Zaloguj się do konta

STARTUJE SPŁAWIK 2018

Dnia 14 kwietnia 2018 r. Koło Garnizonowe PZW Kraków rozpoczęło sezon spławikowy. Biorę w tych towarzyskich spotkaniach udział od 1993 r. i – nigdy nie zaczynaliśmy sezonu spławikowego tak wcześnie. Zawsze było to po 20 kwietnia, zwykle w okolicy 25. Dziś przytrafiła nam się cudowna pogoda. Cały dzień było słonecznie, mieliśmy ustabilizowane ciśnienie i umiarkowany wiatr. Łowisko także mieliśmy świetne. Woda o wymarzonej głębokości 2,5 m, krótka ścieżka do noszenia sprzętu i duża obfitość rybek małych i dużych. Małopolski Związek Wędkarski dba o swoje łowisko „Lin” w Gdowie. Wyznaczanie stanowisk, losowanie i zajmowanie stanowisk oraz przygotowanie się do łowienia – to standardowe czynności, których się nie da przyspieszyć. Ciężkie nęcenie zaczęło się dopiero o godz. 9.35. Szykując się do łowienia podsłuchiwałem naszego mistrza Krzysia, jak śpiewał w rybim języku. Zrozumiałem, że część kul zanętowych mocno skleił i umówił się z dużymi rybami na czwartą godzinę łowienia. Ja nęciłem oszczędnie, trochę bliżej i bardziej rozrzutnie niż mistrz Krzysztof. Założenie było takie, że ryby mają szukać przynęty i nie mogą zbyt wcześnie się najeść. Koncepcja sprawdzała się przez dwie godziny. Potem derrota, w trzeciej godzinie jeden kroczek a w czwartej kilka płotek i te szczupaki. Mistrz Krzysztof miał pracowite trzecią i czwartą godzinę. W równym stopniu co Krzysztof, zajęty był Edward. To jemu pierwszemu szczupak zaatakował holowaną płotkę i odciął zestaw z rybką. Potem zapewne inny szczupak irytował Krzysztofa, bo ciągnął gumę amortyzatora długo i w różne strony, pokazywał się i pod powierzchnią wywijał ogonem. Gdy Krzysztof krzyknął, że ma na 70, tenże raczył wypluć płotkę i zniknąć. Ja byłem trzecim, któremu także przytrafiła się przygoda ze szczupakiem, aż dwa razy. Za pierwszym razem zobaczyłem jegomościa, był długi i chudy jak kiepska wędka, a za drugim razem widziałem go jedynie oczami wyobraźni. W obu przypadkach odzyskałem pokaleczone płotki. To mnie satysfakcjonowało, bo była rybka i jakieś punkty. Po zawodach, przy wadze okazało się, że w naszym Kole gigantów jest dwóch oraz że spławik ma duży potencjał. Wygrał łowiący po mojej lewej stronie Edward Gronowski z wynikiem 6738 pkt. Drugie miejsce zajął łowiący po mojej prawej stronie Krzysztof Małek z wynikiem 6473 pkt. Edward jest naszym seniorem spławika, legitymującym się prawdopodobnie największą liczbą zwycięstw w kołowej rywalizacji, a Krzysztof jest naszym najlepszym ligowcem. W obu przypadkach mamy do czynienia z towarem transferowym. Trzecie miejsce zająłem ja – amator bez aspiracji z wynikiem 3312 pkt. Miałem mniej od Edwarda i Krzysztofa karasi, karpików i lec holków. Czwarty w konkursie był Józef Wydmański – 1590 pkt, w tym okazały leszcz, piąty Adam Mraz – 430 pkt w płotkach i szósty Tomasz Małek – 313 pkt w płoteczkach. Na marginesie zauważam, że koledzy Józek, Adam i Tomek stosowali mało sprawdzone na tej wodzie techniki łowienia. Zawody były bardzo udane. Zwycięzców nagrodzono dyplomami i medalami. Wszyscy złowili ryby i wyjechali z pozytywnymi wrażeniami. Żałować można jedynie małej frekwencji. Dlatego apeluję do kolegów, odstawcie swoje feedery i spinningi. Prawdziwa radość jest w spławiku.
Â

Opinie (0)

Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.

Czytaj więcej