Szczupaczek na koniec
krystian jarecki (kriskris10)
2011-06-05
Wszystko zaczęło się od niespodziewanej wyprawy nad Jezioro Lgiń (woj. Lubuskie). Wyprawa zaczęła się od przybycia na pole campingowe. Po rozpakowaniu wszystkiego była godzina 11.00 troszkę za późno na szczupaki, wtedy tak myślałem. Jednakże dzień minął bez rekordowej rybki. Ostatni dzień pobytu, godzina 10.00, nie zapowiadał się dobrze, lecz szybka mobilizacja i już jestem na wcześniej wybranej kładce. Kilka rzutów pod trzciny i 2 okonki po 10cm. Mija godzina i nie zapowiada się dobrze tym bardziej , że zapomniałem podbieraka z auta. Przyszedł mój brat i razem biczujemy wodę w poszukiwaniu szczupłych. Zaczyna kropić i zastanawiamy się nad powrotem ale coś trzyma nas przy wodzie :) Miałem przeczucie, że to nie może się tak skończyć... I miałem rację ! Rzut bez emocji wzdłuż trzciny i nagle czuje jakby zaczep o moczarki, ponieważ jest ich tam sporo, ale jednak ta moczarka się rusza. Chwilka i już szczupaczek ląduje na kładce. Po zmierzeniu wychodzi 54cm. Szybka fotka i do wody. Próbowałem wszystkich przynęt jakich miałem w pudełku, ale nie doceniłem srebrnej obrotówki nr 2 z czerwonym kogucikiem na kotwiczce. Ten 'okaz' nauczył mnie wielu rzeczy o metodzie na szczupaka :)