Sandacze z rzeki - jak łowić
Maciej Kominowski (Komin92)
2019-11-27
Zastanawialiście się kiedyś gdzie jest granica między chęcią wędkarskich wyników, a zachowaniem etyki ? Jesień to doskonały moment dla spinningistów, i choć pogoda jest mniej łaskawa niż latem czy wiosną, często wybieramy się nad wodę w pogoni za upragnioną życiówką.
Dla wielu to mamuśki szczupakowe, dla innych grube okonie, a dla tych bardziej wytrwałych sandacze. Często niestety przy tym wszystkim zapominamy o moralności i o tym co jest najważniejsze w naszym pięknym hobby. Chodząc po rzece Warta w Poznaniu widzę jak bardzo oblegane są zimowiska ryb. Zimowisko ryb to według mnie miejsca spokojne na rzece gdzie ewidentnie zebrała się bardzo duża ilość białorybu. Spiningując łatwo jest takie miejsce namierzyć, wystarczy kilka rzutów aby zorientować się, że to właśnie zimowisko. Jak to wyczuć ? Podczas prowadzenia przynęty czujemy bardzo często „brania” ryb, pstryknięcia w kij, obcierki lub spora ilość podhaczonych ryb. Brania są oczywiście nie do zacięcia lub kończą się rybą zapiętą za kark czy ogon. Przyznam szczerze, że sam pojawiłem się 2 razy w takim miejscu i wraz z kolegą stwierdziliśmy, że po prostu to co robimy jest nie etyczne. Ogromną pokusą dla wędkarzy są sandacze które naturalnie będą się grupowały pod stadami leszczy na zimowiskach, ale nie tylko. W końcu nie wszystkie sandacze popłynęły na zimowiska niektóre owszem kręcą się w okolicy. Łowiąc Zandery i wiedząc gdzie są zimowiska owszem kieruję się nimi ale nie łowię bezpośrednio w nich. Jeżeli np. ryby, co nie dziwne, zgrupowały się w porcie to staram się łowić we wpływie do portu lub tuż przy nim, zakładając ,że nie wyczuwam w tych miejscach „bicia po głowie” białorybu.
Sporo wędkarzy zmieniło swoje podjeście do wędkarstwa i stosuje zasadę C&R, zapominają jednak, że to nie wszystko i nie przymus. Przede wszystkim kierujmy się zdrowym rozsądkiem. Jeżeli chcemy poprawić rybostan naszych wód zacznijmy od zmiany samych siebie i swojego podejścia.
Po takim wstępie mogę zdradzić kilka sposobów jakie ja wykorzystuję do łowienia mętnookich bestii. Zacznijmy od sprzętu którym łowie, a mianowicie :
Wędka
Mikado sicario do 22g ale skrócona w pracowni o 10cm dzięki czemu kij stał się mega elektryczny i czuć każde najmniejsze dotknięcie przynęty. Przy tym kij jest bardzo lekki i dobrze leży w dłoni
Kołowrotek
Daiwa Regal 3500 z nawiniętą plecionką grubości 0,13
Przypon – brak ewentualnie przy kamieniach fluorocarbon 0,30/0,40 o długości 50cm
Tyle o sprzęcie, teraz czas na przynęty i odwieczne pytanie co lepsze gumy czy woblery? Niestety nie odpowiem na to pytanie, chociaż w przypadku rzek ja wolę obławiać woblerami lecz nie zawsze. Nastawiam się na Sandacze z rzek głównie w nocy, a już zdecydowanie gdy robi się ciemno. Mój schemat jest zazwyczaj podobny . Zaczynam od gum w nurcie. Często wtedy przeciążam je tak aby móc w nurcie łowić z opadu przy dnie. Zaczynam od machania pod prąd wybieram luz, a gdy wyczuję że główka idzie po dnie lekko podbijam i tak do brzegu. Staram się łowić wachlarzem i szukam charakterystycznych miejsc. Załamanie nurtu daje mi znać, że pod wodą jest jakiś kamień albo gałąź przy której warto gumę przeciągnąć kilka razy. Obracając się w stronę nurtu i rzucaniem razem z nim próbuję na tak zwanego wleczonego.
Gdy zbliża się godzina żerowania sandacza ( u mnie to około godziny 21:30 – 23) ale jeszcze go nie słychać zaczynam obławiać woblerami podwodne spadki , warkocze oraz wyraźne przełamania głębszego nurtu i płytkiej wody. W tym przypadku bardzo rzadko posyłam wabik w górę rzeki. Woblery prowadzę wzdłuż kanty. Rzucając w nurt w pierwszej kolejności kieruję szczytówkę wzdłuż linii brzegowej, a następnie gwałtownie kij ustawiam prostopadle do nurtu. Imituję w ten sposób rybkę uciekającą z nurtu na spokojniejszą płyciznę. Często takie zabiegi kończą się rybą.
Jak tylko usłyszę, że sandacz zaczyna gonić drobnicę przestawiam się na migoczące, robiące sporo hałasu wobki. W moim pudełku najwięcej znajdziemy tych spod znaku SIEK"a . Sandacz spływa na żer na płytkie i spokojne wody. Prowadzenie jednostajne powolne z wyczuwalną pracą przynęty niekiedy dokładam elementy twichu . Smoki bardzo pozytywnie reagują na tak podaną przynętę .
Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy tak jak ten wspomniany smoczy hałas. W takich momentach przenoszę się z powrotem w główny nurt i wracam do łowienia takiego jak na początku wtedy brań jest mniej, ale możemy liczyć na większe okazy zębatych bestii. Fakt jest taki, że w tym roku połapałem sporo sandaczy właśnie w taki sposób. Nie mogę niestety przebić się w długości. Było co prawda kilka spadów pięknych smoczydeł, ale zawsze największe są te nie wyciągnięte. Uważam, że taki a nie inny rozmiar sandacza jaki w tym roku łowię to kwestia charakterystyki łowiska.
Co Wy sądzicie o tematach poruszonych w moim artykule?
Pozdrawiam
Maciej Kominowski