Zaloguj się do konta

Sztuczna mucha - coś co nie daje spać po nocach

Jak nam wszystkim wiadomo jest zima. Dla ludzi, którzy łowią na muchę, niezależnie czy suchą, czy mokrą, czy też inne odmiany tej szlachetnej techniki, zima jest okresem w którym kręcimy muchy i z utęsknieniem czekamy na maj. Moja przygoda z muszkarstwem zaczęła się dzięki trójce ludzi, którym chciałbym z tego miejsca gorąco podziękować. A mówię to o znajomym, który prowadził sklep wędkarski - Panu Witkowi, który namówił mnie do kupna kuli wodnej, z której to szybko przeszedłem na suchą muchę. Kamilowi - mojemu dobremu koledze ze szkoły i po kiju, który kiedyś przy piwie powiedział mi że rajcuje go mucha. Wyśmiałem go wtedy: '...no co ty, u nas mucha? ... a gdzie masz pstrągi w naszej rzece?'. Taaa okazało się że pstrągów rzeczywiście nie ma, ale są klenie. Kleniśka i kleniczki - ogromne ilości tylko trzeba trochę postać w wodzie. Trzecią osobą dzięki której łowię na muchę jest Michał - właściciel 2 sklepów w Sochaczewie - który pomógł mi skompletować mój pierwszy zestaw muchowy. Wywiedział się u 'fachowców' co i jak, jak również nauczył mnie rzucać muchówką. To taki mały memoriał odnośnie tego jak to się zaczęło. A właściwie jak to się zaczęło?

Na swój pierwszy sprzęt wybrałem Jaxon Orion 2,85 #5-6 ze sznurem Worcestershire Fly DT6F i kołowrotkiem Jaxon Fly AM 5/6. W porównaniu z muchówką, którą mam teraz tamten sprzęt wyglądał jak z lamusa. Jednak mój pierwszy, niezapomniany sezon z muchą w roli głównej był genialny. Koniec czerwca-początek lipca. Wtedy to się wszystko zaczęło.

Godzina koło 15-16. Wpadam do domu, rzucam plecak, krzyczę 'cześć mamo'. Zdyszany (bo biegłem całą drogę ze szkoły do domu) wbiegam do pokoju, gdzie czekała już moja nowiusieńka, lśniąca i pachnąca muchówka. Gotowa do łowienia! O tak! Tylko jeden mały problem na mojej drodze do sukcesu. Nie mam much. Nie myśląc długo po przeczytaniu poprzedniej nocy kilku stron o kręceniu much złapałem haczyki, nitki (od mamy z pudełeczka do szycia - zaznaczę że nitki były zwykłymi nićmi do szycia o wieeeele za grube do celów muchowych) i czapkę z lisa na jeżynkę - do dziś mama myśli, że to mole wyżarły taki placek futra z dość komunistycznej czapki. Przydałoby się jeszcze imadełko myślę sobie. Od czego były kombinerki :). Wyglądało to tak: haczyk łapałem kombinerkami, sklejałem je taśmą, aby działały jak imadełko i całość przytrzaskiwałem szufladą. Dziś się z tego śmieje, zapewne Wy też, ale co to były za muchy :). Kręciłem w stylu 'HBO na stojaka'. Ukręciłem aż dwie muchy w takich warunkach i pobiegłem na ryby zanim się ściemni i nic nie wyjdzie z mojego niecnego planu.

Po dotarciu nad wodę rozłożyłem sprzęt i ogarnęło mnie przerażenie. Ja - taki łeb – mam wejść do „rwącej rzeki”. Cóż, odwrotu nie miałem, bo kto pękał w tamtych czasach – no proste że cieniasy. Wchodzę! Pomimo lata woda była cholernie zimna, w szczególności, że nie miałem woderów. Strach nie pozwalał mi zapuścić się w głąb rzeki, więc doszedłem do najbliższej wysepki i stamtąd zacząłem swoją przygodę, która trwa do dziś dzień. Mucha z lisa i nici świsnęła w powietrzu do tyłu, następnie do przodu wprost na drzewo. Płacz niemiłosierny, bo wejść nie wejdę, a tracąc zostanie mi ostatnia mucha. Drzewsko nie miało litości i ukradło mi muchę (mogę przysiąc, że specjalnie i po złości to zrobiło). Nerwy na wodzy myślę i plącze kalecznie moją ostatnią, „super muchę lisówkę”.

Znów zaczynam. Najpierw tył, potem przód. Udało się! Trafiłem między gałęzie i odrzucam szybko, może zbyt nerwowo linkę do tyłu. Znów sukces. Trafiam tam gdzie chciałem, czyli pod gałęzie. Wtedy wydawało mi się że była to sucha, a dziś rzekłbym że co najmniej dziwna nimfa. Bądź co bądź, owoc moich 30 minutowych starań w przytrzaśniętych kombinerkach, przepięknie spływał po powierzchni wody. Pierwszy kleń wyszedł do mojej muchy. Zdumienie sięgnęło zenitu. A jednak – są tu ryby które można łowić na muchę! Niestety spanikowałem i kleń zdążył wypluć z niesmakiem moją tak zwana „muchę”. Szybki wymach bez suszenia muchy i bach na wodę. Tworzy się lejek, zaciskam zęby, ostania myśl jaką pamiętam do dziś to: tym razem nie spudłuj kretynie. Udało się! Klenik dał się oszukać i teraz ucieka w dół rzeki w silniejszy prąd. Poprawiam uchwyt na korku i zaczynam hol. Emocje kipiały ze mnie. Czułem każdy skręt łebka tego klenia na sznurze. W końcu dotaszczyłem go do nóg. Był ogromny – całe 15cm szarych i połyskliwych łusek. Wtedy moja druga myśl: Catch and Relase o którym tyle czytałem na forach muchowych. Więc maluszek wrócił do domu.

Tego dnia padły jeszcze dwa, równie wymowne okazy, które śladem brata popłynęły całe i zdrowe. Woda już nigdy nie była zimna ani zbyt głęboka dla mnie. Muchówka Oriona była 8 jak nie 9 cudem świata. Piramidy? Chiński mur … pikuś, ja miałem mojego Oriona. Sezon mijał, ja obkupiłem się w sprzęt taki jak kamizelka, spodnio-buty, okulary polaryzacyjne i materiały muchowe. Much nie musiałem trzymać w kombinerkach tylko w imadełku. Cała ta otoczka jest fajna, stwarza taki klimat „małej Anglii”. Nie zapominajmy jednak że jesteśmy w Polsce i tu są najpiękniejsze muchowe rzeki.

Dziś jestem mistrzem okręgu skierniewickiego w dyscyplinie muchowej. Kleni łowię z roku na rok coraz mniej. Może to wina much, które się „przyjadły”, albo zwykłej rutyny – tył, przód, tył, połóż i zacinaj. Nam skromną nadzieję, że w sezonie 2009 nie zabraknie kleni w mojej ukochanej rzeczce.

Do dziś dzień z mojej ręki 2 klenie nie wróciły do domu, za co przepraszam ich rodziny i składam kondolencje. Muchówkę sprzedałem w ubiegłym roku czego bardzo żałuję. Jeżeli ten artykuł czyta Kryspin z Sochaczewa proszę o kontakt w celu odkupienia muchówki z kołowrotkiem i sznurem.
Zwyczajowo bajka kończy się morałem, a morał z tej jest taki:
Nie ważny jest sprzęt, liczba godzin nad wodą, medale, puchary i cała ta bajeczna otoczka. Najważniejszy i tak jest pierwszy raz. Ten niezapomniany.

Opinie (13)

faun77

Super opis. Łza w oku się kręci. Tak sobie myślę że mucha to metoda połowu dla romantyków, co potrafią docenić przyrodę i czerpią przyjemność nie tylko z łowienia ale czasem nawet większą z przygotowania do wyprawy i samego przebywania nad wodą. Pozdrowienia i napiętego sznura. [2009-02-04 11:01]

hlehle

Przyjemny artykuł :)Czemu sprzedałeś muchówkę? Chciałeś zmienić metodę, czy hobby?W tym roku będę trochę bywać na Twojej rzecce (tak myślę ;) ). Fajne kleniki tam pływają, więc możnaby kiedyś razem sznurami pomachać. Pozdrawiam [2009-02-04 11:06]

Kiris

Bardzo dobry artykuł. Zawsze jak wspominamy nasze "pierwsze kroki" obojętnie w jakiej dziedzinie, to łza się w oku kręci. Nie będę ukrywał, że artykuł wzbudził także moje wspomnienia co prawda nie związane z muchówką.... Pozdrawiam [2009-02-04 12:00]

rysiek38

poczytalem i tez mi sie wszystko przypomnialo jak wygladalem z ruskim teleskopem na wisle na szczescie pewien gosc dal mi uche cud i na to cos zlowilem pierwszego pstraga [2009-02-04 17:30]

nixon

Miło mi, że Wam się podoba. A co do wędkowania "u mnie" to zgadamy się i mogę oprowadzić po miejscówkach. Pozdrawiam P.S. sprzedałem bo nie miałem pieniędzy na mistrzostwa spławikowe. Niestety to mój błąd. [2009-02-04 17:47]

ekoolo

Sztuczna mucha,to wędkarstwo dla prawdziwych gentelmenów:)Moje gratulacje za wyniki.Pozdrawiam [2009-02-04 18:35]

kwiatek

siema nixon! miałem chęć sprzedać swoją muchówkę ! ale po przeczytaniu tego co opisałeś nigdy tego niezrobię !!!! [2009-02-04 18:52]

nixon

No siemmma kwiatuś. Ja myślę, że jej nie sprzedasz. Jeszcze wybierzemy się na klenie. Ja pokażę Ci co i jak na muchę i mam nadzieje, że nauczysz mnie łowić je na spinning :) [2009-02-05 06:43]

stanspin

Bardzo dobry artykuł doskonale oddający emocje związane z łowieniem na sztuczną muchę. Ja zaczynałem w późniejszym wieku, ale swoich pierwszych kleni też nie zapominam [2009-02-05 12:26]

ja1cek

wędkarska proza życia. [2009-02-06 19:23]

karoltsu1

Dobrze to napisałeś kolego,czyta się jednym tchem-przyjemnie.Daje 5*****,nie za sam artykuł,ale za pasje jaka w nim przedstawiłeś.Medale...?Moze i cenne-drugiej głowy,czy trzeciego ucha nie zapewnia,są jedynie triumfem chwili,dnia,zdarzenia-kawałkiem metalu.To pasja jest największą nagroda. [2010-02-13 19:31]

użytkownik

Świetny artykuł. Ode mnie 5 [2010-12-15 17:07]

użytkownik

I życzę więcej takich pucharów. [2010-12-15 17:08]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej