Społecznicy
Tadeusz Butmankiewicz (JANTA)
2009-03-16
Jego fobia jako SSR przeraziła mnie i przypomniałem sobie taki wierszyk z dzieciństwa o „Rycerzu Krzykalskim”. Ja za długo wędkuję, żeby mnie podniecały opowieści wigilijne lub bajki z tysiąca jednej nocy. Wiem, że przechwalanie się jest domeną wszystkich, którzy chcą podkreślić jacy to są ważni. Szczególnie społecznicy, którzy w zasadzie nic nie mogą a wydaje im się, że wszystko mogą. Nie było by w tym nic zdrożnego i mógłbym przejść z tym do porządku dziennego gdyby nie:
to, że wędkarze nie zgłaszają SSR o kłusownictwie to widocznie mają do tego powody.
Mój dziadek zawsze mówił jeżeli spotkasz zawodowca i społecznika rozmawiaj tylko z zawodowcem, bo ten drugi nic ci nie, pomoże ale zaszkodzić może. Wędkarze na własnej skórze przekonali się jak dla nich skończyły przypadki kiedy zgłosili lub donieśli coś na kłusowników do PSR czy SSR. Kiedyś łowiąc ryby zauważyliśmy, panów rozkładających sieci w biały dzień. Z uwagi, że robili to już kolejny raz , zapytaliśmy ich dlaczego kłusują? Odpowiedzieli na nasze pytanie, że mają pozwolenie na odłów 2 ton ryb.
Powiadomiliśmy o tym Policję, która wyspowiadała z naszych danych łącznie z numerem telefonu, z którego dzwoniliśmy. Przyjechali panowie z PSR i podeszli do nas, dając wyraźnie szansę kłusownikom aby uciekli. Kłusownicy jednak nie byli skłonni do ucieczki. Nas PSR spisała dokładnie łącznie z pytaniem o niekaralność. Potem strażnicy PSR chwilę rozmawiali z kłusownikami. W końcu coś tam przy nich zapisali i pojechali. Kilka razy podczas rozmowy z kłusownikami strażnicy pokazywali coś w nasza stronę. Odebraliśmy to w ten sposób, że informują kłusowników, że to myśmy interweniowali na policji i teraz oni zmuszeni są zainterweniować. W jakiś czas później dostaliśmy kolejno wezwanie na policję i tam padały dziwne pytania?
Czy wiemy jak nazywali się ci panowie, czy ich znamy, czy potrafilibyśmy ich rozpoznać, czy na pewno wiemy, że oni kłusowali, skąd wiedzieliśmy czy aby nie maja zezwolenia itd. Nie była to miła rozmowa! Najgorsze jednak było przed nami kiedy sprawa znalazła się w Sądzie. To był jakiś koszmar. Traktowano nas prawie jak kłusowników. Pytania takie czy w 100% jesteśmy pewni, że to są na pewno kłusownicy?, czy nam nigdy nie zdarzyło złapać ryby niemiarowej? czy nigdy nie zabraliśmy więcej ryb niż limit przewiduje?. Była to żenada. Powiedziałem, że nieraz złowiłem rybę niewymiarową ale…, tu dalej nikt nie chciał słuchać do protokołu zapisano, że tak! I tak było z większością pytań.
Wytrzymałem do końca choć kolegom już nerwy puszczały. Zapytałem po co nas tu ściągano, skoro to co mieliśmy do powiedzenia już powiedzieliśmy na policji. To strażnicy rozmawiali z tymi panami i stali obok nich, my widzieliśmy wszystko tylko z daleka. Usłyszałem, że każdy świadek w sprawie to dodatkowy argument do oceny czynu. Powiedziałem. Wysoki Sądzie! po co tu świadkowie kiedy funkcjonariusze złapali obecnych tu panów na gorącym uczynku. Wtedy dowiedziałem się, że to nie byli strażnicy z PSR lecz byli to strażnicy Społecznej Straży Rybackiej. A po drugie to myśmy zgłosili, oskarżając tych panów o kłusownictwo a nie SSR. W tym momencie zabrakło mi chęci do dalszej rozmowy.
Według mnie chodziło w tej całej sprawie pokazanie kłusownikom, kto na nich doniósł. Że to nie broń Boże SSR lecz my! W jakiś czas potem, podczas łowienia ryb podszedł do mnie młody chłopak w kasku, który podjechał na motorze i zapytał mnie: czy biorą ryby? Odpowiedziałem, że dopiero się niedawno rozłożyłem. Wiem odpowiedział!?; czy wiem do kogo należy numer telefonu i tu podał mój numer telefonu. Powiedziałem, że to mój telefon. Wiem- odpowiedział!; czy ten ładny domek pod skarpą to też mój?. Odpowiedziałem, ze też. To używaj Pan telefonu tak, aby nie szkodzić domkowi! Czy jasno się wyraziłem? Tak odpowiedziałem! To dobrze! Wymieniliśmy uśmiechy i ten miły człowiek wsiadł na motor i odjechał! Długo myślałem kiedy mu dałem numer telefonu i pokazałem mu mój domek i nic nie mogłem wymyśleć?
Kolega chce nas przekonać, że dzięki niemu, Piotrkowi, Tomkowi i Waldkowi i komuś jeszcze wszyscy mamy ryby w rzekach. Już kiedyś słyszałem, że gdybyśmy mieli dwa takie czołgi jak „Rudy 102” to byśmy sami sobie tą wojnę wygrali. Skoro kolega został odznaczony za pracę społeczną, to trzeba się czymś wykazać przynajmniej na portalu i wszyscy to rozumiemy. Nie będę tu kolegi dyskryminował ani pouczał ponieważ kolega uważa, że najlepszą obroną jest atak. Napiętnował kolega wędkarzy za to, że nie mają zdjęć na swojej stronie a sam kolega wstawił zdjęcie trudno rozpoznawalne. Napisał nam kolega Jurek, że na naszym portalu jest dwóch kłusowników i brakło mu odwagi aby ich wskazać. W Blogach walczy kolega z kłusownikami jak lew, a w portalu widzi kłusowników i cicho sza. Jak to rozumieć? Gdy się powiedziało „a” to trzeba powiedzieć „b” i należy postawić jeszcze kropkę nad „i”aby się stać wiarygodnym w przeciwnym razie będzie to wyglądało jak w wierszu „Stefek burczymucha”.
Moim zdaniem to nieładnie, bo łatę kłusownika można przypiąć każdemu. Jest tu pewne rzucanie kalumni na wszystkich kolegów i na nasz portal. Nie wiem jak się koledzy zapatrują na takie działania kolegi jurka? Ja uważam, że aby było wszystko jasne to albo zdemaskuje na portalu tych kłusowników albo bezpowrotnie opuści ten portal na zawsze. Uważam, że występowanie nasze na portalu z kłusownikami uwłacza naszej godności i naszej etyce wędkarskiej. Jakie jest tu morale strażnika, który widzi w portalu kłusowników i sygnalizuje to nam, nie ujawniając kto to jest. Znowu jak w każdym prawie blogu wiem ale nie powiem? To jest zabawa w ciu - ciu babke. Kiedy czytam komentarze pod tymi (Jurka) blogami i widzę jak koledzy się podniecają, to mam osobiście mieszane uczucia.
Kiedyś słyszałem jak to nasi dzielni policjanci złapali groźnego bandytę i takie baty mu spuścili, że aż mu wszystkie kredki wypadły z tornistra. Kiedyś mojemu koledze Kaziowi ukradziono Syrenę z głosił to na milicję. Czekał prawie dwa miesiące i bez efektu. Przejeżdżając przypadkowo koło komendy miejskiej (KMMO) zauważyłem, że na parkingu obok stoi syrenka Kazia. Brudna jak święta ziemia. Przyjechałem do domu i powiedziałem Kaziu milicja znalazła Twoja Syrenkę!. Skąd wiesz zapytał Kaziu? Wiem, bo widziałem ją na parkingu obok milicji. Zaraz z Kaziem pojechaliśmy na komendę. Kaziu zadowolony poleciał prosto do komendanta, który wykonał kilka telefonów i powiedział wreszcie Kaziowi, że mu przykro ale nie znaleziono jego Syreny. Jak to? powiedział Kaziu przecież stoi na Waszym parkingu. 2 dni jeszcze Kaziu załatwiał formalności z odebraniem swojej „rakiety”. Na drugi dzień nie tylko w lokalnej prasie ale i w ogólnopolskiej ukazał się obszerny artykuł jak to dzięki dobrze zorganizowanej i błyskawicznej akcji milicji i ORMO odebrano samochód skradziony przez złodziei.
Twierdzenie kolegi Cyt „Nie oszukujmy się –wiem z doświadczenia że 95 % wędkarzy zabiera ryby, nawet w czasie moich kontroli prawie wszyscy mają coś w siatkach”. Pana strażnika dziwi, że nawet w czasie jego kontroli wszyscy mają coś w siatkach!?. Przepraszam a gdzie powinni mieć? Czy może w czasie jego kontroli zobowiązani są natychmiast ryby wypuścić?, czy łowić dopiero po przejściu kontroli pana strażnika, przez szacunek dla SSR?, czegoś tu nie rozumiem? O co tu chodzi o jakie oszustwa? I Dalej Cyt: „Powiedzmy sobie prawdę że w Naszym Portalu około 85 % wędkarzy nie wstawiło swojej fotografii, o sobie też nie piszą wszystkiego. Uważają, że wkroczyli w świat wirtualny i mogą bezkarnie pisać – jakimi to są bohaterami, a niekiedy również obrażają innych—bo przecież ten Ktoś mieszka daleko i nie widzi mojej twarzy proponowałbym portalowi – żeby nie przyjmować w nasze szeregi osób bez pokazania twarzy (może być z młodszych lat i nawet trochę oddalona).
Wtedy będziemy wiedzieć czy Ktoś tylko bawi się kosztem innych , czy pomaga : dzieląc się z innymi swoimi doświadczeniami, przepisami na zanęty, oraz wiedzą potrzebną –aby usprawnić i wdrożyć nowe innowacyjne propozycje dla (bezproblemowej) działalności naszego wspólnego stowarzyszenia” zastanawiające jest co mieliby jeszcze wędkarze pisać o sobie? Może należałoby zrobić jakiś szablon dla wszystkich jednakowy. Do jakiego celu to ma służyć I komu to potrzebne, każdy napisał to co uważał za stosowne. Nikt nie zmusi nikogo do napisania więcej, jest ustawa o ochronie danych osobowych.
Ja myślę, że to właśnie kolega wkroczył w świat wirtualny i uważa, że jest tu najważniejszy, bo naraża siebie i rodzinę. Wszyscy jesteśmy narażeni na kłusowników i sami możemy być uznani za kłusowników. Kolega opisuje zorganizowane gangi kłusowników, z którymi jak pisze zmaga się codziennie ale to nie powód aby obrażać ludzi z tego portalu. Nie podając kto jest w jego przekonaniu kłusownikiem znajdującym się na tym portalu obraża innych z naszego portalu czyli nas wszystkich i określenie, że „ ktoś bawi się kosztem innych pasuje tu akurat do autora cytowanego tekstu. (etyczny Kolega tu chce się pochwalić ile ma odznaczeń za służbę w SSR i jakie ma osiągi i chwała mu za to, bo na pewno za darmo ich nie dostał a nie ujawniając kłusowników na naszym portalu zachowuje się jak ktoś, kto się boi własnego cienia.
Nazywając „podludźmi” tych, których wcześniej nazwał kłusownikami, tylko dlatego, że w kraju mamy głupie przepisy jest to trochę nie na miejscu To należy nazwać słowami: normalne ch….wo. Bo jeżeli w jednym przypadku takiego, który łowi na państwowych wodach, czy na dzierżawionych przez PZW w okresie tarła ryby nie patrząc na wymiar ochronny i to czy już brały udział w tarle, czy nie; nazwać rybakiem i odznaczać go za pracę zawodową, natomiast wędkarza, który dokonał wykroczenia nazwać podludźmi. Dopóki jasno nie będzie rozgraniczenia co to jest wykroczenie a co przestępstwo w naszym świecie wędkarskim oraz rozgraniczenia zakresu kontroli pomiędzy PRS i SSR a przepisy będą rożne dla rybaków i wędkarzy dopóty będzie to skandal.
Muszę przyznać, że jest to poniżające dla nas wszystkich. Polska to dziwny kraj dlatego, że mieszkają w nim dziwni ludzie i obowiązują w nim dziwne przepisy. Gdyby jednak wędkarze widzieli zarówno w PSR jak i w SSR swoich sprzymierzeńców, to na pewno sami zgłaszali by się chętniej do współpracy z tymi organami. W końcu jest to nasz wspólny interes. W kraju gdzie kara się ofiarę nie kata, pozostanie jeszcze długo tak, jak jest. Nad tym powinny się zastanowić władze i kontrolujący. Idący na kontrolę policjant czy PSR jest uzbrojona po zęby, a SSR idzie z długopisem i kartką. Kolego Jurku znając rzeczywistość i wasze artykuły nie wiem jak mam je interpretować, czy nie są dla autora bardziej szkodzące ponieważ czytają je kłusownicy, mimo, że autor stara się im nie narażać na forum. Obawiam się jednak, ze mogą przynieść więcej strat niż pożytku.
Nasze wody to boisko sportowe, na którym grają trzy drużyny: Rybacy zawodowi, Wędkarze z PZW i prywatni właściciele i każdy ma inne reguły i zasady gry. Natomiast arbiter ma to gdzieś, bo w razie czego pokaże czerwona kartkę gdy znajdzie ofiarę. Czy to jest poważne? To co jednego czyni bohaterem drugiego przestępcą. Mogę tylko współczuć koledze, że przyszło mu pełnić tak trudną rolę w tak dziwnym okresie i życzyć mu sukcesów, bo jego sukces to sukces wszystkich wędkarzy tym bardziej, że pracuje społecznie. Pozdrawiam wszystkich, którzy jadą nad wodę aby mieć kontakt z przyrodą a przede wszystkim chcą wypocząć, a nie po to aby być obrażanym przez kłusowników, i ciągle kontrolowanym przez różnego rodzaju strażników.
Janta