Spinning - z niewiedzy na głęboką wodę
Daniel Dadej (Dadoss)
2013-01-14
Przed wyjazdem cały czas szukałem informacji na co najlepiej bierze pstrąg. Nie wiedziałem nawet, że są pstrągi potokowe i tęczowe. Myślałem, że pstrąg jest pstrągiem i basta :) Wpisywałem różne hasła w google. Trafiłem na to forum. Nie wiedziałem jeszcze, że zostanę wędkarzem, i że będę to forum odwiedzał regularnie :) Znalazłem wpis jednego z kolegów. Opisywał wyprawę pstrągową. Wyczytałem coś o kogutach robionych przez niego i o obrotówkach. Duużo o nich tam pisał. Tylko zachwalał i polecał. Coś tam napisał, że lubi spinning itp. :) Stwierdziłem, że kupię obrotówki. Miała mi je kupić... ciocia.. :) Później tata miał jej oddać pieniądze. I tak sobie siedzę dzień przed wyjazdem, gdy nagle dzwoni telefon. To ciocia. Dała mi sprzedawcę do telefonu, żebym wytłumaczył mu jakie chcę te przynęty. Tak na prawdę nie wiedziałem nawet do końca jak wyglądają obrotówki..
- Obrotówki, woblery, twisterki czy może coś innego? - spytał sprzedawca.
-Yyy... no nie wiem, hmm.. to może niech pan da.. obrotówki! - odparłem zupełnie zmieszany, zastanawiając się co to twisterki, woblery..
- Ile i w jakich rozmiarach, jaka firma?
- Myślę, że dwie na razie wystarczą, a co by mi pan polecił? - spytałem i sam zadawałem sobie pytania typu 'Jakie rozmiary?', 'Firma.. ale jaka?'.
- Jakieś z Meppsa, Kongera.. - odparł sprzedawca.
- No to może.. Konger - niepewnie powtórzyłem nazwę firmy..
Dzisiaj z pewnością wziąłbym Mepssa, ale skąd mogłem wtedy wiedzieć co jest lepsze.. :)
Ciocia przywiozła obrotówki. A więc tak wyglądają - pomyślałem. No cóż wyglądem mnie nie zachwyciły, ale zobaczymy co na nie wyciągnę. W autobusie rozmawialiśmy na co będziemy łowić. Prawie wszyscy wzięli robaki, niektórzy kukurydzę (Wprawdzie tata mówił mi, że któryś z jego kolegów też łowi i mówił, że kukurydza jest najlepsza, ale ja miałem odmienne zdanie).
- Ja będę łowił na spinning, na obrotówki.. - powiedziałem.
- A wiesz, że na spinning to trzeba zarzucać i ściągać przynętę do siebie - odparł wychowawca.
- No wiem, wiem - odpowiedziałem, ale tak na prawdę nic mi o tym nie było wiadomo.. Myślałem, że wystarczy zarzucić.
Na miejscu po grillu i spacerku, wzięliśmy się za wędkowanie. Gdy przyszła moja kolej, spytałem pana, który tam wszystkiego pilnował, czy umie zakładać przynęty na spinning... Odpowiedział, że tak, ale muszę mieć swoja wędkę. A że wtedy jej nie miałem musiałem łowić na spławik. Koledzy użyczyli mi robaków. Ryby brały jak potłuczone.
Gdy wróciłem do domu zacząłem szukać informacji o spinningu. Wyczytałem, że trzeba tam szukać miejsc, gdzie jest ryba, że trzeba się omachać, i że to najtrudniejsza metoda połowu. Stwierdziłem, że to nie dla mnie i tak łowiłem przez rok na spławik, potem na grunt, ale cały czas interesował mnie spinning. Podobała mi się ta metoda. Piękne przynęty, waleczne ryby. To było to! Postanowiłem kupić kij na spinning, na początek. Sprzedawca w sklepie polecił mi Max Insygnia Spin 240cm 5-25g. Gdy wziąłem kijek w swoje ręce, to od razu stwierdziłem, iż jest to to czego szukam w wędkarstwie. Kołowrotek już miałem. Teraz tylko przynęty.. Na początek kupiłem jednego woblera, dwie gumy i blachę. Z czasem dokupywałem przynęt. Obecnie nie mam ich dużo, ale spokojnie wystarcza :) Mijały dni, a ja ciągle pogłębiałem swoja wiedzę o spinningu. Twierdzę, że spinningu nie da się tak rozgryźć samą wiedzą. Tu trzeba nabierać doświadczenia. Ja nie mam go zbyt wiele, ale coraz bardziej pogłębiam swoja wiedzę, wpływam w tej dziedzinie na głęboka wodą. Tak więc poznawałem spinning. Metodę połowu, o której z początku nic nie wiedziałem, do której się zniechęciłem, a później stwierdziłem, że to jest to, i że tak chce łowić. Każdemu życzę takiej metody, którą pokocha od momentu, gdy tylko się z nią zetknie.
Połamania!