Spinningowy lipień
d. k. (luxxxis)
2017-03-02
Schyłek każdego roku kalendarzowego spędzam zazwyczaj bujając się gdzieś na jesiennych falach w pogoni za zębatym drapieżcą,w ciągłym ruchu są mocne zestawy okraszone jakimś wielkim gumidłem czy woblerem w rozmiarze podkładu kolejowego.Mozolnie i cierpliwie ,z uporem maniaka melduję się kilka razy w tygodniu nad swą ulubioną wodą i zaczynam swój rytuał od nowa-ponton,pompowanie,wodowanie ,składanie zestawów,orka za rybą,ponowne składanie wszystkiego w odwrotnej kolejności,pakowanie do auta,powrót do domu,i tak w kółko...Pewnego dnia dochodzi do mnie że mam dość,że potrzebuję świeżego oddechu,odskoczni od rutynowych czynności,chwili przerwy aby w innym świetle spojrzeć na to zębate towarzystwo.Okres ten przypada zazwyczaj na schyłek pażdziernika,listopada i potrafi się parokrotnie powtórzyć aż do ostatniego dnia roku ,znikam wtedy z jeziorowej tafli i na dwa,trzy wypady zaszywam sie nad swoją rzeką .Kolejny taki nawrót i chęć przełamania rutyny dopada mnie ponownie na początku lutego,po styczniowym rozpoczęciu sezonu na pstrąga potokowego i tropieniu go raz za razem tracę do tego "serce",wkrada się rutyna,przestaję sie przykładać do tego co robię...
Potrzeba odmiany ponownie pcha mnie w te same miejsca co jesienią,wtedy w "bonusie" podglądałem co też tam na swych tarliskach wyrabiają moje kropki,trzymając jednak od nich z dala wędkę i swoje przynęty,bo to był ich czas...
Teraz bez żalu pozostawiam samopas najlepsze potokowe miejscówki i przenoszę się w inne partie swojej rzeki gdzie nieniepokojona przez nikogo żyje moja" odskocznia" od jesiennych szczupaków i styczniowego "przekropkowania"--kardynał.
Lipień-Thymallus thymallus,przepiękna ryba naszych wód,silny i waleczny pomimo osiągania stosunkowo niewielkich rozmiarów,przez wielu postrzegany jako "zarezerwowany" dla muszkarzy i jego połów wyobrażają sobie tylko przy użyciu sznura.
To błąd,lipień doskonale reaguje na spinningowe wabiki,jest wdzięcznym kompanem wędkarskich eskapad,łatwo daje się "okpić" i jest cudownie niepłochliwy-niekiedy graniczy to nawet z głupotą.
Pamiętam jak kiedyś skracając sobie drogę postanowiłem przejść przez płytki bród na rzece,na jego środku stał olbrzymi ,płaski głaz--cudowne miejsce na zjedzenie śniadania pomyślałem...
Tak też zrobiłem-w ruch poszedł termos,kanapki,po tym rutynowy papieros ,plecak na plecy i brnę dalej na drugi brzeg.
Tam zakładam niewielką obrotówkę i chcąc sprawdzić jej pracę posyłam ją w warkocz nurtu który robi mój "śniadaniowy " głaz...
Z miejsca gdzie przed chwilą stałem w woderach wyjąłem dwa niegłupie lipienie,ręce mi opadły...
Kompletując swój sprzęt pod "kardynała" pamiętać należy o jego delikatnym pysku i niewielkich rozmiarach serwowanych przynęt,to połowy klasy UL i wszystko należy ku temu dostosować.
Każdy średni w długości kij ,o umownym cw 1-10g,czuły i stosunkowo miękki można śmiało zaadoptować,pasującym do niego elementem będzie niewielkich rozmiarów kołowrotek z żyłką o grubości 0,18-0,20mm czy też jak kto woli plecionką "okoniówką"-004-006mm.
Aby nie być gołosłownym dopowiem że w skład moich zestawów wchodzą dwa kije-MSX 1-10G i 213cm dł,oraz "wklejanka" Street Fishing 2-10g i 275cm,do nich dokręcam TD FD 1020iX bądż Metal Guide II FD 1020i .
Wędzisko pierwsze jest niezwykle poręczne i z uwagi na jego długość zabieram je z sobą gdy moja trasa wiedzie przez odcinki zakrzaczone,kij drugi jest niezastąpionym w normalnym terenie-czuła igła wyśmienicie rozróżnia rodzaj dna czy też delikatne podskubywania niepewnych kardynałów.
Atutami kołowrotków jest niezawodność w szerokim pojęciu tego słowa,od hamulców poprzez szybkie kasowanie luzów a na pracy w ujemnych temperaturach kończąc.
Na ich szpulach goszczą doskonałe i sprawdzone na wskroś linki-żyłka HM80 oraz jasnoszary Fishmaker ,plecionka,o gr 0,08mm,zestawy te kończy ekstraklasa agrafkowa-Spinlock bądż Superlock w numeracji 14-20.
"Przynętowo" kardynał nie odbiega zanadto od okonia,wzdręgi czy też innych ryb poławianych ultralightami,bazujemy na wszystkim co małe-twisterki,koguciki,mini kopytka,obrotóweczki o listku jak paznokieć...
Spoglądając w moje pudło ujrzycie najmniejsze rozmiary jumperów,inwaderów,belly fish,i rozmaitych twisteropodobnych silikonowych cudactw,kilka "przystrzyżonych" kogutków przypominających bardziej nimfy niż rasowe "koguty".
Dobierając główki pod powyższe robactwo idziemy tropem rozmiaru wagowo zaś zazwyczaj mieścimy się w ramkach 1-5g,ja ze swej strony polecam dobre pod każdym względem główki Micro od Mustad-a,niezwykle ostre,w plejadzie rozmiarów i gramatur.
Gdzie i jak? dwa banalne ,z pozoru proste zagadnienia.
Poszukując jesienno,zimowych stanowisk tej ryby w rzece kierujemy się dostępnością pokarmu,uciagiem wody,głębokością,unikamy rwących płycizn ,przewężeń powodujących przyspieszenie nurtu.
Zimą w rzece rządzi ekonomia-duży uciąg wody wymusza spalanie cennej energii ,mniejszy-pozwala zaoszczędzić jej nieco...
Idealne odcinki to wszelkiej maści nudne prostki kończące usłane kamieniami płanie,powierzchnia wody jest tu lekko pomarszczona,połamana ale uciąg w miarę równy-taki widok mówi że dno usłane jest niewielkimi otoczakami,z rzadka patykiem,grubym żwirem,głębokość wody sięga tu od kolan do nawet dwóch metrów.
Kolejnymi wartymi obłowienia miejscami są przeróżne przeszkody wstrzymujące nurt jak powalone drzewa,duże głazy,skupiska wystających gałęzi,przylegające do nich warkocze i powstałe prądowe nisze są dla kardynałów stołówką i miejscem odpoczynku zarazem
Nie przepuszczamy też leniwie sunącym odcinkom rzek gdzie dno jest usłane żwirem z domieszką iłowych płyt ,z rzadka złamane przeszkodą czy głazem,tutaj także pod osłoną pochylonych gałęzi drzew mogą stać kapitalne lipieniowe stada.
Technicznie cel naszego połowu nie nastręcza zbyt wielu trudności,gdy uda nam się wstrzelić raz z wabikiem i znajdziemy pierwszą lipieniową ostoję a na naszym kiju zagada rosły kardynał to swój sukces będziemy powtarzać raz za razem bo taki właśnie jest lipień-on rzadko zawodzi...
Przewidywalny do bólu,niepłochliwy,stadny-czegóż chcieć więcej?
Stojąc nad potencjalnym stanowiskiem ryby np.ciekawą prostką zapinamy na pierwszy strzał np niewielkiego białego twisterka nadzianego na główkę rzędu 2-3g i posyłamy go lekko pod prąd.
Szybko kasujemy powstały na lince luz ,podnosimy kij do góry-prawie w pion--i rozpoczynamy kontrolowany spływ pomagając sobie lekko wędziskiem ,kręciek służy tu tylko do kasacji powstających luzów bądż do popuszczenia nieco zestawu z nurtem aby pograć nim w przybrzeżnej burcie.
Dobrze dobrana wagowo główka powinna tutaj co chwilę szurać o dno,to dobrze wyczuwalne w dłoni,te stuknięcia to znak że główka odbija się od kamyków,otoczaków,poszybuje kilka centymetrów nad dnem by po sekundzie znów osiąść i zacząć cały taniec od nowa.
Jeżeli dno jest iłowate,pokryte drobnym piachem to "pstryków" nie czuć,wabik łagodnie osiada na miekkim podłożu,czasem nieco w nim ugrzężnie co wyczujemy jak łagodne przytrzymanie a żyłka której styk z wodą bacznie obserwujemy--na sekundę ,dwie się zatrzyma.
Delikatnym zacięciem z "nadgarstka",w zasadzie przycięciem kwitujemy każde "stuknięcie" czy przytrzymanie prowadzonej przynęty-zazwyczaj lipieniowe pobicie jest w miarę agresywne i doskonale je czuć ale zdażają się też "zassania" i dopiero przycięcie demaskuje spisek...
Obiecujące miejscówki należy obławiać spokojnie,zmieniając co kilkanaście rzutów wabik,z białego na czarny,z silikonu na kogutka,z główki 4g na 2 g itd...Takie podejście do tematu jest jak najbardziej wskazane,bazowanie na jedej,dwóch grupach przynęt i szybki przemarsz z miejsca w miejsce jakby efekt miał zależeć od długości przebytej trasy przeważnie oznacza tylko fajny,ciekawy spacer,bez udziału ryb...
Na porządku dziennym miewam sytuacje że z pozoru "pusta" miejscówka otwiera się nagle po którejś tam zmianie wabika i zaliczam dwa ,trzy ciekawe hole zdziwionych obrotem sprawy kardynałów.
To dla mnie znak że czas już odwiedzić kolejny warkocz,kolejną prostkę i zacząć cały taniec od nowa...
Pozdrawiam.
Daniel Luxxxis Kruzicki.