz latem.Piękne bywają wieczory,noce i poranki spędzone nad brzegiem Wielkiej Rzeki!Próbując dobrać się mętnookim do ogona wybieram ciemną porę doby.Czynię tak nie tylko w trakcie upalnych miesięcy ale także jesienią.Najczęściej nie są to "pełne nocki" - czasem zostaję nad wodą do północy lub rozpoczynam wędkowanie na dwie godziny przed wschodem słońca by skończyć gdy nasza gwiazda w pełni wyłoni się zza horyzontu.Takie wieczorne i wczesnoporanne połowy praktykuję już od dawna natomiast całe noce nad wodą spędzam rzadko (choć czasem warto!) i dopiero stawiam pierwsze kroki w całonocnym polowaniu. Do unikatowych wartości doznań estetycznych płynących z przeżywania "nocek" nad rzeką z pewnością nie muszę nikogo przekonywać.Trzeba poprostu tu być: odetchnąć pełną piersią aromatycznym, rześkim powietrzem,posłuchać porannego i wieczornego śpiewu ptaków,zagubić się na moment w kosmicznym bezmiarze rozgwieżdzonego nieba śledząc magiczne ławice perseidów...Takie emocje (zapewniam!) zostaną z nami na długo.Nie dajmy się zwieść pozorom!Nie cała przyroda śpi...Nasłuchujmy uważnie zwłaszcza jeśli właściwie wytpowaliśmy miejsce.Przy odrobinie szczęścia nasz słuch zarejestruje elektryzujący odgłos żerującego drapieżnika który nocną porą często poluje tuż pod powierzchnią.
Może to być nieśmiałe chlupnięcie,wyskok niewielkiej rybki lub w przypadku żerującego olbrzyma - suma charakterystyczny odgłos przypominający uderzenie otwartym naczyniem odwróconym do góry dnem o powierzchnię wody.Fajerwerków raczej nie doświadczymy ale w ciemności gdy wzrok zostaje zepchnięty na margines naszej percepcji uszy z pewnością zarejestrują każdy dźwięk.Naszą uwagę powinien zwrócić każdy ruch w strefie przebywania drobnicy,każdy ślad ryby pojawiający się przy brzegu.Widocznym znakiem żerowania powierzchniowego sandacza jest uciekająca drobnica która często czmyha przed tym drapieżnikiem tworząc charakterystyczny "wachlarz".Oczywiście tylko księżycowa noc daje nam szanse zaobserwowania czegokolwiek...Ryby pojawiają się o określonych porach.Często bywa tak że dobry jest okres tuż po zachodzie słońca oraz przedświt.Jeśli więc mamy więcej czasu warto dać sobie podwójną szansę i zostać dłużej nad wodą.
Próbujmy więc konsekwentnie licząc że szczęście tym razem się do nas uśmiechnie.Każdy z nas ma "swoje" tajne miejsca.Spiningując nocą na ogół szukamy miejsc płytkich sąsiadujących z głębszymi,które są dziennym matecznikiem drapieżników.Interesujące będą wszelkie wewnętrzne łuki zakrętów,strefy przybrzeżne opasek,okolice główek i zastoiska.Warunkiem który musi bezwzględnie spełniać nocne łowisko jest obecność drobnicy.Bez tego raczej nie połowimy...Kiedy wytypujemy już miejsce akcji pozostaje dopasować się sprzętowo.Tu muszę przyznać że mam pewien problem...Chciałbym łowić w miarę finezyjnie ale muszę liczyć się z braniem wąsatego i to w pewien sposób wymusza stosowanie mocniejszego zestawu bo nie ma nic bardziej irytującego niż zerwana ryba odpływająca z przynętą w pysku...
Miałem (i wciąż miewam) dylematy: żyłka czy plecionka?Stosować wolfram czy nie?Ostatnio stanęło na tym że nie bawię się w delikatności.Kij trzymetrowy o cw. w zakresie 10-50 g , wybitnie szczytowej akcji i potężnym dolniku pozwala zapanować niemal nad każdą rybą.Mocny i niezawodny kołowrotek wielkości minimum 4000 z nawojem plecionki o przekroju 0.19 mm i długi przypon wolframowy dają szansę w razie brania szczupaka ,który także bywa gościem na moim zestawie.Jak zauważyłem cętkowany zbój także nie przepada za nadmiarem światła...Taki wydawałoby się mocarny zestaw jak pokazała nie raz rzeczywistość w nocy nie przeszkadza nawet bystrookim boleniom.Mniej problemu sprawia mi dobór przynęt.Stawiam głównie na woblery.W wyborze kolorystyki kieruję się wrodzonym pragmatyzmem - wybieram w miarę wierne imitacje ofiar drapieżników.Skoro nocą kolor nie ma większego znaczenia nie zrobi to różnicy a taką przynętę z powodzeniem wykorzystam w trakcie dziennych łowów kiedy z uwagi na lepszą widoczność będzie to istotne.Poza tym mam sentyment do "naturalnej" kolorystyki moich przynęt.Sporadycznie łowię też na przynęty gumowe ale tylko stosunkowo lekkie gdyż kuszę ryby polujące przy brzegu,w toni i przy powierzchni.
Nie potrzebuję wielu przynęt.Z powodzeniem wystarczy kilka. Różni je praca mniej lub bardziej agresywna aby dopasować się do łowiska i uciągu wody. Wielkość waha się w przedziale 6 - 10 cm.Z pewnością w kwestii doboru przynęt na nocne spiningowanie nie odkrywam Ameryki - wabiki mają drobną pracę i "lusterkują " udając drobne ukleje,kiełbie,jelce.Używam tylko pływających woblerów które nie nurkują głebiej niż 1 -1,5 metra.Kilka sprawdzonych,łownych modeli np. Sting Salmo,Gloog Nike czy Taps Buster lub do "zadań specjalnych" Rapala Classic i Rapala DT mogę polecić z czystym sumieniem.Do tego łowna gumeczka uklejokształtna od Storm"a i własnej produkcji płytko chodzące woblery od 8 do 10 cm.Rzuty wykonuję ostrożnie,niekoniecznie daleko.Ryby często są tuż przy brzegu!Trzeba zatem pamiętać o zachowaniu ciszy.Stąpajmy ostrożnie by nie poruszyć jakiegoś kamienia,nie potknąć się (o co w nocy nietrudno) i nie spłoszyć naszych długo wyczekiwanych zdobyczy.Przynęty prowadzę na ogół wolno i bez "udziwnień".
Pośpiech nie jest tu wskazany.Brania są zdecydowane - nie ma tu mowy o jakimś podskubywaniu.Adrenalina wali wówczas niesamowicie,serce przyspiesza - fenomenalne doznanie!Z atakującym drapieżnikiem łączy nas jedynie kij i linka...To kontakt bezpośredni - niemal intymny...Dlatego tak ważny jest kij dobrze przenoszący drgania do ręki wędkarza.Czasem na brzegu wyląduje ładny sandacz,boleń a nawet szczupak lub po długiej walce przyzwoity sumek.Każdy hol w nocy to mega emocje!Zdarzają się też ryby nie dające nam żadnych szans mimo zastosowania solidnego zestawu.Przegrane pojedynki z wielkimi sumami są wpisane w uroki nocnego,wiślanego spinningu i na długo zostaja w pamięci.To piękne wędkowanie,pełne tajemnic.Zapewniam,że warto spróbować!Należy jednak pamiętać o zachowaniu bezpieczeństwa.
Pamiętajmy - wędkujemy w nocy!Przyda się dobra latarka - najlepiej czołowa.Raczej nie wybierajmy się sami na takie eskapady chyba że doskonale znamy rzekę.Zawsze dobrze jest mieć kogoś blisko gdy zdarzy się coś nieprzewidzianego.Ja niestety (albo "stety") łowię sam i borykam się z różnymi problemami takimi jak np.robienie zdjęć samemu sobie z rybą.Zawsze są jakieś niespodzianki.To mimo trudności,męczącego potem przez cały dzień niewyspania i zmęczenia ciekawe łowienie.Niezapomniane chwile nad wodą z pewnością zrekompensują nam wszelkie niewygody.Pozwoli odpocząć od upału a także być może przy odrobinie szczęścia stoczyć piękną walkę i przeżyć te wszystkie emocje nad brzegiem potężnej ,dzikiej rzeki.