Spiningowe niespodzianki
Ryszard Pluciński (troc)
2015-10-15
Początek grudnia zeszłego roku pod względem spiningu zapowiadał się obiecująco. W Mikołajki, 6 grudnia zadzwonił kol. Marek z propozycją wyjazdu- ale gdzie? Wybór padł na jez. Swarzędzkie- jeszcze tylko wizyta w osiedlowym spożywczaku w celu zakupu pozwolenia i jedziemy.
Pogoda do spiningowania rewelacyjna- zachmurzenie, lekki wiaterek delikatnie marszczył taflę jeziora, ciepło jak na tę porę roku.Po zaparkowaniu na osiedlowym parkingu schodzimy nad jezioro, promenada biegnąca wzdłuż jeziora pełna spacerowiczów, minęliśmy zastępy harcerzy na rajdzie. Od strony Swarzędza byliśmy na spiningu po raz pierwszy i jak na złość wysokie buty do brodzenia zostały w garażu a dojście do wody było może i dobre ale pas trzcin wycięty prosto w jezioro nie pozwalał na duże pole do manewrów, było po prostu wąsko. Obrzucaliśmy kolejno na zmianę każdą z tych luk w trzcinowisku zaczynając od wschodniej strony jeziora. Dwie godziny minęły nie wiadomo kiedy a efekty praktycznie zerowe. Nagle słyszę Marka- "siedzi"! Faktycznie, spining Marka pracował niesamowicie, odkładam więc swój sprzęt na bok, łapię podbierak i podchodzę do kolegi- oj, musi być piękny szczupak ale jakoś tak dziwnie chodzi, może zapiął się inaczej?. Jakież było nasze zdziwienie gdy zobaczyliśmy Markowego domniemanego szczupaka czyli przerdzewiałe wiadro z połową dna, faktycznie chodziło rewelacyjnie... Uśmialiśmy się setnie. Do dnia dzisiejszego gratuluję łowcy wiaderek tego wyczynu....