Surfcasting i gładzica
Slawomir Sikorski (slawekkiel17)
2013-11-24
Surfcasting i gładzica W tym roku było kilka chwil, które pozostaną mi na dłużej w pamięci. Pierwszy Sandacz na koguta i do tego 70-ka, kilka ładnych okonii i szczupaków. To wszystko pozostanie w cieniu ryby, którą tu opiszę. 19-tego pażdziernika wraz z dwoma kumplami z koła wędkarskiego wybraliśmy się na zawody Surfcastingowe na wyspe Fehmarn. Nie pierwszy to raz i mam nadzieje, że nie ostatni w moim życiu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo na ryby lubię i staram się czesto jeżdzić, gdyby nie fakt, że tym razem wróciłem z rybą życia. Łowienie rozpoczeliśmy o godz.16-tej. Okolo godz 20-tej stwierdziłem, że w łowisku musiały pojawić się kraby. Robaki znikały z haków po minucie przebywania zestawu w wodzie. Szybka decyzja o zmianie przyponów na „wypornościowe” była formalnością. To znaczy na takie z pływającymi perełkami , które podnoszą robaka nad grunt. Wielu kolegów twierdzi, że kraby i tak swoje zrobią, ale w moim mniemaniu trwa to dłużej. Czyli ryby mają wiecej czasu na znalezienie naszej przynenty. My natomiast nie musimy co 3-4 minuty sciągać zestawu ze 120-tu metrów, co po dwóch godzinach takiego łowienia i przy dwóch wędkach nie zawsze należy do przyjemnych zajęć.Tego dnia morze było lekko wzburzone, wiał północny wiatr, idealne warunki. Tylko wymiarowe dorsze nie podeszły pod brzeg. Wszyscy łowili flądrowate. W pewnym momencie ok 20.30 mam delikatne branie, choć tego dnia ryby brały zdecydowanie. Pomyslałem, no tak jeszcze jeden „zegarek” (mała flądra), u nas podczas zawodów obowiązuje wymiar ochronny 25cm. Biorę wędkę do reki i czekam, a tu nagle pobicie jak u 70-cio centymetrowego dorsza. Wędka wygina się, zacinam i czuje duży opór. W pierwszym momencie pomyślałem: „Dorsz", ale opór nagle zmniejsza się, tak jakby ryba się poddała. Sciągam zestaw, wyrażnie czując, że na haku coś lekko walczy. W podświadomości wiem już, że to flądrowata. Na ostatnich 20-stu metrach zaczyna stawiać wiekszy opór, ale po chwili wyślizgiem laduje na brzegu. O mój zestaw zahaczona jest jeszcze linka kolegi, który stoi po prawaj stronie. Radość na mojej twarzy była ogromnia. Wyhaczam rybę i rozplątuje zestawy. Łowię juz prawie 25-lat, ale jeszcze nigdy nie złowilem takiej gładzicy. Na mierzenie w tym momencie nie ma czasu, najpierw zestaw musi wylądawać w wodzie. Dopiero teraz sięgam po miare, 50cm ( nie wspominając o 2mm). Ładna ryba, to jak ponad metrowy szczupak !!!. Okazała się największą rybą zawodów ( dlatego, że nie było dorszy). Drużynowo uplasowaliśmy sie na 3-cim miejscu. Indywidualnie w trzech sektorach: 6-te,6-te i 9-te miejsce. Biorąc pod uwage, że startowało ponad 100-tu zawodników można powiedzieć udany wypad. Takie chwile pozostaja na długo (na zawsze) w pamięci i to jest w naszym hobby najpiękniejsze.
Pozdrawiam i życzę wszystkim połamania kija !!!.