Sposób na złowienie dużego karasia
Tomek Franek (sajanin7)
2011-01-14
Mój sposób na karasia
Chciałem się podzielić swoimi doświadczeniami z kolegami, dla których wielką przyjemnością jest podchodzenie karasi, ale nie chodzi mi tutaj o takie „żywcowe” sztuki, ale o karasie, które potrafią nie jeden odjazd na szpuli wykonać. Jest to bardzo waleczna ryba i dostarcza niezapomnianych przeżyć zwłaszcza jak się używa delikatnych zestawów, – co wczesną wiosną jest niezbędną sprawą!!
Odpowiednia miejscówka:
Zanim wdrążałem się w tajniki sukcesu to oczywiście musiałem zbadać poszczególne łowiska. Ponieważ mieszkam w powiecie Leszczyńskim to mam ponad 20 jezior do dyspozycji. Wybieram płytkie naturalne zbiorniki, gdzie woda szybko się nagrzewa. Oczywiście najlepszym sposobem wytypowania dobrego łowiska to wypytać miejscowych. Moje ulubione miejsce to pogranicze pasa trzcin i małe zatoczki o głębokości ok. 0,5-1,5m. Staram się zawsze łowić na stronie nasłonecznionej, bo tam ryby szukają naturalnego pożywienia o tej porze roku. Sprzyja temu szybszy wzrost roślinności oraz pojawienie się różnego typu żyjątek. A duży karaś lubi zjeść, bo przecież dużymi krokami nadchodzi tarło i musi szybko zregenerować siły.
Pogoda i pora dnia
I tutaj należy słuchać „swoich kości” Ale dodatkowo proponuję śledzić jeszcze wykresy pogody. Jak większość ryb karaś lubi stabilną pogodę – czytaj ciśnienie! Ale to z pewnością każdy wie. Ja zaczynam łowić tak tydzień po zejściu tafli lodu. Co jest bardzo ciekawe i zaskakujące moje karasie biorą już bardzo wcześnie rano, tuż przed wschodem i brań można spodziewać się do ok. 7:00 i karasie znikają…, Jeżeli jest pochmurno czasem brania są dłużej. Z moich kilkuletnich obserwacji wynika, że duże ryby – karasie nie lubią słońca!! Jeżeli od rana jest czyste niebo to często poszukiwania karasi kończą się fiaskiem. Ta reguła sprawdza się na kilku jeziorach. Dodatkowo wyczytałem w artykule innego kolegi z naszego portalu, że prawie identyczne zachowanie tych ryb zaobserwował podczas swoich wczesnowiosennych zasiadek. Jeżeli ktoś nie jest fanem wczesnego wstawania i nie lubi „marznąć” nad wodą (często o takiej porze roku temp. oscyluje w okolicy 0o) to musi poczekać kilka tygodni i próbować w nagrzanych zatoczkach w godzinach popołudniowych, ale ilość brań jest mniejsza od tych rannych i oczywiście rozmiary ryb są „ograniczone”.
Jaką metodę wybrać?
Nie jestem przywiązany do jednej metody, ponieważ bardzo lubię eksperymentować. A druga sprawa to rodzaj łowiska czasem wymusza stosowanie tej czy innej metody. Generalnie zaczynam od spławika, robię dwa delikatne zestawy z żyłką główną 0,16 i 0,18mm. Zakładam 2 lekkie spławiki z dociążeniem własnym i bez w gramaturze 1-3g. Brania są czasami bardzo delikatne i rzadko się kończą klasycznym odjazdem. Dlatego na każdym zestawie staram się coś zmieniać np. długość i grubość przyponu, rozmiar haczyka, przynętę, głębokość itp. Umieszczam je nie dalej niż 2m od trzcin na skrajach wcięć miejscówek jak na zdjęciu.
Jeżeli wiem, że ryby są poza zasięgiem spławika to używam zestawów gruntowych. Na jednym zakładam otwarty koszyczek na rurce antyspląntaniowej, a na drugim klasyczną sprężynę. Jako sygnalizator wykorzystuje tz. klasyczne kiwaki. Zestawy umieszczam od 2 do 6 m przy trzcinach. Mam do tego dobre miejsce na pomoście wiec znakomicie udaję mi się wytypować miejsca wzdłuż pasa trzcin. W tym roku będę testował feedery (właśnie jestem na etapie poszukiwań), ponieważ są bardziej czułe na brania, o czym przekonał mnie szwagier jak zaprosiłem go na zasiadkę. Miał na feederach 2 razy większą skuteczność zacięcia!! Ja wiele razy nie trafiałem w odpowiedni moment, bo brania o tej porze roku są bardzo specyficzne. Delikatne przytrzymanie i puszczenie przynęty. Ponieważ łowię wzdłuż brzegu często ryby pobierając przetnę płyną w moją stronę, co jest trudne w skutecznym zacięciu na klasycznych gruntówkach.
Zanęta i przynęta:
I znowu wszystko zależy od specyfiki łowiska. Jak twierdzą dziadkowe przekonania, ryby na przedwiośniu preferują pokarmy mięsne. Oczywiście jest w tym racja. Na haczyki zakładam w pierwszej kolejności białe lub kolorowe robaki po 3 do 5 sztuk oraz na drugi zestaw 2 poczciwe gnojaczki. Jeżeli w danym łowisku jest dużo populacja płoci lub leszczyków to zakładam kukurydzę 1-2 ziarna, czasem z „jednym czerwonym”, czyli kanapkę. Pozwala to wyselekcjonować te większe ryby nie tylko karasie. Z doświadczenia wiem, że w danym jeziorze ryby potrafią zmieniać swoje kulinarne upodobania, dlatego radzę wam mieć kilka podstawowych przynęt ze sobą.
Jeżeli chodzi o zanętę to niczego przełomowego tu raczej nie powiem. Jako bazy używam zanęt karasiowo-linowych dostępnych w sklepach wędkarskich. Obowiązkowo dodaję mleko w proszku i bułkę tartą, ponieważ tworzy one „słup zanętowy”. W zimnej wodzie pomaga to pobudzić karasie do żerowania. Często wzbogacam mieszankę garścią pinki. I teraz bardzo ciekawa i ważna kwestia. Karasie lubią jeść na słodko!! Więc na większości moich łowisk dodaję albo czekoladową melasę albo łyżkę lub 2 miodu. Na nowych nierozpoznanych jeziorach siekam dodatkowo ok. 20 czerwonych robaków i dodaję przed urabianiem kul zanętowych. Z zanętą należy nie przesadzać tz. ani za mało ani za dużo. W pierwszej kolejności rzucam w 2 miejsca ( na każdy spławik) po 4 kule wielkości pomarańczy. Donęcam tylko, jeżeli brania całkowicie zanikły lub spiąłem rybę, bo wtedy na jakiś czas i tak jest spokój na pod wodą. Jeżeli chodzi o metodę gruntową to używam takiej samej zanęty. Tylko przed posłaniem zestawów staram się z procy kilka kulek wielkości mandarynki wstrzelić w łowisko.
Wygoda i ubranie:
Niema nic gorszego niż marznące ręce, głowa czy zimne nogi. Dlatego należy w pierwszej kolejności zadbać o siebie oraz rozłożyć tak swój sprzęt, aby wszystko było pod ręką. Wiadomo, że po zimnie jednak jesteśmy roztrenowani. A nawet najlepsze brania nie dadzą nam radości, jeżeli będziemy stąpać z nogi na nogę, aby było cieplej, lub będziemy się plątać w żyłkach lub szukać podbieraka w momencie, gdy nasz kij z okazałym karasiem na haku będzie wygięty w pałąk. Obowiązkowo zabieram termos dwu- komorowy, aby przy rozgrzewającym łyku kawy lub herbaty rozkoszować się pierwszymi oznakami wiosny i budzącą się przyrodą. Nie zapomnijmy też to ciszy!! Duże ryby są bardzo płochliwe, więc trzeba zachowywać się iście po indiańsku zwłaszcza jak łowimy blisko brzegu.
Mam nadzieje, że moje porady pomogą wam złapaniu większej sztuki. Wszystko, co opisałem wynikło z moich kilkuletnich obserwacji nad coraz to większą ilością jezior. Co roku staram się zbadać przynajmniej jedno nowe, bo na więcej niestety nie ma czasu.
Szkoda, że wiosna tak krótko trwa :-)