Styczniowy wypad nad rzekę
Krzysztof Kott (Smolik)
2020-01-12
Styczniowy wypad nad rzekę
Jest niedziela 12 stycznia 2020 roku (jakaż ładna data!). Zezwolenie na połów ryb wykupione, ciepło jak na styczeń, bo aż +2 stopnie C, ale podają, że temperatura odczuwana jest o kilka stopni niższa. Zgadza się – chwilami wieje chłodny wiatr. Wiadomo, że wędkarzowi trudno jest wysiedzieć w domu, więc postanowione – jadę na ryby. Szybko coś zjadłem, gorąca herbata w termos, pakuję sprzęt do samochodu i w południe wyjeżdżam na ryby.
Planuję łowić na rzece, gdzie zwykle łowię (najbliżej mnie, no i dzień krótki, więc nie ma co wydziwiać z dalekimi wyprawami). Zajeżdżam nad wodę i tu pierwsze zdziwienie – mnóstwo samochodów, nie ma zbytnio gdzie zaparkować. Pojechałem nieco dalej i udało mi się gdzieś stanąć. Po chwili już się dowiedziałem skąd taka frekwencja – okazało się, że duże koło wędkarskie, które ma siedzibę 70 km dalej i mnóstwo łowisk do wyboru, zorganizowało sobie akurat tutaj zawody wędkarskie.
Mówi się trudno. Pozostaje iść poszukać miejsca do wędkowania na pobliskim starorzeczu, które z uwagi na niskie stany wód w ostatnich miesiącach, ma jedynie wąskie i płytkie połączenie z rzeką. Oprócz tego zawsze łowi tu mnóstwo wędkarzy, a ja nie lubię łowić w takich warunkach. Pełen wątpliwości idę szukać dogodnego miejsca. Doszedłem do końca starorzecza i wolnych stanowisk brak. Wracając zauważyłem, że jeden z łowiących chyba się zwija. Okazało się to prawdą i po kolejnych 10 minutach miałem nareszcie miejsce.
Okazało się płytkie, miało około 1 m głębokości kilkanaście metrów od brzegu. Cóż, trzeba łowić – wszak to jedyne miejsce i nie ma co wybrzydzać. Wyjmuję bata Amundson Pole 9 m. Zestaw to spławik 3g, żyłka 0,14 mm, przypon 0,12 mm firmy Kevgti Magnum a haczyk nr 14 firmy Owner. Urobiłem 1 kg zanęty Sensasa na płoć z dodatkiem białych robaczków i kleju do zanęt. Na początek rzucam 3 średniej wielkości kule. Przynętą będą białe robaczki. Mam też czerwone robaki i kukurydzę, ale w takich warunkach nie będą raczej przydatne i w ogóle ich nie wyjmuję.
Zdążyłem się już zorientować, że ryba jak na razie bierze słabo – spośród napotkanych wędkarzy łowiących od rana, mało który miał siatkę w wodzie. Starszy pan po prawej (stały bywalec tego miejsca) twierdzi, że przez kilka godzin nie miał ani brania. Nie ma co się martwić – trzeba szukać swojej szansy. Koryguję nieco ustawienie spławika i dałem malutką śrucinę (pyłek) blisko haczyka, która ma pokazać każde dotknięcie przynęty.
Po kilku minutach nieśmiałe branie i po zacięciu wyjmuję niewielką wzdręgę. Kolejne 3 ryby to też wzdręgi, takie 15 czy 16 cm i wszystkie wędrują z powrotem do wody. Tutaj uśmiecham się w myślach – w niektórych książkach autorzy piszą, że wzdręga bierze tylko wiosną i latem. Teraz jest styczeń i ciepło jak na ten miesiąc, jednak gatunek ten łowiłem już swego czasu i w listopadzie, grudniu, czy lutym – krótko mówiąc o każdej porze roku. Jednak przyznaję – na pewno łatwiej ją złowić w ciepłe miesiące (jest to ryba ciepłolubna).
Donęciłem następną kulką i po jakimś czasie branie i to takie nieco wyraźniejsze, zacięcie i oto mam płotkę w ręku. Po niej kilka podobnych brań i mam kilku kolejnych pobratymców. Jedna z płotek ładniejsza – no, coś się w końcu dzieje! Później innego typu branie – lekkie wystawienie spławika i ledwie widoczne jego przesunięcie w bok. Zacięcie i oto zameldował się krąp. Po kilkunastu krąpiach uciszyło się, więc kolejna kulka zanęty trafiła obok spławika.
Od czasu do czasu są jakieś branie (zwykle krąp, czasem płotka). Jednak pojawiło się coraz więcej osób, które jeszcze nie wykupiły zezwolenia na połów ryb i przechodząc pytają: „jak wyniki?”. Zjawił się też znajomy ze swoim kolegą i stanęli za mną rozmawiając. To wszystko wpływa na koncentrację i na wyniki połowu. Brania są coraz rzadsze, zresztą jest już prawie godzina 16, niedługo będzie szarówka. Pora zwijać się. Wyciągam siatkę z rybami. Efektem połowu jest 35 ryb, głównie krąpie oraz płotki. Jak na początek sezonu, to może być – bywało gorzej…